Mamy już grudzień. Do świąt jeszcze tylko kilka dni. Pogoda zamiast zimowej jest jesienna. Szaro, buro i ponuro. To okres, kiedy Szwedzi wyjeżdżają na wakacje. Wielu wybiera urlop właśnie w grudniu. Od kilku lat, mniej więcej w okresie grudzień-luty, około 350 000 Szwedów uprawia turystykę masową I wyjeżdżają do swego ulubionego kraju Tajlandii. Okres zimowy to generalnie “ciemny” okres w Szwecji. Słońce późno wstaje i wcześnie zachodzi. Im dalej na północ kraju tym dzień jest coraz krótszy. Wychodzisz rano do pracy jest jeszcze ciemno, wracasz z pracy już jest ciemno. Nic dziwnego, że ludzie poszukują słońca.
W ostatnich latach szwedzka turystyka uległa przeobrażeniom. Wraz z otwarciem się na świat (przyjazna polityka migracyjna) zmieniają się gusta. Zarówno te kulinarne jak i te podróżnicze. Tak jak dawniej wszyscy jak jeden mąż masowo wyjeżdżali latem na wakacje na wyspy Kanaryjskie tak teraz wszyscy podążają w okresie zimowym w kierunku Tajlandii. Jeśli zapytać przeciętnego Szweda dlaczego akurat Tajlandia to odpowie, że ludzie są wyjątkowo mili, uprzejmi, uczynni,że słońce długo świeci i jest ciepło, że klimat jest wspaniały no I przede wszystkim jest tanio. Wielu Szwedów osiedliło sie w Tajlandii – założyli rodziny, otworzyli własny bizness – puby, restauracje.
Zdjęcia znalazłam na www.ving.se
To co mnie dziwi i śmieszy zarazem, że jadąc na urlop wielu z nich zabiera ze sobą kawę, chleb (zwłaszcza ten suchy – knäckebröd)i co tam jeszcze kto lubi – bo tam nie ma…Nie wiem jak wy, ale ja jadąc na urlop do innego kraju, nawet bardzo odległego, nie zabieram ze sobą prowiantu na 2-3 tygodnie. A już na miejscu , jeśli już odważą się opuścić teren hotelowy, udają się do “szwedzkich” czy “skandynawskich” restauracji/pubów by poczuć się jak w domu i porozmawiać w języku ojczystym.
Zastanawia mnie czasem również to zjawisko czy raczej fenomen owych masowych, grupowych wyjazdów czy do Azji czy do Hiszpanii albo Grecji – bo tam swego czasu też Szwedzi masowo jeździli. Może nic w tym dziwnego bo kraje są piękne, ale sam fakt, że nadchodzi jakiś trend i wszyscy się go masowo trzymają i uznają jako wyrocznię szczerze mnie rozbawia. Czasem odnoszę wrażenie, że im tak wygodnie. Ktoś pomyślał, inni przyklasnęli i samemu nie trzeba podejmować decyzji, czy nawet wysilać się aby znaleść miejsce na urlop. Jedziemy tam gdzie wszyscy jadą.
Osobiście nie korci mnie wyjazd do krajów azjatyckich. Mam zupełnie inne upodobania geograficzno – turystyczne. Jak to Szwedzi mówią „smaken är som baken – delad”. Możemy to przetłumaczyć na ”smak(gust) jest jak tyłek – podzielony”.
A wy gdzie najchętniej spędzacie urlop?
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony: