Dlaczego Francuzi nie mówią po angielsku?

2

Chyba każdy z nas zetknął się kiedyś z następującym stereotypem dotyczącym Francuzów: nie chcą oni mówić po angielsku (wynika to z ich dumy), będą więc udawać, że nie rozumieją turysty zwracającego się do nich po angielsku i nie zważając na nic, odpowiedzą w swoim ojczystym języku. Dziś wyjaśnię Wam, ile jest w tym prawdy. Muszę od razu zaznaczyć, że z wyjątkiem zupełnie pierwszego kontaktu z mieszkańcami tego kraju (przyjazd Francuzów do Polski w ramach licealnej wymiany), nigdy nie rozmawiałam z „Żabojadami” po angielsku. Ten temat bardzo mnie jednak interesuje (podwójne studia filologiczne zobowiązują) i niezliczone ilości razy poruszałam go z Francuzami. Również pracując w branży turystycznej we Francji, poczyniłam też swoje obserwacje na ten temat, dlatego przechodzę już do rzeczy i wyjaśnię Wam, dlaczego trudno porozmawiać z Francuzem po angielsku.

Francuzi wstydzą się mówić po angielsku.

Takie stwierdzenie zupełnie zmienia odbiór znanego nam stereotypu, prawda? W przeważającej większości przypadków, niechęć do posługiwania się językiem Szekspira nie wynika z dumy, ale właśnie ze świadomości własnych słabości. Francuzi często wstydzą się też swojego akcentu, nawet na tle innych obcokrajowców. Koleżanka Czeszka, która mieszka w Paryżu, opowiadała mi, jak podczas rozmowy o pracę, widząc w CV, że zna płynnie angielski i niemiecki, potencjalny pracodawca powiedział jej: „wierzymy pani na słowo”: weryfikacja umiejętności byłaby dla niego widocznie bardziej stresująca niż dla niej…

W szkole nie uczy się ich komunikacji, tylko gramatyki.

Niestety w tym względzie niewiele się zmienia, z tego, co wiem, wciąż wiedzie prym nauka gramatyki i języka pisanego, a nie tego, jak się dogadać w języku obcym. W dodatku klasy nie są dzielone na pół do nauki języków, trudno więc mówić o skutecznym ćwiczeniu mówienia w takich warunkach. Szkoły językowe zaś praktycznie nie istnieją: uczniowie kończą lekcje tak późno, że w tygodniu nie ma już na to czasu. Używanie języka pisanego chętniej niż mówionego można zaobserwować również w życiu zawodowym: na rozmowie kwalifikacyjnej do pracy, w której języków używałam ustnie, test ich znajomości miałam pisemny.

Sami o sobie mówią, że są kiepscy w nauce języków.

Praktycznie za każdym razem w rozmowie na ten temat pada znamienne zdanie: „my, Francuzi, jesteśmy beznadziejni w nauce języków obcych”. Każdy kij ma dwa końce i zawsze, jak to słyszę, zastanawiam się, na ile to prawda, a na ile łatwa wymówka, która pozwala na to, by się do nauki języków faktycznie nie przykładać.

Języki nie są priorytetem w szkole ani w pracy.

W Polsce kładzie się na to duży większy nacisk, oczywiście można zrozumieć, że sytuacja wyjściowa jest inna: my z samą znajomością polskiego świata nie zwojujemy, a Francuzi dogadają się jednak w wielu miejscach w swoim ojczystym języku. Oczywiście teraz przykłada się do tego większą wagę niż kiedyś, ale powiem Wam, że osobiście mam wrażenie, że tempo zmian w edukacji czy na rynku pracy nie jest zbyt szybkie. Na pewno w Paryżu poliglotów się ceni, jednak na przykład w naszej Bretanii jest to kwestia zupełnie drugorzędna, nad czym niezmiernie ubolewam, bo mój największy atut zawodowy nie jest tu właściwie doceniany. Mimo że przyjeżdżają tu turyści z całego świata, do pracy w branży turystycznej wymaga się angielskiego, a drugi język jest najczęściej postrzegany jako atut, a nie niezbędna umiejętność.

Następują jednak zmiany – angielski jest bardzo „na czasie”.

Tutaj docieramy do kolejnego stereotypu, który głosi, że język francuski bardzo broni się przed anglicyzmami. Może to i kiedyś było prawdą, ale taka sytuacja straciła na aktualności. Anglicyzmy już od dłuższego czasu stopniowo zakorzeniają się w języku francuskim a co najmniej od kilku lat, z wszelkiego rodzaju bilbordów biją slogany reklamowe z angielskimi słowami (lub w całości po angielsku z francuskim tłumaczeniem!), w kobiecych magazynach nie ma strony bez zapożyczeń, nawet gdy istnieje francuski odpowiednik. Czas pokaże, czy ta swoista moda na angielski zagości tu na dłużej i czy pozwoli Francuzom swobodniej mówić w tym języku?


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułNa narty blisko Sztokholmu
Następny artykułSzwajcaria w pigułce i miniaturce
Bretonissime
Poznanianka, dzieląca życie z Francuzem i mieszkająca w Bretanii, o której pisze na dwujęzycznym blogu http://bretonissime.blogspot.fr/ Znajdziecie na nim również mnóstwo ciekawostek kulturowych i praktycznych informacji, które uchronią Was przed niejedną gafą nad Sekwaną i pomogą zrozumieć "Żabojadów". Jako magister filologii romańskiej, zapraszam również do kontaktu w sprawie lekcji francuskiego przez Skype oraz tłumaczeń.

2 KOMENTARZE

  1. ja miałam właśnie takie zdanie po podróżach do Francji lata świetlne temu. Jadąc więc po długiej przerwie ponownie, kilka lat temu nie liczyłam na to że się z kimkolwiek dogadam po angielsku. Jakie było moje zdziwienie gdy dużo osób samo od siebie mnie zagadywało po angielsku właczając w to małżeństwo 80latków :)

  2. Może lepiej, żeby się nie rozgaszczała za bardzo.. kiedy czytam polskie fora albo tzw. korpo-mowę zdaję sobie sprawę, jak bardzo zaśmiecony jest już w tej chwili język polski. Nikt nie wysila się na tworzenie nowych polskich słów na określenie nowych zjawisk, tylko spolszczamy angielskie. Francję przed czymś takim probuje bronić m.in. Académie Française, ale czy da radę..? Czy te zmiany są w ogóle jeszcze do powstrzymania..?
    Bardzo ciekawy artukuł.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj