Mam sporą kolekcję zdjęć cypryjskich kotów. Bardzo lubię polować na te przepiękne drapieżniki z aparatem fotograficznym w ręku. Jedne pozują chętnie, jakby sprawiało im to przyjemność, patrząc cierpliwie w obiektyw mądrymi, łagodnymi oczami, inne zaś jeżą sierść, prychają, pokazują zęby i pazurki, próbując odstraszyć intruza w mojej osobie – ot, różne kocie humory i charaktery… Jednak gdy widzę niepokój lub agresję zwierzęcia, zazwyczaj kończę „sesję”, zwłaszcza gdy w pobliżu są kocięta. Wiem, że to dzikie koty i mają pełne prawo do obaw względem człowieka.
Cypryjczycy uwielbiają koty i odnoszę wrażenie, że otaczają te zwierzęta wyjątkowym szacunkiem. Kiedyś poznałam legendę głoszącą, że w IV wieku na Cyprze panowała wieloletnia susza, podczas której wyspę nawiedziła też plaga jadowitych węży. Wtedy to Helena, matka Konstantyna Wielkiego, powracając z Jerozolimy, dostarczyła na wyspę koty, które ponoć miały pozabijać większość jadowitych gadów. W legendzie tej musi być ziarnko prawdy, gdyż na Cyprze faktycznie są węże, obecnie żyjące z dala od ludzkich siedzib, są też dwie rzadkie rasy kotów: koty Afrodyty i koty świętej Heleny. Hm… A zatem przed kotami sprowadzonymi przez świętą Helenę musiała tu chyba istnieć jeszcze jakaś inna rasa… Próbując zaspokoić ciekawość, zajrzałam do cypryjskich książek i do internetu. Szperając w licznych źródłach, znalazłam kolejne interesujące informacje…
Otóż jeszcze do niedawna sądzono, że to starożytni Egipcjanie byli tymi, którzy udomowili pierwsze koty. Tymczasem odkrycie francuskich archeologów z 2001 roku dowodzi, że pierwsze udomowione koty pojawiły się na Cyprze parę tysięcy lat wcześniej niż w Egipcie… W płytkim grobie znaleziono zwłoki człowieka, a obok liczne przedmioty i… kota, liczacego sobie prawdopodobnie około 7,5 tysiąca lat (niektóre źródła wspominają też o 9,5 tys. lat…), a zatem o wiele, wiele starszego od egipskiej kociej mumii przechowywanej w Luwrze!
I pomyśleć, że obecnie wiele spośród tych rasowych kotów żyje sobie na wolności, wiodąc swobodny żywot włóczęgów, dokarmianych przez dobrych ludzi. Koty świętej Heleny i koty Afrodyty są dosłownie wszędzie: na ulicach i parkingach, w parkach, na dachach domów i w ich zakamarkach, pod restauracjami i tawernami, a także pomiędzy nadmorskimi głazami, stanowiącymi świetną kryjówkę dla tych uroczych drapieżników. Jedna z ras – koty Afrodyty, jest łagodniejsza, spokojniejsza, bardziej przyjazna człowiekowi, natomiast druga z ras – koty świętej Heleny, jest zdecydowanie bardziej agresywna i wojownicza. Rasy te różnią się też nieco wyglądem. Jak nietrudno się domyślić, ta pierwsza rasa jest powoli wypierana przez drugą, tę bardziej bojową. Z kolei te pierwsze chętniej zezwalają na głaskanie i spokojnie, dumnie pozują do zdjęć.
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy: 0
Wszystkie wyświetlenia strony: 65
Unikalne wyświetlenia strony: 45
Uwielbiam koty, i gdyby nie fakt że wiem że mój ojciec by wyrzucił koty, nieważne czy kocięta czy nie, to bym miała chociaż jednego.
Uwielbiam kotki, każdej rasy. Sama mam kotkę i 3 młode niedługo niestety na wydanie.