Koreańska sauna

0

Po wnętrzu chybotliwej hali dokazuje mroźny wiatr. Na sobie mam jedynie bordowy kitel, ale wcale nie jest mi zimno. Siedzę w kucki, tyłem do czeluści, której środek przypomina najbardziej rozżarzone wyobrażenia o piekle. Jęzory gorąca wylewają się z jamy i pieczołowicie liżą moje lędźwie i grzbiet. Myślę sobie, że to prawie jak u babci za piecem.

Jest drugi stycznia. Razem z grupką przypadkowych Koreańczyków poddajemy się noworocznym zabiegom zdrowotnym w sutkama (숯가마), czyli saunie, w której ciepło wytwarzane jest przez spalanie bal drewna. Gorzejące kłody żyją własnym życiem, rytmicznie emanując kolorem i falami żaru niczym wściekle bulgocząca lawa najaktywniejszych wulkanów. To widok, od którego nie można oderwać wzroku. Hipnotyzuje jak mało wylewny, ale najpotężniejszy autorytet. Wpatrujemy się w pulsujące drewno jak zauroczeni, rozmyślając, co by się z nami stało te kilkanaście kroków bliżej. Dziura odpowiada wysypując na jęzorach gorąca iskry wzburzonego ognia. Zgromadzeni jak przed ołtarzem ludzie odskakują w popłochu, żeby po chwili na powrót wymościć sobie najlepsze możliwe stanowisko.

 

Samozwańczy lider naszej grupy donośnym głosem dowodzi, że w dawnych czasach rak piersi, czy kobiecych narządów rodnych w ogóle nie występowały. Kobiety całe dnie spędzały w kuchni przy piecu, który był częścią podpodłogowego systemu ogrzewczego, zwanego ondol (온돌). W kuckach, z rozwartymi kolanami i klatką piersiową wystawionymi na działanie „specjalnego promieniowania” spędzały większość swojego dnia, co chronić miało je od wszelkiego rodzaju choróbsk. Teraz już rozumiem niewyszukane pozy kobiet zebranych w półkolu wokół wejścia do jamy: rozwarte nogi w powietrzu, jak na krześle ginekologicznym i wystawione do ciepła, zadarte do góry półdupki.


Żeby dotrzeć do ustawionego po środku hali piecyka muszę założyć któreś z zabłoconych klapków. Człapię po betonowej, brudnej powierzchni w kierunku naszych pieczonych ziemniaków. Mamy tylko słodkie, ale nawet do nich się już przekonałam. Układamy się z PWY na podwyższeniu, żeby co nieco przekąsić i przygotować się do wizyty w jamie, która mimo całkowitego wygaszenia ciągle emanuje gorącem. Do wyboru są różne stopnie zaawansowania. Do najgorętszej nawet się nie zapuszczam mając w pamięci oparzeniowy bąbel na środku nosa po kilku sekundach podobnego doświadczenia lata temu. Z dala obserwuję tylko poopatulanych workami jutowymi śmiałków, którzy w drewniakach, zlani potem, ale szczęśliwi, co chwila wyskakują (chciałoby się rzec „jak oparzeni”) z wnętrza inferno.

Zastanawiam się, czy piekłu faktycznie aż tak daleko od nieba.

Więcej o koreańskiej saunie w audycji „Zakorkowani” do odsłuchania w odcinku pt. „Koreańska sauna”

Wspomóż moją twórczość nabywając książki mojego autorstwa:

 

Jeżeli wybierasz się do Seulu zatrzymaj się w Seoul BLISS’Inn – naprawdę warto!

Seoul BLISS’Inn (CENTER/INSADONG) in Jongno-gu

Apartment in Jongno-gu, South Korea. Seoul BLISS’Inn is UNIQUE and here is why: ***** FREE portable Wi-Fi: our Guests can take the Wi-Fi device outside (it is very light!) to use it on the go while staying at Seoul BLISS’Inn!!! ***** Located in the very heart of Seoul in proximity… View all listings in Jongno-gu

 

 


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułJak nauczyłam się, że miło jest być miłym człowiekiem…
Następny artykułŁaźnie arabskie w Kordobie dawniej i dziś (część pierwsza)
W Korei i nie tylko
Od 2002 roku mieszkam w Korei Południowej. Przyleciałam tutaj na Globalne Stypendium Samsunga, na które składały się dwa lata nauki na Korea University i późniejsza praca w Głównej Siedzibie Samsung Electronics. Mimo wielu trudnych chwil zachłysnęłam się Koreą podobnie jak wiele innych osób i już tutaj zostałam. Obecnie pracuję w drugiej co do wielkości stoczni na świecie - Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering. Na blogu opisuję moją codzienność w tym kraju: pracę w koreańskim jaebolu, życie w koreańskiej rodzinie, manewrowanie po meandrach koreańskiej rzeczywistości, ale też i liczne podróże po regionie. Osobistą relację z pierwszych pięciu lat mojego pobytu w tym kraju zawarłam w książce "W Korei. Zbiór esejów 2003-2007" wydanej nakładem wydawnictwa "Kwiaty Orientu". Druga książka "Za rękę z Koreańczykiem" to intymne spojrzenie na to, jak żyje się Polakom u boku swoich koreańskich połówek. Jestem również współautorką audycji o Korei "Zakorkowani", która od ponad roku ukazuje się co drugi poniedziałek. Zapraszam do lektury bloga i moich książek oraz do odsłuchania audycji o Korei.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj