Zakupy we Francji: 10 rzeczy, których się nie spodziewacie

0

horaires(B)

We Francji trwają właśnie wyprzedaże. Gdyby ktoś z Was szykował się na buszowanie po sklepach przy okazji pobytu nad Sekwaną, radzę przeczytać wcześniej ten tekst o zakupach wszelkiego typu, tak, by nie dać się zaskoczyć!

1. Godziny otwarcia sklepów są nieregularne.

Mowa tu nie o dużych marketach czy centrach handlowych, które mają stałe godziny otwarcia, ale o mniejszych sklepach. Najlepiej zawsze upewnić się, w jakich godzinach sklep jest czynny, bo to, co dla nas jest oczywiste, niekoniecznie sprawdza się we Francji. Sklepy bywają na przykład zamknięte w poniedziałek (dotyczy to głównie miejsc otwartych w niedzielę, jak piekarnie) albo w środę otwarte są w innych porach niż w piątek. Wiele miejsc jest też zamykanych na czas przerwy obiadowej, czyli od godziny 12 do 14 lub 14.30.

2. Sklepy są nieczynne w niedzielę.

Wiem, że ta reguła obowiązuje w wielu europejskich krajach, ale mimo wszystko warto o tym pamiętać i nie dać się złapać w „pułapkę”: bo możecie nieźle się nachodzić, zanim znajdziecie jakiś sklepik czynny w niedzielę, nie mówiąc o tym, że słono wtedy przepłacicie. Jeśli zaś jakiś większy market jest otwarty w niedzielę, to tylko przed południem, innej sytuacji jeszcze nie spotkałam. Zapewne żeby „zrekompensować” niedziele, większość sklepów czynna jest w soboty do wieczora

3. Lokalne sklepiki zostały prawie całkowicie wyparte przez hipermarkety.

Rosnąca ilość ogromnych marketów, gdzie można zaopatrzyć się we wszystko, spowodowała, że małe sklepiki już dawno straciły rację bytu. Jedynie piekarnie i nieliczne sklepy mięsne, ewentualnie rybne zdołały się utrzymać. Od jakiegoś czasu jest co prawda więcej „osiedlowych” sklepów, ale należą one do jednej dużej sieci, np. Careffour utworzył różne małe placówki typu Carrefour City, Contact czy Market, które mają mniejszy asortyment, dłuższe godziny otwarcia i…wyższe ceny. W centrum większych miast funkcjonują też małe sklepiki spożywcze (gdzie można czasem nabyć także podstawowe kosmetyki i inne artykuły „pierwszej potrzeby”) prowadzone przez imigrantów. Często są otwarte do późna w nocy, zapełniając tym samym rynkową lukę, ale ceny są tam naprawdę wygórowane.

sacs(B)

4. Nie można kupić pojedynczego jogurtu.

Pamiętam moje zdziwienie przy pierwszym wyjeździe do Francji: nigdzie, nawet we wspomnianych małych sklepach, nie mogłam znaleźć jogurtów sprzedawanych pojedynczo. W marketach wszyscy zaopatrują się w wielkie ilości towaru i w związku z tym jogurty są zawsze w cztero- sześcio- dwunasto czy nawet szesnastopakach, ale zasada ta powielana jest wszędzie. Podczas wakacyjnych pobytów we Francji bardzo mnie to irytowało, gdy spędzałam cały dzień w centrum miasta i przy zakupie czegoś do jedzenia niekoniecznie miałam ochotę na dźwiganie w torbie kilku jogurtów lub tym bardziej wcinanie czterech naraz

 5. Francuzi często płacą przy użyciu czeku.

Mam wrażenie, że ten środek płatniczy popadł już dawno w zapomnienie w wielu krajach, ale nie we Francji! Tutaj często płaci się czekiem i każdy oprócz karty kredytowej ma książeczkę czekową.

6. Popularne targi potrafią nieźle skomplikować życie.

Targ, czyli „marché” odbywa się w większości miejscowości raz lub dwa w tygodniu (np. w środę i w sobotę). To okazja, by kupić niemal wszystko a także by spotkać znajomych, nic dziwnego, że starsze osoby potrafią spędzić ma takim targu ładnych kilka godzin! W przypadku małych miast często całe centrum miasta jest wtedy zajęte przez targowe stanowiska i wyłączone z ruchu na pół dnia. Koniecznie pamiętajcie sprawdzić oznaczenia, kiedy i w jaki dzień odbywa się targ, parkując samochód w centrum miasta. Kiedyś odwiedzili mnie w Bretanii znajomi z innego regionu Francji i zostaliśmy wszyscy obudzeni telefonem bardzo wcześnie rano, że trzeba przestawić samochód. W dodatku policja zadzwoniła (prawie w środku nocy) najpierw do taty kolegi, bo to on był właścicielem samochodu…Innym razem musiałam przemieścić się wcześnie rano z jednego miasta w Bretanii do innego, a autokary łączące ze sobą mniejsze miejscowości jeżdżą tu raczej rzadko. Nie miałam pojęcia o tym, że z uwagi na odbywający się tego dnia targ, przystanek autobusowy został przeniesiony w zupełnie inne miejsce i z moją wielką walizą nie miałam szans się tam przemieścić na czas. Nie mając innego wyjścia, obudziłam koleżankę, z którą dzieliłam mieszkanie i ona chwilę później w piżamie wiozła mnie swoim autem do kolejnego miasta, gdzie zatrzymywał się autobus. Teraz jest co wspominać, ale wtedy do śmiechu mi nie było!

7.Wyprzedaże odbywają się tylko dwa razy w roku.

Wyprzedaże we wszystkich sklepach trwają w tym samym czasie i dzielą się na letnie i zimowe, wszystko jest uregulowane prawnie. Ja najbardziej lubię buszować po sklepach na sam koniec przecen, bo wtedy można upolować różne skarby za przysłowiowe grosze. W tych samych sklepach, które są również w Polsce, obniżki we Francji są znacznie większe, zwłaszcza w końcowej fazie przecen. Za to przez resztę roku czasem zdarzają się jakieś okazje, ale na pewno nie na taką skalę jak podczas wyprzedaży.

vitrine1(B)

8. Karty stałego klienta są wszechobecne.

Były one w powszechnym użyciu dużo wcześniej niż u nas i prawie w każdym większym sklepie we Francji możecie mieć taką kartę („carte de fidelité”, dosłownie- „karta wierności”) i pani pyta o nią przy kasie. Jeśli ktoś kolekcjonuje te wszystkie karty, pewnie przyda się na nie oddzielny portfel. A nawet jeśli nie mamy takiej karty, obowiązują też inne promocje: czasem na produktach w supermarketach widnieją naklejki „réduction immédiate”, czyli „natychmiastowa zniżka”, która jest naliczana przy kasie.

9. Za pokrojenie chleba często płaci się w piekarni dodatkowo.

To był dla mnie spory szok: jeśli chcecie, by Wasz bochenek chleba został pokrojony, najczęściej zapłacicie za to dodatkowo! Napis „0,20 € la coupe” oznacza, że do ceny pieczywa musicie doliczyć 20 centów za pokrojenie, zaś jeśli widzimy „la coupe du pain vous est offerte”, możemy odetchnąć z ulgą- w tej piekarni krojenie odbywa się za darmo.

boulangParis(B)

10. Bardzo popularna stała się usługa „drive”.

Jako pierwsza na ten pomysł wpadła sieć hipermarketów Leclerc i konkurencja od razu go podchwyciła. Polega to na tym, że wybieramy produkty przez Internet, płacimy online i jakiś czas potem (znalazłam informację, że czeka się ok.2h) podjeżdżamy autem odebrać przygotowane siatki z naszymi zakupami. Usługa jest przy tym bezpłatna a ceny takie same jak w sklepie!

Po więcej ciekawostek i zdjęć z Francji zapraszam na http://bretonissime.blogspot.fr/


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułAfera wokół H&M
Następny artykułPaczki z zagranicy a opłaty celne.
Bretonissime
Poznanianka, dzieląca życie z Francuzem i mieszkająca w Bretanii, o której pisze na dwujęzycznym blogu http://bretonissime.blogspot.fr/ Znajdziecie na nim również mnóstwo ciekawostek kulturowych i praktycznych informacji, które uchronią Was przed niejedną gafą nad Sekwaną i pomogą zrozumieć "Żabojadów". Jako magister filologii romańskiej, zapraszam również do kontaktu w sprawie lekcji francuskiego przez Skype oraz tłumaczeń.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj