Śladem bułgarskiego szamana – okolice Yglen

0

 

W ramach autorskiego projektu #theRealBulgaria przygotowałam ostatnio wpis o mojej niezwykłej przygodzie z bułgarskiej wioski Yglen (Ъглен), gdzie natknęliśmy się na miejscowego szamana – Titkę Łowcę Żmij (Титко Змияра). Jego pasją jest min. odkrywanie historii i tajemnic rodzimego regionu, i oprowadzenie po nim takich przybyłych jak my tamtego ranka.

Przed powrotem do Sofii zajechaliśmy w jeszcze jedno miejsce. Do wioski o zabawnej nazwie Ъглен [Yglen] (od bułgarskiego słowa ъгел [ygeu̯] czyli „kąt”). Chcieliśmy przejść się jej spokojnymi uliczkami, po fotografować wieloletnie domy i odnaleźć skalną podobiznę słonia, która podobno znajduje się nad brzegiem przepływającej przez wieś rzeki. Ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej…

Na wjeździe do samej wioski znajduje się długi na ok. 80m i wysoki na 12m most nad rzeką Вит [vit]. I wszystko byłoby zwyczajnie gdyby nie to, że po wąskiej barierce mostu spacerował sobie starszy mężczyzna!!! Zatrzymaliśmy samochód, a mężczyzna zszedł z barierki i podszedł do nas z serdecznym uśmiechem. Przedstawił nam się jako Titko Łowca Żmij i zaproponował, że może pokazać nam kilka niezwykłych miejsc w okolicy. Dlaczego Łowca Żmij? Przed laty zajmował się podobno łapaniem węży i pozyskiwaniem ich jadu do wytwarzania niektórych lekarstw. Dziś jednak Titko oddał się przede wszystkim zbieraniu ziół, naturalnemu lecznictwu, medytacji i gimnastyce (stąd chodzenie po moście, dzięki czemu ćwiczy koncentrację i równowagę, a jego marzeniem jest pokonanie najwyższego mostu w Bułgarii – wiaduktu Бебреш, Витиния [Bebreš, Vitinii ̯a] o wysokości 120m.)

Wyjechaliśmy trochę za wioskę Yglen i zaparkowaliśmy przy opuszczonym polu słoneczników. Titko powiedział, że zabierze nas do jaskini ukrytej w zboczu doliny, którą zamieszkiwali prehistoryczni ludzie i na, co ocalały w jej środku dowody! Ruszyliśmy więc za nim wąską ścieżką przez dzikie, pozostawione pola… Żadnych znaków, zero tabliczek informacyjnych i coraz to bardziej zarośnięta droga. Dowiedzieliśmy się także, że sypia jedynie 3 godziny dziennie, codziennie o świcie wita słońce medytacją i odżywia się tylko i wyłącznie warzywami, i owocami, które uprawia w swoim ogrodzie – a dzięki czemu, mimo wieku 65 lat, jest w świetnej kondycji i sam już nawet nie pamięta, kiedy ostatnio był chory. Opowiedział nam także niezwykłą historię o tym, jak ostatniego dnia 40 dniowej medytacji (o której wyczytał w przetłumaczonych zapiskach z Starożytnego Egiptu) doznał wizji, w której zobaczył przeszłość – Traków i ich obozowisko. Po tym zdarzeniu wykopał tam starożytną, tracką tarczę.

Zaprowadził nas do jaskini „Okulary” (Очилата). Wejście do niej też jest takie proste! Zagrodzone jest przez ogromne głazy i by przedostać się do środku trzeba przecisnąć się przez wąską szczelinę między nimi (legenda głosi, że przedostaną się tylko Ci, którzy nie mają na swoim sumieniu ciężkich grzechów). Wnętrze jaskini, które podzielone jest na wiele mniejszych galerii, jest po prostu niewiarygodne. Ja poczułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie do „wielopokojowego, prehistorycznego mieszkania”. W dodatku Titko pokazał nam (leżące sobie w rogu) prehistoryczne narzędzie do rozcierania zboża, które zachowało się po żyjących tutaj tysiące lat temu ludziach – duży płaski kamień i drugi mniejszy o kształcie zbliżonym do kwadratu.

Zachwycają też tutaj zjawiskowe skalne łuki, które oddzielają każdą z galerii i tworzą samo wejście jaskini – stąd właśnie jej nazwa Oчилата [očiu̯ata], czyli „Okulary”. Z jej środka bowiem – przez „skalne okulary” – możemy podziwiać widok na rozciągający się tutaj kanion rzeki Vit. Gęsty zielony las, skały i błękit wijącego się strumienia.

Wróciliśmy do auta, a Titko zaproponował, że zabierze nas w jeszcze jedno niezwykłe miejsce w okolicy. Zboczyliśmy z asfaltówki i przez 20min jechaliśmy polną drogą na północ. W końcu nasz przewodnik zarządził, że to właśnie tu musimy się zatrzymać i dalej iść już pieszo. Po czym wyszedł z samochodu i ruszył przez pole dzikiej pszenicy (nie było tam nawet ścieżki!). Zupełnie niespodziewanie, znad zboża, wyłonił się przed nami przepiękny kanion otoczony 100m. skałami, który przecinała nieskazitelnie błękitna rzeka.

Titko prowadził nas dalej – w dół przez zbocze doliny, gdzie pole pszenicy zmieniło się w gęsty las, a podłoże z każdym krokiem robiło się coraz bardziej kamieniste. Po pewnym czasie zaczęliśmy też mijać duże, jakby równo wycięte, głazy obrośnięte gęstym mchem. W końcu pokazały się i same ruiny średniowiecznej twierdzy… Zatkało nas. Podobno powstała ona jeszcze w IVw n.e. (Садовското кале [sadovskoto kale]) i stacjonowały tutaj wojska, które broniły granicy przed najazdem Awarów. Mury wysokie były na 20m, a podczas prac archeologicznych odnaleziono tu złote krzyże, srebrną biżuterię i wiele metalowych narzędzi. W latach 70 XXw. postawiono nawet tabliczki opisujące to miejsce, lecz potem zupełnie o nim zapomniano. Dziś powoli niszczeje w gęstwinie lasu…

Doszliśmy do samego dna kanionu – pięknej, szerokiej doliny rzeki Vit – łąki ciągnącej się wzdłuż wody. Titko wyjawił nam, że znaleziono tutaj ponad 10 000 ZŁOTYCH MONET! Dodał też (z tym swoim szerokim uśmiechem), żebyśmy uważnie patrzyli pod nogi, bo wczoraj padał deszcz i nie wiadomo, czy skądś nie wypłynie monetka… :) Szliśmy wzdłuż rzeki aż w końcu odnaleźliśmy zbudowany przez miejscowych wędkarzy drewniany, linowy most.

Na drugim brzegu (po przejściu przez kolejne pole dzikiej pszenicy, a potem przedarcie się przez las, powalone drzewa i gąszcz krzaków) Titko pokazał nam ruiny wieży starego monastyru. Na tabliczce, na której już ledwo można było coś odczytać, napisane jest, że budowla pochodzi z wieku XIV. Nasz przewodnik uważa jednak, że to niemożliwe i wieża związana była raczej z twierdzą (którą minęliśmy wcześniej) – czyli byłaby starsza o jakieś osiem stuleci!!!

Od wieży Titko poprowadził nas ścieżką – która w krótce zmieniła w dość szeroką, starorzymską drogę – w górę, na drugą stronę kanionu. Na szczycie położona była rzymska wioska z II wieku n.e. Dziś ocalały jedynie ruiny, ale za to widok, który się stąd rozciąga jest niepowtarzalny

Okolice Yglen skrywają w sobie jeszcze jedną, mroczną historię… Niedaleko od wioski znajduje się jaskinia „Spalonych Żywcem” (Пещерата на живо изгорените). Za czasów jarzma osmańskiego cała wioska, by uniknąć poddaństwa sułtanowi i płacenia podatków, żyła w ukryciu. Gdy Turcy przybyli w rejony Yglen, mieszkańcy wsi postanowili schować się do wnętrza jaskini. Niestety jednemu z chłopców wypalił w środku pistolet, a echo strzału wydało tajemnicę Bułgarów. Zaborcy nie wahali się – na wejściu do jaskini podłożyli ogień i wszyscy mieszkańcy wsi spalili się żywcem w jej wnętrzu… W jaskini tej – która do dnia dzisiejszego jest zupełnie czarna od sadzy – znajduje się płyta z imionami ofiar. Uczucie w środku jest naprawdę przerażające i przygnębiające… Nie byliśmy w stanie zrobić nawet więcej zdjęć, prócz tego z pamiątkową płytą.

Więcej ZDJĘĆ, mapkę i pełny opis (w tym wizji samego szamana) znajdziecie TUTAJ ! Jestem ciekawa Waszego zdania :)

http://podroz-z-fantazja.blogspot.com/


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułGdzie jest zima?
Następny artykułWesołych Świąt Bożego Narodzenia
pam.travelblog
Jestem pół-Bułgarką, a większość swojego dzieciństwa spędziłam właśnie tam. Później, z pływem lat, do Bułgarii starałam się wracać, co roku – choćby na te parę dni. Dlaczego? Bo dla mnie Bułgaria to zdecydowanie nie Złote Piaski i Słoneczny Brzeg, nie tłum ludzi, nie kiczowate hotele i litry alkoholu płynące we krwi nastolatków. Dla mnie Bułgaria jest światem dzikich górskich rejonów, które pełne są małych wiosek, gdzie styl życia nie zmienił się od bliska 100 lat – babcie ubrane w kolorowe chusty suszące liście tytoniu; dziadkowie wyprowadzający o świcie zgraję owiec i krów. To kraina trackich i starorzymskich pozostałości – grobowców, świątyń, kamiennych mostów, złotych monet i przede wszystkim mitów i legend, przekazywanych sobie do dziś dnia przez miejscowych. To stare cerkwie i monastyry z zapierającym dech w piersiach wnętrzem, które położone gdzieś w wysokich górach aż nazbyt często stoją opuszczone i zapomniane.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj