W marcowej Moskwie wiosna poczyna już sobie całkiem śmiało, niebo lazurowe, słońce uderza po oczach, śnieg szybko topnieje. W Syktywkarze na dalekiej północy też odwilż, ale śnieg i lód tak szybko tam nie stopnieją.
8 marca wylądowaliśmy w stolicy Republiki Komi, Syktywkarze, mieście o nazwie trudnej do wymówienia dla Rosjanina i trudnej dla Polaków. Miejscowi nazywają Syktywkar miastem Y (yyy) ze względu na niespotykane zdublowanie tej litery w kolejnych sylabach. Republika i miasto Y mają o wiele więcej osobliwości, a niedaleko Syktywkaru leży wioska Yb, najstarsza w Rosji osada, której nazwa na literę Y się zaczyna. Chociaż najbardziej znanym miastem Komi jest Workuta, zimna i złowieszcza.
Syktywkarskie lotnisko mieści się w … centrum miasta, a główna ulica (o nazwie Komunistyczna, a jakże) biegnie od budynku portu lotniczego do dworca kolejowego. Przecznice to ulice Socjalistyczna, Karola Marksa i Prospekt Mira, nikomu też tu nie wpada do głowy obalać wielkiego pomnika Lenina spoglądającego na główny plac defiladowy.
Republikę Komi odwiedzali kupcy rosyjscy od XIII-XIV wieku, a Syktywkar był małą osadą kupiecką pod nazwą Uśź-Sysoła (Katarzyna Wielka pod koniec XVIII wieku przemianowała ją na Uść-Sysolsk). Obecną nazwę zyskał w r. 1930 od rzeki Sysoły (w języku komi Sysoła to Syktyw, a kar to miasto). Sama republika została przyłączona do ZSRR w 1921 roku. Największym bogactwem tej północnej ziemi jest tundra (lesotundra) i tajga. Kiedy samolot zaczął obniżać lot przed lądowaniem, zdawało mi się, że połacie lasów są nieskończone. Ciemne plamy tajgi przeplatane plamami śniegu.
Rzeczywiście lasy (przede wszystkim charakterystyczna dla tajgi jodła syberyjska) zajmują tu powierzchnię aż 39 mln hektarów. Oprócz nich bagna, rzeki i jeziora. I średnio 2 ludzi na kilometr kwadratowy.
W Komi mieszkają Komiacy i Komiaczki. Tak nazywają miejscowych Rosjanie, oni sami tego bardzo nie lubią. To tak jakby zamiast Polki powiedzieć Polaczka. Rdzennych Komi jest w Rosji około 350 tysięcy. Znany Komiak to m.in. piosenkarz Walerij Leontiew.
Posługują się oni na co dzień językiem komi. To stary język z trudnej rodziny ugro-fińskich, a więc spokrewniony z węgierskim, fińskim i estońskim; zapisywany w cyrylicy. Nauka komi jest w szkołach republiki obowiązkowa. Wielu Rosjanom się to nie podoba. W ZSRR język komi był tak samo obecny w szkołach, ale nie przymusowy. Zawsze natomiast przestrzegano dwujęzycznych napisów na urzędach czy nazw ulic. W komi tajga to parma, miejscowi żartują, że w związku z tym mogą z powodzeniem produkować szynkę parmeńską i parmezan.
Faktycznie produkuje się tu przepyszne wędliny drobiowe, a chlebofabryka wypuszcza chleb o recepturze i smaku niezmienionym od kilkudziesięciu lat. Oczywiście to mógł stwierdzić tylko mój mąż, który się tu urodził i wychował i ze wzruszeniem wrócił do smaków dzieciństwa.
Lokalna jest jeszcze sałata, wódka i tzw. balsamy lecznicze, o zawartości alkoholu powyżej 42 %, na bazie syberyjskich traw i ziół.
Rybkę dowozi się z Archangielska, kawior też tańszy niż w stolicy. Przepysznych grzybów gruzdi (mleczaj okazały) nie udało nam się dostać, nie ma sezonu. Wszystkie pozostałe produkty i towary, włącznie z wodą mineralną, są bardzo drogie. Na ulicy wiszą reklamy nowo otwartych hurtowni z moskiewskimi cenami, które są niższe. Cóż, odległość robi swoje.
Co właściwie robiłam w Syktywkarze, jakich ludzi spotkałam i jakie odkryłam tajemnice? O tym już jutro w kolejnym odcinku :)
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony:
Hej, niestety nie mogę ze względu na finanse. Ale to była podróż związana z rodzinnymi interesami :)
Często organizujesz sobie takie wyprawy ?