Lepsze niż Stonehenge Tbilisi

0

Jako, że właściwie lada moment rozpoczynamy sezon wakacyjny i Gruzja w sobie tylko znanym nieśpiesznym popłochu przygotowuje się do przyjęcia całej tej spragnionej słońca i „egzotyki” zgrai turystów, postanowiłam wrzucić tekst nawigujący na – nie wiedzieć czemu – mało znaną atrakcję miasta stołecznego Tbilisi. I mimo, że aby zobaczyć tę ciekawostkę o monumentalnych rozmiarach przypominających angielskie Stonehenge, trzeba się trochę powspinać na przełaj nie raz ryjąc o ziemię, brudząc sobie paznokcie i ciskając przekleństwami, to – przyrzekam – widok z góry na Morze Tbiliskie i sam rozmach miejsca, zdecydowanie jest tych cierpień i zadyszki wart!

Mała dygresja. W moim życiu widziałam na własne oczy jeszcze jedno miejsce tego typu, o podobnym klimacie tajemniczości, otoczone lipowym ogrodem i starą nekropolią – studiując parę lat temu na uniwersytecie w Leipzig, przepięknym mieście zresztą, do którego żywię ogromny sentyment, miałam szczęście mieszkać nieopodal Pomnika Bitwy Narodów (niem.Völkerschlachtdenkmal) – największej budowli pomnikowej w Europie, upamiętniającej słynną bitwę okresu napoleońskiego, która przetoczyła się pod Lipskiem w 1813 roku. Wymarzone wprost miejsce do kontemplacji. Pomnik jest skonstruowany z potężnych płyt granitowych i mierzy aż 91 metrów wysokości (ze szczytu rozpościera się oczywiście cudowny widok na miasto i pobliski staw, którego tafla zupełnie uroczo i zjawiskowo odbija mury pomnika). Jeśli ktoś przypadkiem wybiera się w okolice Saksonii, z całego serca polecam Lipsk i Drezno!

 Pomnik Bitwy Narodów w Lipsku:

Nie mniej jednak, wcale nie zapomniałam – tym razem o Tbilisi. Wokół Pomnika Historii Gruzji, o którym mowa, narosło kilka legend. Są to świeże legendy bo i zabytek z gruntu nowym jest. Podobieństwo między Niemcami a Gruzją w tym punkcie przestrzeni zawiera się w magnetyczności miejsca, którego nie da się zamknąć w jednym słowie – dla mnie było to za każdym razem, bez względu na to ile lat liczy ten czy drugi pomnik, jak obcowanie z jakąś wielką tajemnicą dziejów. Oba dumnie wystrzelone w górę, co prowokuje skręcanie szyi przy drobiazgowym oglądzie materii i niebezpieczne nadwerężanie wzroku, sklecone misternie z granitowych płyt, enigmatyczne w treści. Jedna z legend, sprzedanych mi przez innego wolontariusza, podczas pierwszej wyprawy pod pomnik, głosi, że ziemię pod budowę memoriału – a zatem całkiem pokaźnych rozmiarów górę w okolicach stacji metra Guramishivili, kupił  za własne pieniądze czołowy gruziński artysta – architekt, rzeźbiarz i malarz, od wielu lat mieszkający w Moskwie, stojący na czele Rosyjskiej Akademii Sztuk Pięknych – Zurab Cereteli. Tak po prostu – kupił sobie ziemię i usadził na niej swojego autorstwa, wielotonowe dzieło. Czemu nie? Sama wcześniej nie znałam człowieka, ale jako rzecze wikipedia, Cereteli znany jest z głośnych, monumentalnych i częstokroć kontrowersyjnych rzeźb (co z kolei przywodzi na myśl czeskiego artystę – Davida Černego, autora takich prac jak „Niemowlęta” na Žižkovie – nawiasem mówiąc moja ulubiona, „Sikający” czy „Koń” w Pałacu Lucerna). Oczywiście polecam też i Pragę :D (chociaż Tbilisi dużo fajniejsze, jeśli trzeba wybierać)

Zatem, wracając do meritum – Pomnik Historii Gruzji (należy wysiąść na stacji metra Guramishivili, skręcić w lewo i kierować się „pod górę” – czarny punkt będzie widoczny na horyzoncie, nie ma gotowej, uładzonej ścieżki, trzeba przygotować się na wspinanie się po ziemi i trawie, bywa stromo), w kształcie budzącym jednoznaczne skojarzenia ze wspomnianym w tytule Stonehenge, jest hołdem złożonym długiej i fascynującej historii państwa gruzińskiego, ze szczególnym naciskiem położonym na jego proweniencje i tradycje chrześcijańskie. Wyryte w granicie ogromne postaci okolone wypisami z gruzińskich, starożytnych pism (trudne do odczytania, jeśli ktoś czyta w alfabecie gruzińskim, bo jest to wczesna wersja języka), robią niesamowite wrażenie. Obok obelisków niemo opowiadających dzieje kraju, znajduje się mała świątynia, planowane jest też otwarcie muzeum, przykucniętego w kompleksie – jednopiętrowy budynek chyba jest już na ukończeniu. Mimo że miejsce jest patrolowane przez miłych panów policjantów/ umundurowanych ochroniarzy, nie odnotowałam żadnej opłaty za wstęp. Warto poświęcić trochę czasu, aby nacieszyć się niekopiowaną aurą miejsca i widokiem na słynne Morze Tbiliskie (sztuczny zbiornik, nad który wylegają tłumy tbilisczyków w gorące lato).

 Z  oddali Pomnik prezentuje się tak:

Plejada świętych Autokefalicznego Kościoła Gruzińskiego:

Razu jednego z siostrą:

Panoramicznie:

I Morze Tbiliskie:


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułZdrada a technologia
Następny artykułOgraniczenia prędkości i kary za ich nieprzestrzeganie.
SylwiaZajdel
Wolontariuszka EVS, która rzuciła pod wpływem chwili swoje poukładane warszawskie życie i wyjechała do małego, górniczego miasteczka Tkibuli w zachodniej Gruzji. Romans z Gruzją rozpisany na dwa głosy, miesięcy dwanaście. Introwertyczka, romantyczka, zdaje się, że jednak domatorka, która wpadła na własne życzenie w macki ekstrawertycznego kraju.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj