Co roku w listopadzie wyglądam z niecierpliwością grudnia, a gdy ten nadejdzie zakochuję się niezmiennie w niemieckich jarmarkach bożonarodzeniowych i całej przedświątecznej atmosferze, jaka wtedy króluje w Niemczech. W tym roku udało mi się wreszcie zrealizować coś, na co od lat miałam ochotę, tylko w wypełnionym po brzegi kalendrzu adwentowym brakowało mi już czasu – pojechałam na Weihnachtsmarkt do Quedlinburga. O tym przecudnym miasteczku wspominałam już w poście „8 miejsc, które warto odwiedzić w Niemczech Środkowo-Północnych. Gdy się w nim prawie 12 lat temu zakochałam, nie wiedziałam, że piękne o każdej porze roku staje się szczególnym miejscem zimą. Quedlinburg wypracował sobie bowiem w ostatnich latach opinię „Miasta adwentu” z jednym z najsłynniejszych na całe Niemcy jarmarkiem bożonarodzeniowym.
O owym jarmarku słyszałam już przeróżne opowieści, które tylko powiększały mój apetyt na wizytę. Gdy w końcu w tym roku jechałam, by osobiście go zobaczyć cieszyłam się jak małe dziecko. Nie rozczarowałam się. Apetyt został nie tylko zaspokojony: było tak cudnie, że niewiele mi teraz brak do osoby uzależnionej. Zwiedziłam jarmarki bożonarodzeniowe w przeróżnych miastach, nigdzie żaden tak mnie nie urzekł, jak ten w Quedlinburgu. Co go odróżnia od innych? Przede wszystkim, że nie ogranicza się do drewnianych budek ustawionych na głównym placu względnie kilku sąsiednich ulicach. Tutaj całe miasto staje się Weihnachtsmarktem. Poza jarmarkiem w tradycyjnym wydaniu w sercu miasta, w stanowiska jarmarkowe zamieniają się poddasza, piwnice, zaadeptowano nawet ruiny dawnej kamieniczki przy Marschlinger Hof 7, która spłonęła w noc sylwestrową 2004/2005. Rozsypane po całej miejscowości 24 podwórka adwentowe nęcą smakowitą kuchnią, trunkami oraz różnymi eventami. To wszystko sprawia, że jarmark w Quedlinburgu jest swoistego rodzaju bożonarodzeniowym jarmarcznym labiryntem z tysiącem zaułków i odgałęzień.
Podwórko nr 7 |
Podwórko nr 14 |
Obok tradycyjnego grzańca
Zupa dnia: Grzaniec |
skosztować można także innego trunku, który jak się okazuje należy do jednej z tradycji adwentowach w Niemczech (a myślałam, że już wszystkie są mi znane): Feuerzangenbowle.
Jego bazą jest rum, a procedura jego przygotowania wygląda na dość skomplikowaną. Tak się składa, że w tym roku dostałam na imieniny cały potrzebny sprzęt do przygotowania tego napitku w domu. Gdy znajomy dowiedział się, że ta tradycja nie jest mi jeszcze znana zadbał od razu o wypełnienie luki w mojej wiedzy. Teraz czekam, aż Najcudowniejszy Pod Słońcem Mąż pokaże mi, jak się do tego całego arsenału zabrać. Chcąc mi zafundować wesję full wypas zakupił już film o tym samym tytule co nazwa trunku. Ponoć ogląda się go podczas picia Feuerzangenbowle.
„Feuerzangenbowle” na ekranie dla pijącej i niepijącej publiczności |
Co jeszcze czyni Quedlinbuirg miejscem tak szczególnym w okresie oczekiwania na Boże Narodzenie? Codziennie o konkretnej godzinie w jego centrum otwierane jest okno w jednym z tam usytuowanych domów. Podobnie jak to znamy z czekoladowych kalendarzy adwentowych z tą różnicą, że tutaj zamiast garści czekoladek na zebranych czeka kolęda tudzież bajka. W niektóre dni publiczność ma przyjemność obejrzenia krótkiego spektaklu teatralnego. Aby rozpoznać, które okno danego dnia zostanie otwarte trzeba szukać czerwonej gwiazdy.
I na koniec oczywiście dekoracja. Nawet przeróżne zakamarki są pięknie udekorowane.
Zapraszam Was zatem na krótki spacer po tamtejszym jarmarku bożonarodzeniowym:
W międzyczasie można się ogrzać przy koksowniku |
Pozostałości po dawnej kamieniczce przy Marschlinger Hof 7 |
Na rynku przed ratuszem |
O czym jeszcze nie wspomniałam? Całości dopełniają sklepiki udekorowane w bajecznym stylu.
Jeśli zatem w swoich planach macie kiedyś wypad do Niemiec na jarmark bożonarodzeniowy, mówię Wam: nie zadawalajcie się czymś, byle by było. Jedzcie do Quedlinburga!
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy: 11
Wszystkie wyświetlenia strony: 18