Karnawał w Niemczech

0

Weiberfastnacht, tak nazywa się w Niemczech ostatni czwartek karnawału, aczkolwiek trzeba tutaj nadmienić, że nie w całym kraju dzień ten, jak i sam karnawał jest świętowany podobnie. Podczas, gdy w katolickich regionach u naszego zachodniego sąsiada okres pomiędzy Bożym Narodzeniem, a Wielkim Postem jest podobnie jak u nas czasem zabawy, to na obszarach zdominowanych przez protestantyzm nie obserwuje się już takiego szaleństwa.

Niemieckim „centrum karanawałowym” jest land Nadrenia – Westfalia, za stolicę obchodów uchodzi zaś Kolonia.  Ostatni czwartek karnawału to dzień królowania kobiet. Panowie kryjcie się tego dnia, bowiem uzbrojone w nożyczki panie bezkarnie obcinają każdemu napotkanemu mężczyźnie krawat – symbol władzy, którym to aktem ofiara jest jej pozbawiana. Ale gra tego dnia toczy się tak naprawdę o większą stawkę. Punktualnie o godzinie 11:11 tysiące kobiet w wielobarwnych kostiumach szturmuje drzwi ratuszy w Düsseldorfie, Bonn, Kolonii, Moguncji oraz w innych niemieckich miastach, by obciąć krawaty urzędnikom i otrzymać symboliczny klucz do bram miasta. Po tak przeprowadzonej akcji rządy nad miastem przechodzą w ręce pań!

Dlaczego atak na obiekty władzy rozpoczyna się dokładnie o tak dziwnej godzinie? Ano zdziwicie się mocno, ale w Nadrenii – Westfalii Karnawał zaczyna się jeszcze przed… Adwentem. Co roku 11 listopada o 11:11 ogłaszane jest rozpoczęcie „Piątej Pory Roku”, czyli Karnawału! Napisałam w Nadrenii – Westfalii, ale gdy mieszkałam w Berlinie, to moja dobra znajoma nakupowała dla mnie 11 listopada łakoci (pączków i faworków, czyli tych smakołyków, które my pałaszujemy w Tłusty Czwartek) z racji rozpoczęcia karnawału:) Ta nietypowa dla nas data rozpoczęcia okresu największego w ciągu całego roku szaleństwa wywodzi się to stąd, że po ustaleniu w 354 roku daty świętowania narodzin Chrystusa przewidziano również okres postu mający być czasem oczekiwania na to radosne wydarzenie. Podobnie jak w przypadku postu przed uroczystościami Wielkiej Nocy miał być to okres, w którym obowiązywał zakaz spożywania mięsa. Należało więc najeść się go wcześniej do syta (od czego to wywodzi się nazwa Karnawału: z włoskiego carne vale –  pożegnanie mięsa). Tak miał narodzić się tzw. Mały Karnawał. Świętuje się go 11.11, a po tej aczkolwiek krótkiej, alej obfitej inauguracji rozpoczyna się okres oczekiwania na Boże Narodzenie. Sam Adwent zaczyna się jednak często później. Skąd zatem to przywiązanie do 11? Już w średniowieczu liczba ta symbolizowała „żart” oraz „błazenadę”.

Powszechne szaleństwo rozpoczyna Święto Trzech Króli (06.01). Wcześniej praktykowano w Niemczech jeszcze tradycję, która dziś jest tam praktycznie zapomniana. Dzień przed 6. stycznia spożywano tzw. cisto królewskie, które zawierało jedno ziarenko fasoli, lub bobu. Jego znalazcę w nagrodę koronowano na „fasolowego króla”, ale nie tylko ten zaszczyt był jego udziałem. Nowo obrany król był zobowiązany  do zorganizowania balu maskowego.

Punkt kulminacyjny karnawału przypada na jego ostatni tydzień. Wówczas dni tygodnia noszą imiona kwiatów: Goździkowa Sobota, Tulipanowa Niedziela, Różany Poniedziałek, Fiołkowy Wtorek. Od soboty do poniedziałku odbywają się zabawy uliczne, ale najważniejszy i najbardziej uroczysty jest poniedziałkowy pochód karnawałowy szczególnie celebrowany w Kolonii. Miasto to jest stolicą niemieckiego Karnawału. Z tej okazji wielu pracodawców w Nadrenii-Westfalii daje swoim pracownikom wolne, mimo że nie jest to ustanowione ustawowo. Takich przywilejów nie mają mieszkańcy stolicy Karnawału w Niemczech Północnych: Brunszwiku. Tutaj wielka feta uliczna jest organizowana w Tulipanową Niedzielę i w tym roku uparłam się, by pojechać i przeżyć  ją na żywo. Już od kilku lat miałam ochotę na szaleństwo karnawałowe w Kolonii, ale ponieważ Różany Poniedziałek nie jest w naszym landzie dniem wolnym, toteż zawsze był problem z realizacją tych ciągot. Postanowiłam zatem zadowolić się imprezą uliczną o mniejszej skali, ale jakby nie było stanowiącym pożegnanie Karnawału na niemiecką modłę.

Czy Kolonia, czy Brunszwik, w korowodach ulicznych bierze udział pełno ludzi. Na platformach prezentują się przebierańcy, którzy tańczą, śpiewają, wygłupiają się i rzucają do stojących gapiów cukierki. Mniam, mniam:)

Ponieważ jest to czas, gdy wszystko jest dozwolone, można się zatem pośmiać także z władzy. Kostiumami są często ogromne, zakładane na całe sylwetki maski, które w sposób karykaturalny przedstawiają polityków i komentują wydarzenia polityczne z ostatniego roku. Kolonia ma szczególnie długą historię w karnawałowych wystąpieniach politycznych. Jednym z tych, które wyjątkowo zapisało się w pamięci było wystąpienie w latach 30-tych Przewodniczącego Komitetu Kolońskiego Karnawału, który w swoim przemówieniu otwierającym uroczystości nawiązał do obozu koncentracyjnego w Dachau. Za te słowa został aresztowany przez nazistów.

W 2015 w ramach wewnętrznej cenzury zastopowano budowę platformy nawiązującej do ataku terrorystycznego na „Charlie Hebdo”. Wywołało to spore oburzenie. W prasie można było znaleźć komentarze, że atak na redakcję francuskiego czasopisma był atakiem na ludzi głoszących wolność słowa. Za skandal uznano zastopowanie tej wolności podczas kolońskiego karnawału, gdzie „wolność błaznów to najważniejsze prawo”. Nie są to jedyne historie zza kulis wielkiej nadreńskiej fety. Były już przypadki postawienia artystów projektujących platformy przed sądem za znieważenie i obrazę. Panuje jednak ogólne przekonanie, że kto nie umie krytycznie spojrzeć na pewne kwestie i nie umie śmiać się z siebie, nie umie się bawić.

W tym roku można spodziewać się w Kolonii karykatur Trumpa oraz nawiązania do Brexitu. Ale i w Brunszwiku pojawiły się tu i tam motywy inspirowane dzisiejszą sytuacją polityczną na świecie.

O tak, Niemcy potrafią się zabawić! Natomiast co może dziwić, to fakt, że we wtorek (czyli w polskie Ostatki – najważniejszy dzień Karnawału u nas) w niektórych miejscowościach nasi zachodni sąsiedzi odsypiają poniedziałkowe szaleństwo i powoli przygotowują się do nadchodzącego Wielkiego Postu, podczas gdy my przebieramy się, chodzimy po domach, albo bawimy się na balach. Niezależnie gdzie, życzę Wam szałowej końcówki karnawału:)!


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułZarezerwuj pranie w Szwecji
Następny artykułOstatki po grecku
Sbundowani
Mam na imię Katarzyna i choć z wykształcenia jestem w pierwszej linii germanistką, to znajomi za sprawą wszystkich moich pasji nazywają mnie "Kobietą Renesansu". W moim życiu zawodowym zajmuję się głównie promocją Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz integracją międzykulturową, która to działalność zaprowadziła mnie min. do Parlamentu Niemieckiego. Na swoim koncie mam też serię wystaw w galeriach niemieckich poświęconych naszemu kawałkowi Europy. Nie jestem typową emigrantką "za chlebem". Właściwie to zawsze chciałam żyć w Polsce. Dwa razy już mieszkałam w Niemczech i za każdym z tych razów próbowano mnie przekonać, bym tu została, ja jednak uparcie jak bumerang wracałam na łono ojczyzny. Jest jednak takie powiedzenie "do trzech razy sztuka", które w moim przypadku miało swoje przełożenie... a zadbał o to ze wszystkich sił Mój Najcudowniejszy Pod Słońcem Mąż (ksywka ta stanowi uśmiech w stronę Ephraima Kishona, satyryka węgiersko-izraelskiego pochodzenia (urodzony jako Ferenc Hoffmann w 1924 na Węgrzech, „ponownie narodzony” w 1949 jako Ephraim Kishon w Izraelu który pisząc o swojej drugiej połówce używał określenia „Najcudowniejsza Ze Wszystkich Żon”) Bliżej mogliście nas poznać z serii artykułów w "Przyjaciółce":)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj