Pierwszy raz w Chorwacji

2

Do Chorwacji jeżdżę od 2000 roku i to po kilka razy w roku. To że się tam znalazłem to był czysty przypadek. Straciłem pracę, bo zamknięto mi zakład pracy. Zauważyłem w jakiejś gazecie ogłoszenie o kursie pilotów wycieczek, a po jego ukończeniu trafiłem do biura turystycznego, które organizowało wczasy w Chorwacji, a ściślej mówiąc w pobliżu Splitu. Tym to sposobem i ja znalazłem się w tym pięknym kraju. O tym, że Chorwacja jest fascynująca przekonałem się zaraz przy pierwszym wyjeździe. Zachwyciła i zauroczyła mnie od razu po przekroczeniu słoweńskiej granicy, kiedy znalazłem się na trenie Chorwackiego Zagorja. Zalesione i zielone wzgórza, kryjące wiele wspaniałych średniowiecznych zamków, jak choćby Trakoščan czy zamki w Velikim Taborze i Klenovniku. Wjeżdżając do Chorwacji, a trzeba pamiętać, że nie było wtedy jeszcze autostrad, jechało się zwykłą drogą z koniecznością pokonania pięciu tunelów i dojeżdżało się do Krapiny, głównego miasta tego rejonu, a jednocześnie w pobliżu, którego znaleziono kości człowieka neandertalskiego z przed 130000 lat. DSC05466 [800x600]

Dalej droga prowadziła i nadal prowadzi w kierunku Zagrzebia-stolicy Chorwacji. Większość turystów omija to miasto, do czego służy dobry system dróg-obwodnic, umożliwiający szybki przejazd (wtedy już też był). Warto jednak zatrzymać się w Zagrzebiu, bo to piękna stolica z wieloma zabytkami i miejscami atrakcyjnymi do obejrzenia, a jednocześnie tętniąca życiem i specyficzną atmosferą nadawaną przez młodych Zagrzebian. Zagrzeb, z uwagi na długi okres panowania tutaj Austrii, bardziej przypomina Wiedeń lub Budapeszt. Za Zagrzebiem był ?raj dla kierowców?, czyli 30 kilometrowy odcinek autostrady do Karlovaca. Tam niestety trzeba było zjechać na jedyną drogę prowadzącą do Splitu, drogę, a jakże, nr 1. Droga nie dość, że była wąska i niebezpieczna oraz dość zatłoczona, to jeszcze pełna zakrętów. Kierowcy mieli co robić, nie nudzili się. Piszę, że była, ale ona nadal jest i nadal część turystów porusza się po niej, ale jak jechałem nią ostatnio, to w wielu miejscach została poszerzona, i że tak powiem ?wyproszczona?. Jadąc nią pierwszy raz byłem zachwycony. Piękne widoki jawiły mi się w czasie jazdy. Śliczny Slunj z młynami i małymi wodospadami na rzeczce Slunjčica, a potem bezkonkurencyjne Plitwickie Jeziora. Im dalej na południe tym krajobraz staje się bardziej dziki i groźny. Tereny wokoło to nieużytki z pełną ilością kamieni i traw. Gdzieniegdzie pasą się tylko małe stada baranów i kóz. W oddali widać góry, to nieodzowny znak, że co raz bliżej mamy do wybrzeża. Widać też najwyższy chorwacki szczyt-górę Dinarę. Dzikości i okropności temu wszystkiemu dodają jeszcze opuszczone wioski z wypalonymi i ostrzelanymi domami. To efekt strasznej i okrutnej i jakże bezsensownej, bratobójczej wojny serbsko-chorwackiej. Ludzie mieszkający i żyjący przez lata razem koło siebie naraz prawie, że z dnia na dzień stali się wrogami. W związku z tym sąsiad strzela do sąsiada, kolega do kolegi, a przyjaciel do przyjaciela. Okropność. Nie wszyscy z pewnością zdają sobie sprawę, przejeżdżając przez Knin, że w latach 1991-1995 była to stolica Republiki Serbskiej Krainy, marionetkowego państwa utworzonego jako enklawa na terenie Chorwacji. Wobec tego najpierw Serbowie wysiedlili większość Chorwatów ze swoich domów, wiosek i miasteczek, by pod koniec wojny w trakcie akcji wojskowej ?Burza? to samo uczynili Chorwaci z Serbami. Za każdym razem dochodziło niestety do mordów na ludności cywilnej. Jadąc dalej mogłem podziwiać sztuczne jezioro na rzece Cetinie-Peručko Jezero. O mały włos a jezioro stałoby się powodem wielkiej tragedii, oczywiście związanej z ostatnią wojną. Serbskie wojska chciały wysadzić tamę, zalewając całe tereny znajdujące się poniżej. Na całe szczęście udana akcja Chorwatów wraz z wojskami ONZ-towskimi przeszkodziła w realizacji tego niecnego czynu. Parę kilometrów za jeziorem znajduje się kolejna ważna dla Chorwatów miejscowość. To Sinj słynący z dwóch powodów. Pierwszy to cudowny obraz Matki Boskiej Sinijskiej, za sprawą którego miejscowa ludność obroniła się przed wielotysięczną armią turecką. Z tego też powodu 15. sierpnia jest obchodzone święto Matki Boskiej Sinijskiej przyciągające wielu pielgrzymów. Drugi powód to Alka, czyli rycerski turniej polegający na trafieniu kopią z pędzącego konia w alkę czyli w pierścień o średnicy 10 cm zawieszony na odpowiedniej wysokości. Zabawa przednia, a zwycięzca jest obdarzony wielkim szacunkiem i poważaniem. Do następnych zawodów, a te odbywają się co roku na początku sierpnia. Zostawiając za sobą Sinj już nie wiele kilometrów pozostało do Splitu. Zjazd do Splitu to jeden z tych widoków, który na zawsze pozostaje w pamięci. Z góry widać Split, Adriatyk i usiane na nim wyspy, a jak przyjeżdża się wczesnym rankiem to jeszcze wstające słońce. Nie może być nic piękniejszego. Zresztą to nie tylko ten widok jest taki wspaniały. Ciągnące się na całej długości wybrzeża pasma górskie powodują, że w wielu miejscach widok na błękitny, czysty Adriatyk z niezliczoną ilością wysepek, zapiera dech w piersiach. Do tego te urocze, stare miasta i miasteczka. Wybrzeże jest bowiem cudowne i nie można o nim źle mówić. Nie dlatego, że jest tam sama dobroć, ale dlatego, że jest to istny raj na ziemi. O nim zresztą więcej przy innej okazji


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułTurecki street food
Następny artykułSzwajcaria kocha recykling!
Adam Żurek
Nazywam się Adam Żurek pseudonim "Stary Chorwat". Jestem pilotem wycieczek specjalizującym się w krajach dawnej Jugosławii, ale przede wszystkim w Chorwacji. W związku z tym, że jeszcze pracuję moje wyjazdy są ograniczone tylko do ilości dni urlopowych. Staram się jednak być w "mojej" Chorwacji parę razy w roku. Jestem także autorem strony internetowej o Chorwacji www.mojachorwacja.eu , do której to odwiedzenia zapraszam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj