Stuletnie jajka
Na tajskim targu często widzimy jajka pomalowane na różowo oraz szare (marmurkowe). Postanowiłam więc, że na święta będą pięknie pasować do koszyczka, a przy okazji dowiemy się jak smakują.
Są one już ugotowane ale według starych chińskich metod nazywanych starzeniem jajek, dlatego właśnie nazywa się je ‘stuletnie jajka’.
Metoda mniej więcej polega na tym, że jajka ugotowane na półtwardo moczy się miesiącami w specjalnym sosie np. ciemnym sosie sojowym, rybnym, z dodatkami minerałów i octu. Substancje z sosu przenikają przez skorupkę do środka nadając jajkom specyficzny smak, kolor i zapach, mamy więc różne rodzaje ‘stuletnich jajek’.
Są np. jajka alabastrowe (skorupka jest jakby półprzezroczysta – mdło szara), nazywane też marmurkowe, bo po usunięciu skorupki wyglądają rzeczywiście jakby były z marmuru.
Inne są różowe – mają białko galaretowate, ciemno brązowe, żółtko natomiast jest prawie czarne. A farbują je na różowo żeby wykluczyć pomyłkę przy kupowaniu.
Ogólnie muszę przyznać, że nam nie smakowały, ale mieliśmy ciekawostkę w postaci jajka niespodzianki. Te szare/marmurkowe miały bardzo ciemne żółtka i były bardzo słone, natomiast te różowe, jak widać na zdjęciu, w środku okazały się czarne i jakieś takie o smaku rybnym? kwaskowym? Słone i lekko octowe, dziwne…
Czarne kulki
Kolejną tajską przygodę z ‘dziwnymi jajkami’ mieliśmy kiedy Rajski pojechał na korepetycje i od wdzięcznych uczniów dostał jakieś czarne kulki, które podobno miały być jajkami. Jajek to zupełnie nie przypominało, raczej bryłki jakiejś czarnej ziemi, a ponieważ poziom angielskiego naszych uczniów jest najczęściej mizerny, a już komunikacja graniczy z cudem, można było mieć słuszne wątpliwości czy to czarne ma coś wspólnego z jajkami.
Rozpoczęliśmy więc rozwiązywanie tajemnicy naszych kulek. Zaczęliśmy od umycia. Pod czarną sypką, ziemią, która jak się potem okazało zawierała dużo soli, znajdowała się warstwa brunatnej gliny a pod nią prawdziwe kurze jajko! Z relacji uczennicy Rajskiego wynikało, że jej mama w tej ziemi gotuje jajka, spodziewaliśmy się więc, że po rozbiciu skorupki będziemy mieli normalne ugotowane na twardo jajko. Okazało się jednak, że jajko wygląda na surowe, odstawiliśmy go więc do lodówki aby kiedyś przy okazji wykorzystać do jajecznicy.
Kiedy nastąpił czas jajecznicy pojawiły się kolejne niespodzianki, po pierwsze nasze ‘dziwne jajka’ były bardzo słone, więc pierwsza jajecznica wyszła przesolona. Po drugie nie bardzo nadawały się do jajecznicy ponieważ białko było wodniste, ale żółtko miało postać żelowej, twardej kulki, którą można było przekroić nożem. Żelowe żółtko było nawet smaczne tylko trochę kleiło się do zębów.
Jak się potem dowiedzieliśmy to kolejna domowa metoda starzenia jajek, czyli specyficzne gotowanie i moczenie w oblepionej glinie i czarnej ziemi. Powoduje to, że do środka przenika nich część soli mineralnych, dlatego jajka były słone, a skorupka dość twarda.
Mieliśmy cztery takie jajka i nie bardzo wiedzieliśmy jak je wykorzystać? Na twardo do kanapek czy z majonezem się nie dało, sadzone też nie wychodziły, w końcu żelowe żółtka wylądowały w jajecznicy wymieszane z normalnymi jajkami. Chyba najlepiej pasowałyby do jakiś deserów, taki żelek żółtkowy ładnie by się prezentował na bitej śmietanie ;-)
Jajka BALUT
To znowu ciekawostka wywodząca się z tradycji chińskiej, chociaż obecnie Chińczycy krzywią sia na ten przysmak. Najbardziej powszechny jest na Filipinach gdzie go właśnie spotkaliśmy.
Jak dla mnie wygląda strasznie nieapetycznie i, o ile uznaje zasadę, żeby w podróży próbować różnych dziwności (nawet larwom w Tajlandii dałam radę;), to do jajka BALUT nie umiałam się przekonać, więc nie wiem jak smakuje.
Na Filipinach to danie uważane jest za przysmak, spożywany z przyjemnością na rodzinnych wakacjach, jest wręcz obowiązkowym prezentem na Święta Bożego Narodzenia. Podobno działa jak afrodyzjak.
BALUT, jak widać na zdjęciu to jajko z zarodkiem pisklaka w różnych stadium rozwoju.
Zazwyczaj świeży balut wraz z przyprawami jest sprzedawany wieczorami przez ulicznych sprzedawców. Na tabliczkach zaznaczają okres dojrzewania pisklaka, co ma duże znaczenie ponieważ tylko mało dojrzałe baluty nie mają uformowanego szkieletu, dzioba i upierzenia.
Oprócz tego, że pisklę otacza konsystencja żółtka, wewnątrz znajduje się również płyn owodniowy, który się również pije. Miejscowi zjadają balut prawie jednym kęsem.
Jak słyszałam zjedzenie go w czystej postaci za pierwszym razem jest bardzo trudne, może skończyć się nawet wymiotami.
Więc ja podziękowałam.
Widzieliście kiedyś takie jajka? A może ktoś z was próbował? Jakie wrażenia smakowe?
https://web.facebook.com/Rajscy/
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy: 70
Wszystkie wyświetlenia strony: 76