Wieniec laurowy, czyli opuszczam mury szkolne w Niemczech

0

Ostatnimi moimi wpisami przeprowadziłam Was przez zawiłe zakamarki niemieckiego systemu szkolnictwa prowadzące do uzyskania wymarzonego dyplomu matury, pozostańmy zatem jeszcze chwilę na mecie wielu lat „męki i wkuwania” (jakże ciężkiego mogliście przeczytać w moich poprzednich wpisach). Dzisiaj jednak już przyjemniej, jako że zabiorę Was na bal maturalny!

Zdana matura oznacza w Niemczech wielką fetę. Najpierw na początku czerwca abiturienci organizują tzw. Abistreich. Wymalowani na kolorowo farbami, poprzebierani ciągnę w pochodach przez różne miasta Niemiec. W naszym regionie wynajmują traktory, które przystrajają i obklejają plakatami, a następnie przejeżdżają na nich przy akompaniamencie głośnej muzyki przez centrum miasta. Nieraz Abistreich kończy się w byłej szkole, gdzie maturzyści w wersji nazwijmy to „mniej cywilizowanej” organizują powtórkę z demolki szkoły, a w wersji bardziej kulturalnej np. grilla wspólnie z nauczycielami. Uwieńczeniem świętowania jest bal maturalny, który ma miejsce już po zakończeniu roku szkolnego. Oznacza to, że sezon bali maturalnych rozpocznie się wraz z końcem czerwca, ale ja chcę Wam opowiedzieć o balu, na który zostaliśmy zaproszeni z moim Najcudowniejszym Pod Słońcem Mężem w zeszłym roku. Zdana matura jest bowiem w Niemczech tak wielkim świętem (mam wrażenie, że nawet większym niż ukończone studia), że na bal maturalny abiturienci idą w gronie całych rodzin i przyjaciół. W lipcu zeszłego roku miałam zatem przyjemność wziąć udział w takiej zabawie w stolicy Saksonii Anhalt – Magdeburgu. Bal był nieprzeciętny, bo i szkoła do przeciętnych nie należy. Gimnazjum (odpowiednik naszego liceum ogólnokształcącego) Siemensa kształci elitę intelektualną. Uczniowie szkoły mają na swoim koncie osiągnięcia w międzynarodowych olimpiadach chemicznych, fizycznych, konkursach dedykowanym wynalazkom w robotyce itp. Po tradycyjnych przemówieniach dyrektora szkoły, przedstawicieli Rady Uczniowskiej, programie artystycznym itp. nastąpił najważniejszy moment wieczoru – rozdanie świadectw. Każdy uczeń był wyczytywany z imienia i nazwiska, na scenie wręczano mu pięknie oprawione świadectwo i… wieniec laurowy (ten akurat stanowi prywatnę tradycję tej szkoły). Tak uhonorowany delikwent prezentował się mniej więcej następująco:

Najbliżsi obserwowali całę uroczystość z miejsc przy dużych okrągłych stołach.

Po oficjalnej części otwarto bufet i przyszedł czas na tańce.

A to już zdjęcie z innego balu maturalnego w wydaniu mniej ekskluzywnym.

_MG_0420.1

I tak to mniej więcej wygląda u naszych sąsiadów za Odrą. Niektóre szkoły dzielą rozdanie świadectw i bal na dwie uroczystości, inne łączą je w jedną, ale stałym constant jest fakt, że bal odbywa się po zdaniu matury.

 

 


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułEgzotyczne, tropikalne wyspy stają się rajem utraconym:-(
Następny artykułTam, gdzie Bałtyk jest na południu…
Sbundowani
Mam na imię Katarzyna i choć z wykształcenia jestem w pierwszej linii germanistką, to znajomi za sprawą wszystkich moich pasji nazywają mnie "Kobietą Renesansu". W moim życiu zawodowym zajmuję się głównie promocją Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz integracją międzykulturową, która to działalność zaprowadziła mnie min. do Parlamentu Niemieckiego. Na swoim koncie mam też serię wystaw w galeriach niemieckich poświęconych naszemu kawałkowi Europy. Nie jestem typową emigrantką "za chlebem". Właściwie to zawsze chciałam żyć w Polsce. Dwa razy już mieszkałam w Niemczech i za każdym z tych razów próbowano mnie przekonać, bym tu została, ja jednak uparcie jak bumerang wracałam na łono ojczyzny. Jest jednak takie powiedzenie "do trzech razy sztuka", które w moim przypadku miało swoje przełożenie... a zadbał o to ze wszystkich sił Mój Najcudowniejszy Pod Słońcem Mąż (ksywka ta stanowi uśmiech w stronę Ephraima Kishona, satyryka węgiersko-izraelskiego pochodzenia (urodzony jako Ferenc Hoffmann w 1924 na Węgrzech, „ponownie narodzony” w 1949 jako Ephraim Kishon w Izraelu który pisząc o swojej drugiej połówce używał określenia „Najcudowniejsza Ze Wszystkich Żon”) Bliżej mogliście nas poznać z serii artykułów w "Przyjaciółce":)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj