Tam, gdzie Bałtyk jest na południu…

0
Stockholm i Archipelag stockholmski były celem naszego ponad tygodniowego urlopu w lipcu 2015 roku. Zielono… Niebiesko… Błogo… Rodzinnie…
Większość czasu w Szwecji spędziliśmy na jednej z ponad 24 000 wysp archipelagu, wyspie Gällnö.
Na wyspę dotarliśmy statkiem z portu Stockholm Strömkajen po około 2 godzinach rejsu.
Stałymi, całorocznymi mieszkańcami Gällnö jest około 30 osób. Nie ma tutaj ruchu samochodowego. Mieszkańcy przemieszczają się na rowerach lub quadach. Kiedy wybierają się w odwiedziny do znajomych na inną wyspę nie wsiadają w samochód i nie mkną szosą czy autostradą, lecz pakują się do swoich łodzi lub jachtów, płynąc po wodach Morza Bałtyckiego. Tutaj Bałtyk, z uwagi na ogromą ilość wysp i wysepek, które się na nim znajdują, przypomina połączone ze sobą jeziora.
Mieszkaliśmy w jednym z wynajmowanych przez szwedzką familię Hedlund, uroczym domku. Domek wyposażony był we wszystko, czego potrzeba człowiekowi na wakacjach i w to, czego człowiek nie wie, że potrzebuje. Do naszej dyspozycji mieliśmy m. in. sprzęt i miejsce do gry w ping-ponga i badmintona, trampolinę, rowery, wędki, dwie łódki, mnóstwo zabawek dla dzieci, grilla oraz saunę (używaną przez nas, nie wiedzieć czemu, 0 – słownie 'zero’ – razy).
2015_07_12_16_59-001
Poza sauną i wędkami korzystaliśmy ze wszystkiego.
Jedną z większych frajd było pływanie łódką wyposażoną w silnik zaburtowy (w Szwecji można pływać bez uprawnień z silnikiem do 10KM). I tak, korzystając z łódki, wypływaliśmy na 'szerokie’ wody Bałtyku, zwiedzając okolicę i robiąc zakupy w jedynym na naszej wyspie sklepie, Gällnö Handelsbod (sklep, restauracja, hostel). Żeby dotrzeć tam drogą morską musieliśmy opłynąć pół wyspy. I nie jest ważne to, że szybciej było nam pokonać trasę z domku do sklepu na rowerach czy na nogach. W końcu, jak często pływa się na zakupy łódką? :)
2015_07_13_13_10
Łódką pływaliśmy prawie codziennie. Najczęściej we dwójkę, czasami ktoś do nas dołączał. Pewnego dnia wypłynęliśmy we czwórkę, z Kuzynką i Kuzynem. Wiatr we włosach, bryza i uśmiech na twarzy. Beztroska. Dzieci z Bullerbyn.
I nagle… „Pyrkosz, pyrkosz i … nie płyniesz.”
Silnik się zepsuł… Nie, nie przywaliliśmy w nic, po prostu stwierdził, że dalej z nami nie płynie.  Akurat w momencie, kiedy jesteśmy po drugiej stronie wyspy, kiedy nasz 'port’ jest spory kawałek od nas. Na szczęście jesteśmy niedaleko brzegu (o, jaka szkoda, że to nie jest brzeg koło naszego domku!).
Kuzyn łapie za wiosła i wiosłując w rytmie szantów „Hiszpańskie dziewczyny” :) lecących z głośnika telefonu, dobija naszą łajbą do nieznanego nam brzegu, na szczęście naszej wyspy.

Plan jest następujący: zostawiamy przycumowaną łódź w tym miejscu (zgodnie ze szwedzkim prawem o powszechnym dostępie do natury możemy to zrobić legalnie, gdziekolwiek chcemy), drałujemy do naszej przystani, odpalamy drugą łódź, przypływamy po 'złom’ i bierzemy go na hol.

Siedzimy tak jeszcze chwilę, sącząc piwo i dopracowując nasz plan do perfekcji. I kiedy zbieramy się w drogę, by go zrealizować, podchodzi do nas Pani Szwedka. Po przedstawieniu jej naszej sytuacji i wysłuchaniu kilku uwag na temat ilości kapoków, jaka powinna być na łodzi oraz trzeźwości załogi (Droga Pani Szwedko, załoga nie piła w trakcie rejsu!), plan ulega zmianie. Kolega Pani Szwedki, Pan Szwed z małżonką, z przyjemnością nas zholują. Po podpięciu przez nas liny do naszej łodzi (w sposób udający 'pro’), od Pana Szweda pada pytanie, jak szybko ma płynąć. Nie wiedząc, czego się mamy spodziewać, pada z naszej strony odpowiedź wydająca się najbardziej bezpieczna: ze średnią prędkością. Chyba nasze miny mówiły: wolno!, bo faktycznie w ten sposób docieramy na naszą stronę wyspy…
Szwedzi to bardzo uprzejmy i pomocny naród. My, Polacy, znani z gościnności, po prostu zaprosilibyśmy takich rozbitków do domu zamiast ich holować, rozpaczając wspólnie nad ich losem :)
2015_07_17_16_36-001
Gdyby ktoś chciał kiedyś wybrać się ze swoimi znajomymi lub rodziną na wyspę, tutaj www.gallnocabins.se znajdzie namiary na właściciela domków, a na stronie www.visitskargarden.se/en więcej informacji o tej i o innych wyspach Archipelagu stockholmskiego.

Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułWieniec laurowy, czyli opuszczam mury szkolne w Niemczech
Następny artykułWysokie temperatury, jak je przetrwać?
Sagitta
Jeśli ktoś z Was grał w Gothic II/Gothic II: Noc Kruka, to pewnie pamięta ukrytą pośród lasu, w okolicach farmy Sekoba, jaskinię i mieszkającą w niej Sagittę. Kim jest Sagitta? Zielarką i uzdrowicielką, przekonaną, że wszyscy w okolicy mają ją za starą wiedźmę i przychodzą do niej tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują. Wiedźmą nie jestem. Przynajmniej nie starą... :) Zielarką również nie. Ale mogę Was uzdrowić! :) Zabiorę Was w piękne miejsca, które odwiedziłam, od czasu do czasu ugotujemy coś razem, pokażę Wam kraj 'czekoladą płynący', w którym obecnie mieszkam. Możecie przychodzić tu tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujecie :) Chociaż mam wielką nadzieję, że będziecie stałymi Gośćmi...

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj