EuroTrip! Ahoj przygodo! cz.1/5

4

EUROTRIP! Moją ekscytację zrozumie chyba każdy fan podróży!
Chcę się z Wami podzielić tym, co zwiedziłam razem z czwórką moich znajomych w czasie 17-dniowej objazdówki samochodem na trasie Polska – Czechy – Austria – Słowenia – Chorwacja – Węgry – Słowacja – Polska. To był super intensywny czas, z którego czerpaliśmy ile tylko się da!

O tym, że chcemy zorganizować EuroTripa zdecydowaliśmy ze znajomymi w październiku. Od początku wiedzieliśmy też, że ma to być lipiec, a naszym głównym celem będzie Chorwacja. Wszystkie pozostałe „szczegóły” dogadywaliśmy w trakcie 9-miesięcznego odliczania dni do 1 lipca. Dzielę się z Wami naszym planem i wspomnieniami mając nadzieję, że staną się one inspiracją lub wskazówką do zorganizowania tak wspaniałej podróży jak nasza!

Dzień 1 z 17 – Polska: Energylandia

Pierwszy punkt naszej wyprawy znajdował się jeszcze w Polsce. Uznaliśmy, że to, czego nam potrzeba na początku urlopu to wyrzucić z siebie nagromadzony stres i napięcie. Postawiliśmy na adrenalinę i odrobinę ekstremalnej rozrywki! Odwiedziliśmy ENERGYLANDIĘ w Zatorze w Małopolsce (4-4,5 godziny drogi z Warszawy). I to był strzał w dziesiątkę! Choć początkowo planowaliśmy tam spędzić ok. 4 godziny to ostatecznie byliśmy ok.6 i wyszliśmy jako jedni z ostatnich gości. Pomimo, że nasza średnia wieku oscyluje w okolicy 30-tki to bawiliśmy się świetnie! Zaczęliśmy (zdawałoby się delikatnie) od zjazdu małym wagonikiem do wody, ale już to spowodowało, że ‘banan’ pojawił się na naszych twarzach. Potem było jeszcze lepiej! Najwięcej emocji wzbudziły w nas pokazy kaskaderskie (chłopaki robią kawał dobrej i spektakularnej roboty!!) oraz 2 rollercoastery – Formuła (prędkość kolejki wynosi nawet 100 km/h) i Mayan (gdzie przeciążenia dochodzą do 5G). To są wisienki na torcie Energylandii, ale gwarantuję, że nie brak tam też innych atrakcji, które wywołają uśmiech, śmiech, krzyk ze strachu i uwolnienie emocji! A przecież właśnie po to chodzi się do takich miejsc! W sezonie za całodobowy bilet normalny zapłacicie 109zł. W tej cenie macie dostęp do wszystkich atrakcji oferowanych przez Energylandię bez żadnych dodatkowych opłat.

Nocleg postanowiliśmy spędzić w Czechach, żeby mieć bliżej do kolejnych zaplanowanych atrakcji. Noc spędziliśmy w wiosce Pribor, gdzie za płotem mieliśmy festyn i kino letnie. Było wesoło, choć po krótkim spacerze i emocjach całego dnia, padliśmy spać.

 

Dzień 2 z 17 – Czechy: Brno

Plan był taki, że jedziemy zwiedzać jasknię Punkevni oraz przepaść macochy. Ale plan sobie, a życie sobie! Po dojechaniu na miejsce okazało się, że biletów na dziś już nie ma. Nie ma też możliwości zrobienia rezerwacji na kolejny dzień, bo pula biletów objętych rezerwacją też się wyczerpała. Poinformowano nas jednak, że jeśli przyjedziemy następnego dnia rano o g.8:00 (wtedy otwierają punkt sprzedaży biletów) wtedy będziemy mieć pewność, ze kupimy bilet na ten sam dzień. Musieliśmy więc zweryfikować nieco nasz pierwotny plan.

Zdecydowaliśmy się na zwiedzenie Brna. To miasto raczej nie zostanie moim ulubionym, ale jeśli macie kilka wolnych godzin, a będziecie w okolicy to zajrzyjcie do niego. Znajdziecie tam m.in.:

Zegar na placu w Brnie

– różowy czołg – symbol wolności
– ‘najdroższe dildo świata’ – nie mogąc zorientować się czym jest ogromne czarne ‘coś’ na centralnym placu zaczęliśmy szukać informacji w Internecie; okazało się, że ta konstrukcja to zegar, który kosztował 12 milionów koron! Zobaczcie obok jak wygląda, a przestanie Was zastanawiać nasze skojarzenie z zabawką erotyczną ;)
– smoka, o którym legenda mówi, że terroryzował mieszkańców. Śmiałkowie podrzucili mu do jamy skórę zwierzęcia wypełnioną wapnem. Smok nażarł się podrzuconego zwierza, popił wodą i… cóż… szczegółów Wam oszczędzę, ale grunt, że od tego momentu

Widzicie krzywą wieżyczkę?

mieszkańcy nie musieli się już obawiać tego stwora. Ów smok – pod postacią krokodyla – wisi tuż przy wejściu do budynku ratusza;
– krzywą wieżyczkę na zdobieniu fasady miejskiego ratusza – historia mówi, że Anton Pilgram, który jest twórcą tych wieżyczek został oszukany (jak nie wiadomo, o co chodzi to zawsze chodzi o kasę!) przez radę miasta. Postanowił zemścić się na urzędnikach i pokrzywił jedną z wież tak, aby każdy pytał, czemu jest krzywa – co stawiałoby radę miasta w niezbyt ciekawej sytuacji.

Noc spędziliśmy z hostelu w Boskovicach. Hostel mocno średni, ale okolica dostarczyła nam nie lada wrażeń. Podczas wieczornego spaceru doświadczyliśmy zjawiska określanego mianem ‘czeski film’. Lekko zgłupieliśmy, kiedy idąc wzdłuż ulicy mijaliśmy domy, z których każdy był oznaczony dwoma różnymi numerami na oddzielnych tabliczkach – np. 34 i 67. Ale jakby tego było mało to budynek obok na tej samej ulicy był już oznakowany numerami 505 i 183. Następny budynek to już numery 252 i 28. Próbowaliśmy znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie, ale chyba byliśmy na to zbyt trzeźwi! Pomógł więc Internet – tutaj wyjaśnienie.  Istny czeski film! :D

 

Dzień 3 z 17 – Czechy: jaskinia Punkevni i Lednice

Wyposażeni w wiedzę z dnia poprzedniego i w górę kanapek, punkt 8:00 stanęliśmy pod Punktem Informacji Turystycznej przy jaskini Punkevni, żeby dowiedzieć się, że bilety na dziś owszem są, ale na 11:30. No cóż… było nie było trzeba było jakoś sobie ten czas zorganizować. Wolnym krokiem zaczęliśmy iść pod wejście do jaskini nie wiedząc jeszcze, co chcemy zrobić z pozostałym nam czasem. Kiedy dotarliśmy pod jaskinię, a przed nami było jeszcze ok. 2h wolnego czasu postanowiliśmy: idziemy jednym ze szlaków dalej, a potem wracamy, żeby wraz z przewodnikiem zwiedzić wnętrze jaskini oraz znajdującą się w jej obrębie przepaść Macochy. Trochę się zmęczyliśmy chodzeniem po górach, ale to był dobrze spędzony czas – szczególnie, że dzięki temu mogliśmy zobaczyć przełęcz Macochy z dwóch różnych perspektyw: z góry podczas samodzielnego spaceru oraz z dołu podczas zwiedzania jaskini z przewodnikiem.

Fanem jaskiń nie jestem, więc proszę nie oczekiwać długiego wywodu na temat unikatowości stalagmitów, stalaktytów i podziemnych jezior, które znajdują się w jaskini Punkevni. Mogę za to powiedzieć, że jeśli jesteście w okolicach i lubicie podziwiać siłę natury to warto tam się wybrać. Szczególnie dla widoku przepaści Macochy, która ukazuje się po wyjściu z pierwszej części kompleksu jaskiń i jest jak objawienie dla oczu, które zdążyły przyzwyczaić się już do ciemności, wilgoci i zimna panujących wewnątrz jaskini.

Przepaść Macochy

Z przepaścią Macochy wiąże się też pewna historia z XVIIw.: „W pobliskiej wsi żył wdowiec z synkiem. Wdowiec ożenił się ponownie i przyprowadził chłopcu przybraną matkę – macochę. Kiedy po jakimś czasie macocha urodziła własnego syna, chciała się pozbyć pasierba. Wywabiła go do lasu, by zbierać leśne owoce, a kiedy doszli na skraj przepaści, zepchnęła go w dół. Dziecko chwyciło się jednak krzaków rosnących na ścianie przepaści. Drwale, którzy usłyszeli w lesie zawodzenie, uratowali chłopca. Wówczas ludzie z wioski za karę zepchnęli w przepaść macochę. Od tamtego czasu przepaść jest zwana Macochą”. Całość zwiedzania z przewodnikiem trwa ok. 40min. Przewodnik mówi po czesku, ale przy zakupie biletów można bezpłatnie dostać informację papierową we własnym języku, która jest dokładnym przełożeniem tego, co mówi przewodnik przy każdym kolejnym postoju. Część zwiedzania odbywa się łodziami, którymi płynie się po wewnętrznych wodach jaskini. Bilety normalne kosztują 180, studenckie 160, a dla dzieci 100 koron czeskich. Dodatkowo, jeśli chcemy robić zdjęcia wewnątrz jaskini należy wykupić taką opcję – koszt to 40 koron. Wewnątrz jaskiń jest ciemno, więc jeśli chcecie mieć dobre zdjęcia, konieczny będzie statyw ze względu na długi czas naświetlania. Na zwiedzanie jaskiń warto ubrać się na cebulkę (wszelkie polary i bluzy mile widziane!), bo pod koniec zwiedzania jest już naprawdę zimno…

Zamek w Lednice

Po wyjściu z jaskini pokręciliśmy się jeszcze trochę po okolicy i zaczęła dochodzić g.14. Nie mieliśmy właściwie żadnego planu, więc spontanicznie podjęliśmy decyzję o pojechaniu do Lednice. Tam uzupełniliśmy nasze siły witalne i ruszyliśmy do ogrodów zamkowych. Mieliśmy tam spędzić 10-15min, ale tak nam się spodobało, że zostaliśmy godzinę albo i dłużej. Piękne, zadbane tereny, idealne na spacer, kiedy nigdzie Wam się nie spieszy. W tym cudnym kompleksie parkowym znajdziecie również uroczy zamek. Całość tego terenu została wpisana na Listę Dziedzictwa Narodowego UNESCO i jest nazywana Ogrodem Europy.

Zmęczeni ruszyliśmy pomiędzy polami słoneczników do Hrušovany nad Jevišovkou, gdzie spędziliśmy nockę planując w wesołych nastrojach kolejny dzień – wizytę w Wiedniu. W międzyczasie udało nam się otworzyć wino butem (do tej pory nie wiemy jak to się stało, że nikt nie wpadł na pomysł spakowania korkociągu!) i wydać ostatnie korony czeskie na zakupach u Chińczyka (chyba do dziś krąży po tej małej miejscowości legenda o tym, jak zgraja Polaków z lekkim obłędem w oczach i garściami monet wpadła do sklepu, żeby wydać wszystko, co im zostało).

 

Ciąg dalszy relacji z naszego Eurotripa już za tydzień! Jesteś jej ciekawy? Zostaw nam like’a na facebooku!


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy: 2

Wszystkie wyświetlenia strony: 2

Poprzedni artykułBal Sukien Ślubnych
Następny artykułStaż w Parlamencie Europejskim
Blogerzy.org
Wpisy redakcyjne.

4 KOMENTARZE

  1. Pięknie. Uwielbiam czytać o podróżach, a jeszcze bardziej samemu podróżować. Ale wstyd się przyznać, w Czechach byłem ze dwa, 3 razy, ale nigdy w Pradze.

  2. Fajna przygoda!
    Czekam na cześć dalszą… I po raz kolejny dzięki temu wspisowi skusiłam się, żeby w końcu odwiedzić Energylandię.
    Ps. „Najdroższe dildo świata” – padłam :)))

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj