Kimono – gdzie, jak i za ile?

0

Kimono to jeden z najlepiej rozpoznawalnych symboli Japonii. Jeśli się wam jednak wydaje, że możecie przywieźć sobie jedno jako pamiatkę z podróży, to musicie wiedzieć, że kimona są piękne, ale bardzo drogie. Mogą kosztować od kilkuset tysięcy jenów do nawet kilku milionów. Większości ludzi nie stać na ich kupno, a co dopiero na utrzymywanie całej kolekcji na różne okazje. Wtedy z pomocą przychodzą wypożyczalnie. Tak wyglądała moja przygoda z japońską wypożyczalnią kimon!

 photo kimono4_zpsdxg0vuub.jpg

Po kilku miesiącach bezskutenego poszukiwania właściwej sukienki na eleganckie przyjęcie miałam dość. Zostało mi tylko sześć dni, a zapalenie oskrzeli nie ułatwiało chodzenia po sklepach. Pomyślałam, że przecież nie potrzebuję sukienki. Założę kimono! Zaczęłam szukać na Internecie wypożyczalni. Okazało się , że są dwa główne rodzaje: droższe, które obsługują głównie japońskich klientów, i tańsze, nastawione na turystów. Wypożyczenie kimona na jeden dzień kosztuje przyjezdnych od pięciu do dziesięciu tysięcy jenów (170-340 złotych). Obsługa pomaga przy ubieraniu, a potem można pójść na spacer po mieście i zrobić mnóstwo zdjęć. Tylko trzeba wrócić przed szóstą wieczorem, co nie było możliwe w moim przypadku.

Sklepy nastawiona na japońskich klientów pozwalają zatrzymać strój na noc, ale są o wiele droższe. Pani, która chce się ubrać na wesele, musi wydać dwadzieścia do pięćdziesięciu tysięcy jenów (680-1700 złotych). Dziewczyna kończąca dwadzieścia lat musi wydać nawet dziesięć razy więcej na strój na ceremonię osiągnięcia dojrzałości.

Po wielu godzinach przed komputerem i próbach odszyfrowania stron po japońsku – udało się. Znalazłam Mine (czyt. majn, po angielsku, nie japońsku), sieć wypożyczalni i sklepów, gdzie kimono na jedną noc kosztuje zawsze 9.800 jenów plus podatek. Musiałam jeszcze kupić skarpetki tabi i bieliznę pod kimono, więc łączny koszt wyniósł trochę ponad piętnaście tysięcy (510 zł).

 photo kimono3_zpshymgf06i.jpg

Pierwsze wrażenia ze sklepu – jest kolorowo. Znajduje się on w studenckiej dzielnicy Takadanobaba. Zdaje się być zaprokejtowany z myślą o młodych kobietach o przeciętnych portfelach, które czasami chcą poczuć się wyjątkowo. Nie trzeba robić rezerwacji. Można przyjść nawet na ostatnią chwilę i wybrać kimono z tych, które są dostępne od ręki, ale wtedy cena wzrasta o trzy tysiące jenów.

Japonia w wielu dziedzinach wciąż jest tradycyjnym krajem. Ekspedientka od razu zapytała mnie o stan cywilny. Ponieważ jestem niezamężna mogę nosić bardziej kolorowe furisode o długich rękawach. Pewnie nic by się nie stało, gdybym założyła bardziej stonowane houmongi o krótszych rękawach, bo mam już tyle lat, że równie dobrze mogłabym być mężatką z gromadką dzieci, ale skoro to moja jedyna szansa, żeby ubrać kimono, to niech będzie ono ekstrawaganckie.

Następny krok to wybór dwóch wzorów ze zdjęć. Ekspedientka przyniosła je z zaplecza i rozłożyła na dywanie. Przed wejściem trzeba zdjąć buty, więc dywan był idealnie czysty. Od razu jedno spodobało mi się bardziej, więc od niego zaczęłyśmy przymiarkę.

 photo kimono4_zpstbmhvzgx.jpg

Zdjęłam sweterek, ale zostawiłam jeansy i koszulkę. Dostałam klamrę do spięcia włosów i ustawiono mnie przed dużym lustrem. Nie w przebieralni, ale w głównej części sklepu, obok okien. Sklep jest przy niewielkiej uliczce, a ja byłam tam wtedy jedyną klientką. Najpierw założono mi biały kolnierz imitujący górę spodniej warstwy kimona. Ekspedientka umieściła go przy szyi i zawiązała ciasno wokół talii. Potem przyszła kolej na samo kimono.

Poczułam się jak dzieło sztuki połyskujące w żółtych światłach sklepu. To pewnie nawet nie było jedno z tych bardzo drogich kimon. Inaczej nie byłoby dostępne w wypożyczalni o przystępnych cenach. Ale co ja tam wiem. Dla mnnie wyglądało wspaniale.

 photo kimono5_zpsdnqthfsn.jpg

Dwie jedwabne szarfy utrzymywały je mocno na mojej talii, umieszczone tam zręcznymi dłońmi ekspedientki. W końcu przyszedł czas na obi, dekoracyjny pas. Nie powinien on zbyt dobrze pasować do kimona. Kontrastujące kolory lepiej przyciągają wzrok. Mój był srebrny z odrobiną złota. Brzmi bogato, ale nie odciągał uwagi od czarnego kimona z fioletowo-czerwonym kwiatowym wzorem. Nie zawiązała obi, jedynie owinęła mnie i przytrzymała, żebym mogła zobaczyć jak te wszystkie kolory wyglądają razem. Przymierzyłam jeszcze drugi przyniesiony zestaw, ale tak naprawdę już byłam zdecydowana na pierwszy.

W niedzielę wróciłam do Mine, żeby przygotować sie na przyjęcie. Powiedziano mi, że ubieranie potrwa pół godziny, ale myślałam, że to przesada. Od wejścia do sklepu do wyjścia w pełnym rynsztunku minęło dokładnie trzydzieści minut.

 photo kimono2_zpspm9cgpj1.jpg

Asystentka, która mnie ubierała, wciąż pytała czy wszystko w porządku i czy nic nie uwiera. W pewnym momencie musiałam przyznać, że póki co jest dobrze, ale ciaśniej już nie wytrzymam. Kimono i gorsety mają wiele wspólnego. „A kiedyś ludzie tak codziennie się ubierali. I biegali i pracowali! Niesamowite!” Asystentka ekscytowała się procesem ubierania chyba jeszcze bardziej niż ja. Co jakiś czas prosiła, żeby tu sznurek przytrzymać, tam rękaw podnieść. Poza tymi drobiazgami musiałam stać nieruchomo. Wyszłam stamtąd mając na sobie trzy warstwy ubrania, sześć szarf utrzymujących wszystko w należytym porządku, trzy ręczniki i gąbkę jako podkładki (bo kimono proste musi być, bez krągłości!), dodatkowy kołnierz, dwa dekoracyjne pasy i sznur zwany obi-jime.

 photo kimono1_zpseepxj9ra.jpg

Ubieranie było żmudnym procesem, ale samo noszenie kimona ukazało się wcale nie takie trudne. Buty były miękkie i wygodne i mogłam chodzić bez problemu. Dół stroju nie ogranicza ruchu tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Nie mogłam sięgnąć rękoma do tyłu, a siedząc nie mogłam się oprzeć, ale to były jedyne niedogodności. Stwierdzam, że spokojnie da się spędzić dzień w kimonie.

Kiedy następnego dnia oddałam kimono espedientka poprosiła mnie o wypełnienie ankiety. Mogłam z radością zaznaczyć “bardzo dobra” pod każdym pytaniem o jakość usług.


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułCzekolada Alonka – rosyjski produkt kultowy
Następny artykułAutobusem przez europejskie Wilno
Karmen
Od prawie pięciu lat w stolicy Japonii, Tokio. Zawsze zachwycała mnie japońska popkultura, a szczególnie zwariowana moda uliczna. Po kilku wakacyjnych wyjazdach do Tokio powiedziałam dość. Chcę tu zostać. Znalazłam więc pracę w przedszkolu międzynarodowym, gdzie, zgodnie z wyuczonym zawodem, uczę angielskiego. Zapraszam na prowadzony przeze mnie blog, StyleDrift.wordpress.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj