Kiedy mężczyzna wraca do etapu przedszkola – gruziński FOCH

3

Dobra. Znowu o facetach. Doigrałam się. Wychodzi na to, że w wielu oczach dzięki temu blogowi na wieki wieków pozostanę bitchface feministką, lustrzanym odbiciem mizogina i nikt mnie na żonę nie weźmie (pod uwagę nawet), bo jeszcze pogryzę (biada mi). Przynajmniej w anturażu kaukaskim. Wróć. Niezupełnie kaukaskim. Kaukaz to wszak też inne narody, to Armenia z ich szarmanckimi mężczyznami (teraz to wiem), która ratuje honor całego regionu, a nie tylko Gruzja, która zgodnie ze swoją dominującą naturą, chce chyba zbierać całą skojarzeniowo-turystyczno-profitową śmietankę dotyczącą tego kierunku świata. Rozmawiam z dziewczynami i kobietami, które tu trafiają. Dużo. Nasłuchuję się opowieści, które otwierają mi szeroko oczy – z obrzydzenia, niedowierzania, szoku, bezradności. Jest dla mnie rzeczą absolutnie niepojętą, iż w Gruzji, w relacjach damsko-męskich powtarza się z uporem maniaka jeden schemat behawioralny (odnosi się zresztą nie tylko do obcokrajowców).

Kilka delikatniejszych przykładów:

Stalker lokalny. Któryś z kolei. Później okazuje się, że sąsiad. Zdobywa mój numer telefonu. Smsuje zawzięcie – rano, wieczór, we dnie, w nocy („będę zawsze ku pomocy…”) plus za każdym razem, gdy mnie gdzieś zobaczy, oczywiście z ukrycia, mimo że raz i dobitnie dałam mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. Wysyła wiadomość na fb – zaprasza, a potem pyta – no to teraz wiesz kim jestem, na pewno przeglądałaś moje fotki, i co, nadal nie chcesz mnie poznać? GWARANTUJĘ, że nie będziesz żałować, wiem to na pewno, że jesteśmy sobie pisani, uwierz, przyjmij to uczucie…(sic!). Odpowiadam po raz kolejny, mając nadzieję, że ostatni – „nie!”. Ale jak widać – w to mu graj. Nadal śle smsy, które są w tonie coraz bardziej roszczeniowym, agresywnym, „dlaczego nie odpowiadasz, tak trudno odpisać?”. No. Debil. Tak jak gdyby to był mój bez mała obowiązek odpowiadać pierwszemu, lepszemu creeperowi. Ostateczne rozwiązanie kwestii stalkerowej w tym przypadku scedowuję na mojego szefa, który jako (jeszcze) jego przełożony stawia kropkę nad i. I… jest spokój. Uff.

creepy-guy

Z początku pobytu – o bardzo wczesnej godzinie wparowuje mi do mieszkania kolega – Gruzin, młode chuchro. Obgadujemy sprawę, skoro już przyszedł, nawet jeśli dopiero świta, i na koniec proszę go bardzo uprzejmie, aby mnie już zostawił samą, bo chcę się jeszcze na chwilę położyć, zwłaszcza, że jestem piekielnie chora i ledwo kontaktuję. Reakcja jest natychmiastowa, niemal jak by został spoliczkowany: blednieje, wstaje bez słowa, mina obrażonej panienki, zacietwierzenie kompletne, przegląda się w lustrze nie zwracając już na mnie uwagi, wychodzi bez pożegnania, prawie trzaska drzwiami, potem zauważam usunięcie mnie z facebooka :D Fala następstw miażdżąca. Jestem zdruzgotana! O krok od samobójstwa…

45284_387262661311494_164181236952972_990494_1989847211_n_small

Koleżanka Oli, Polka, przyjeżdża w odwiedziny do Gruzji z Armenii, gdzie mieszka. Nie jest przyzwyczajona do natarczywości ze strony przypadkowych mężczyzn, gdyż w Armenii (dlaczego nie pojechałam na rok do Armenii zamiast do Gruzji, whyyyy?!) nie jest to spotykane, relacje są tam bardzo wyważone, zdystansowane i pełne szacunku wobec siebie nawzajem. Podczas samotnego spaceru po Tbilisi, wpada w oko przeciętnemu, upierdliwemu creeperowi – no i zaczyna się, ten jeździ za nią, i co rusz wyskakuje zastępując drogę, obsypując komplementami, domagając się wspólnego wyjścia na kawę. Koleżanka w pewnym momencie doprowadzona do szału impertynenckim nagabywaniem, wpada w ostry ton, mówiąc delikwentowi bardzo dobitnie, że nie, nie jest zainteresowana żadną randką, nigdy, never, niemals, nikogda. Obcy facet jest potwornie oburzony tym, jak „taka piękna kobieta może się tak agresywnie i nieodpowiednio do niego odnosić”. A ona ino tylko podziękowała…Weź tu się połap!

Przypadkowy gruziński znajomy na fb, podlegający kasacji zaraz po wybyciu z Gruzji (no cóż, taka prawda, niech mnie nazywają okrutnicą „bez serca”; przypominam, że Gruzini traktują facebooka wielce poważnie, niczym nabożną świątynię social media):
G.: co tak nic nie piszesz, zapomniałaś już o mnie? (me: ale że co? prawie się nie znamy człowieku..)
ja: a mam pisać o czymkolwiek? powinnam?
G.: skoro nie rozmawiamy ze sobą, to mi niepotrzebne takie znajomości na fejsbuku (coraz bardziej bliski kategorycznego focha)! czyli tobie wszystko jedno, tak?
ja: tak, G., nie znam cię nawet, wiec mi wszystko jedno, przepraszam…
G.: davai, usuwam cię ze znajomych!! (krew w żyłach mi zamarza, :D, i CO teraz, jak żyć?!)
ja: ok, usuwaj… ;)
G.: (mocno już rozsierdzony, chyba spodziewał się, że będę go błagać o łaskę nieścinania wirtualnej głowy): wiesz, myślałam, że jesteś inna, albo to Gruzja cię tak ZEPSUŁA (sic! no w sumie chłopczęto ma rację – Gruzja nastawiła mnie bojowo, ale czy ja się o to prosiłam…)
ja: poka! ;)
G.: wiązanka przekleństw…

;)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

Zatem rzeczą niepojętą i niespotykaną w moim odczuciu jest nawet nie tyle namolność facetów, bo to jest na porządku dziennym także i w paru innych krajach (co wcale nie czyni jej łatwiejszej w przyswajaniu), ale właśnie ten unikalny, MĘSKI FOCH, święte oburzenie, kiedy kobieta OŚMIELA się powiedzieć grzecznie (!), jedynie czasem – będąc już mocno wyprowadzoną z równowagi – nieco bardziej podniesionym głosem – „nie, dziękuję, nie jestem panem zainteresowana”. Jak dziecko, jak mały chłopiec z twarzą czerwoną z wysiłku, co to tupie nóżką przed sklepem z zabawkami, żeby wymusić na mamusi jakiegoś fajnego resoraka z importu. Chcę już, tu, teraz, natychmiast! Mamoooooooo!!!!!!


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułLaotańskie Opowieści: Najtańsza whisky na świecie?
Następny artykułJinmen- złota brama do Tajwanu
SylwiaZajdel
Wolontariuszka EVS, która rzuciła pod wpływem chwili swoje poukładane warszawskie życie i wyjechała do małego, górniczego miasteczka Tkibuli w zachodniej Gruzji. Romans z Gruzją rozpisany na dwa głosy, miesięcy dwanaście. Introwertyczka, romantyczka, zdaje się, że jednak domatorka, która wpadła na własne życzenie w macki ekstrawertycznego kraju.

3 KOMENTARZE

  1. Zabawny opis :)

    Może same Gruzinki traktują ich inaczej i znoszą jakoś te amory, chociaż skoro śluby na szybko załatwiane po rodzinie to nie. Opinia łatwej słowianki, czy w ogóle kobiety z obcego kraju musi tam bardzo ciążyć :)

  2. Zabawni ci Gruzini. A jakbyś porównała Polak do Gruzina? Jesteśmy tak samo upierdoliwi jak oni?:) Bo po swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie. Zupełnie się nie napraszam :)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj