Drogie Panie z „GPS’em” na dłoni! Co się stało z Waszą suknią ślubną? Wisi jeszcze w szafie, czy poszła na sprzedaż? Jeśli ją sprzedałyście, to już po przysłowiowych „ptokach”, ale jeśli gdzieś ją jeszcze macie, to może zabierzecie ją gdzieś ze sobą na urlop?
Ja swoją po paru miesiącach po ślubie spakowałam do walizki (miałam ułatwione zadanie, bo wystarczyło złożyć ją na pół) i zabrałam ze sobą do Stanów. To czego teraz żałuję to to, że nie pojechała ze mną w jeszcze inne miejsca. Nie popełnię już tego błędu, bo to znakomita okazja, żeby suknię przewietrzyć, a swoją galerię powiększyć o zdjęcia, które będą wspaniałą pamiątką na 'starość’. Jeśli są tu przesądni: nie wiem, czy jest jakiś przesąd, że nie powinno się sukni ślubnej po ślubie zakładać – musicie sprawdzić ;)
Jak wiecie z poprzedniego posta (lub z Waszych doświadczeń) trochę turystów w USA jest. W „Wielkim Kanionie” musiałam oswoić się z zerkającymi przechodniami, ale większość z nich na ten widok rzucała z uśmiechem: „Wspaniały pomysł!”. Pan siedzący na krzesełku nad jeziorem „Mead” specjalnie odwrócił się w naszą stronę. Jedynie w „Yosemite” było 'intymniej’, chociaż jestem prawie pewna, że jakiś jeleń czy niedźwiedź wyglądał zza krzaka ;) Ale generalnie było 'grejt’! Podziękowania dla Małżonka!
„Lake Mead”, Nevada/Arizona
„Grand Canyon”, Arizona
„Yosemite National Park”, California
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony:
Ja w podróż poślubną zabrałam sam welon, a mąż muszkę. Suknia była za duża (zwłaszcza, że jechaliśmy auto-stopem) ;)