Fast food w Hawanie

0

Pierwszego poranka w Hawanie wyruszyłam na poszukiwanie pożywienia. Przechadzałam się ciasnymi uliczkami, zerkałam na obdrapane kamienice i wypatrywałam budek z jedzeniem bądź restauracyjek. Ostatecznie weszłam do bardzo małej knajpki z sześcioma krzesłami ustawionymi pod ścianami. Para Kubańczyków jadła ryż z fasolą. Menu wypisano flamastrem na plastikowej kartce. Wybrałam kanapkę z czymś w rodzaju omletu z serem i gazowany napój limonkowy. Po kilkunastu minutach oczekiwania na stół wjechało moje danie. Z białej pszennej bułki wystawała masa jajeczna.

Nieco później, w okolicach kościoła, przyszedł czas na drożdżowy placek – à la pizza – z serem i papryką. Na koniec lody kokosowe za ok. 80 groszy. To były moje pierwsze doświadczenia jeśli chodzi o kubańską kuchnię. Na początku była radość i ekscytacja, że udało się kupić coś sycącego za 20 CUP (ok. 3,50 zł). Jednak z czasem przyszło znudzenie i refleksja, że Kuba fast foodem stoi!

Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułSeks po niemiecku
Następny artykułZrozumieć Greków
wedrujacaruda
Jestem niespokojnym duchem bez stałego miejsca, gdzie mogłabym zarzucić kotwicę. Gnam do przodu, a przed oczami migają mi mijane krajobrazy i ludzie. Nie poszukują regionu, w którym mogłabym pozostać na stałe. Miłuję się w zmianach. Żyję, aby obserwować, poznawać oraz smakować świat wszystkimi zmysłami. W moim otoczeniu nic nie stoi w miejscu. Wszystko się rusza, pulsuje oraz przechodzi ciągłe przemiany. Nie liczę godzin, nie zastanawiam się co będzie za kilka lat. Najistotniejsze są obecne chwile i dni. Odwiązałam liny, opuściłam swoją rodzinną przystań i żegluję. Przede mną wszystkie cudowności oraz niesamowitości tego świata!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj