Pozwolenie na pobyt tymczasowy w Rosji

1

O tym jak zaczyna się przygodę z migracją do Federacji Rosyjskiej pisałem już tutaj, tymczasem posłuchajcie drugiej części tej opowieści. Jeśli szczęśliwy innostraniec dostanie już wymarzoną wizę prywatną – załóżmy na 3 miesiące to na terenie FR może starać się o pozwolenie na pobyt tymczasowy. Pozwolenie daje możliwość przebywania w Rosji ile się chce. I przekraczania granicy też ile się chce. Czyli prawie dokładnie to co Rosjanie dostają od Eurosojuzu praktycznie od ręki. Przyjrzyjmy się procedurom (jeśli procedury Cię nie kręcą co rozumiem znakomicie przejdź do kolejnego śródtytułu).

Dokumenty

Do otrzymania eRWuPe (Rozreszenie na wremiennoje prożywanie) potrzebne jest kilka dokumentów:

Z kategorii łatwiejsze:

– kopia paszportu

– kopia karty imigracyjnej – taka karteczka, którą dostaje się na wjeździe do FR, wypełnia jak się chce i nikomu do niczego nie jest potrzebna (choć wszyscy twierdzą, że jest Bardzo Ważnym Dokumentem) o ile nie chce się zostać w Rosji na dłużej (no dobra, czasem sprawdzają przy wyjeździe, rzadko). Aha – jest jeszcze wielce podatna na zagubienie.

karta_migracyjna

– kopia potwierdzenia rejestracji – to też taki miły obowiązek, który zapewnia nas, że w tym kraju Ordnung muss sein. Każdy przyjeżdżający, jeśli przebywa na terenie danego miasta dłużej niż 7 dni (wcześniej 3) musi się zarejestrować w Federalnej Służbie Migracyjnej. Jeśli śpicie w hotelu oni załatwiają to sami, jeśli śpicie u znajomych – martwcie się sami. Można to zrobić w samym FMS co się wiąże z kolejkami, niezrozumieniem ogólnym, możliwością poznania ciekawych ludzi. Raczej nie polecam. Prostszy sposób to zrobienie tego na poczcie – kolejki są, ale nie zawsze, a i pocztę można znaleźć blisko zawsze. Trzeba tylko być z obywatelem Rosji, który przyjmie na klatę zarejestrowanie nas.

– 4 zdjęcia matowe – to ważne, bo ja miałem kolorowe i zorientowaliśmy się wieczorem przed podaniem dokumentów, trza coś było kombinować.  Wszystkie punkty wywoływania, które w nazwie miały „całodobowy” okazały się być czynne od 9 do 21 :). Na szczęście znalazłem o 7 rano fotokiosk w przejściu między Sadowaja i Siennaja Ploszczad.

jeśli jest się małżonkiem obywatela/ki FR to także:

– kopię jego/jej paszportu

– kopię świadectwa ślubu

Dwa dokumenty więcej ale jakie możliwości! Dzięki poślubieniu Rosjanina/Rosjanki nie obowiązywać Cię będą tzw.kwoty – czyli limity udzielanych pozwoleń na pobyt. Ominą cię wielodniowe kolejki w styczniu i szansa na to, że mimo stania w kolejkach zabraknie dla Ciebie limitu.

SAMSUNG

(niosę w teczkie dokumienty. Obraz Rinata Voligamsi z wystawy „Snow” w Winzawodzie w Moskwie. Rinat z kolei zasługuje na osobny wpis)

Kategoria nieco trudniejsze:

– podanie. Niby nic – trza napisać na formularzu, że się chce tu żyć. Ale! W podaniu trzeba wskazać: swój życiorys zawodowy (z podaniem np numeru dyplomu wyższej uczelni!), dane członków najbliższej rodziny – rodziców, rodzeństwa, małżonka – dane szczegółowe, znaczy gdzie i kiedy się rodzili, gdzie pracują i na jakim stanowisku. Tu naprawdę do pytań o numer buta nie jest daleko.

Level hard:

– zaświadczenie o niekaralności. Jest do wzięcia w polskim sądzie w 15 minut. Za 50 złotych. O ile rzeczywiście jest się niekaranym :). Ale ale – nie ma letko. Otóż do zaświadczenia należy dołożyć tzw. apostil (apostille) – czyli potwierdzenie, że dokument „nadaje się” do obrotu międzynarodowego. Takie coś też załatwia się szybko – 15 minut. I też nie jest drogie – chyba 60 zł. Tylko trzeba to zrobić w MSZ w Warszawie. Ja akurat byłem, wracałem z lotniska, straciłem więc tylko 4 godziny, żeby wbić się do centrum, załatwić to i wyjechać, ale jak ktoś ze Szczecina jest? Rozumiem, że tego nie można załatwić internetowo, bo jak okrągłego stempla nie będzie to na wschodzie powiedzą, że „panie, co mi pan tu jakieś przynosi”, ale konia z rzędem (świetne wyrażenie, uwielbiam) temu, kto powie, czemu nie można tego robić w urzędach wojewódzkich będących przecież przedstawicielstwami rządu w regionach.

apostille

– zaświadczenie o zdrowiu. Trzeba przebadać krew na obecność wirusa HIV i czegoś tam jeszcze i zrobić rentgen płuc. Tylko trzeba to zrobić w Rosji (znaczy – lepiej to zrobić w Rosji) bo innym lekarzom nie dowierzają. Wizyta w „imigranckiej” przychodni to jednak przygoda, która warta jest trudu.

Wszystkie dokumenty należy przetłumaczyć rzecz jasna na rosyjski za pomocą rosyjskiego tłumacza przysięgłego. Bo inni nawet jak są przysięgli to są przysięgli niewystarczająco.

Kolejki

Mamy już dokumenty – hurrrrrra! Co dalej? Dalej należy odstać swoje w kolejce. W kolejce stoi się tak koło miesiąca. Znaczy – na szczęście nie cały czas. Trzeba przychodzić dwa razy w tygodniu (bo w tej sprawie urząd przyjmuje we wtorki i w czwartki) i odhaczać się na liście.  Ja nigdy tego nie widziałem – rodzice tylko opowiadali, że stało się po meblościankę poczułem się więc jak w prlowskim filmie. Na szczęście sam nie musiałem się w kolejkach odhaczać – skorzystaliśmy z pomocy biura, które zajmuje się załatwianiem spraw imigrantów. Było drogo i fatalnie, ale bez tego byłoby jeszcze gorzej chyba. Ważne: działanie takich biur jest – parafrazując Marsellus’a Wallece’a z Pulp Fiction – daleko od legalności. Znaczy oficjalnie jest to nielegalne, żeby ktoś za innostrańca stał w kolejce, ale szeroko praktykowane.

oczered

Zwyciestwo

Przychodzi więc nasza kolej. Dzień Sądu. Najwyższy Urzędnik sadza nas za biureczkiem i sprawdza dokumenty. Wchodzę tam i czuję się jak na maturze. I to jakbym nic nie umiał. Bo w sumie nie wiem co mam mówić, jak mnie zapytają o te dokumenty. Jaka odpowiedź jest dobra? Czy jest dobra? A trzeba Wam wiedzieć, że biureczko paskudne i pokoik masakryczny. Czystość i stopień zniszczenia podłogi wskazuje jakby tędy przejeżdżały kolumny czołgów z manewrów.  Na oknie smutne kwiatki (ale nie suche, żywe) Tu i ówdzie walają się jakieś papiery. Za plecami zaś urzędniczki, w sąsiednim pomieszczeniu tłoczą się absurdalne tomy akt – jakbyście chcieli zwizualizować sobie biurokratyczną przesadę to tak ona właśnie wygląda. Tymczasem jednak pani urzędniczka miła i bardzo rzeczowa. Sprawdza wszystko krok po kroku, czy na pewno ksero to jest ksero tego paszportu, czy nazwisko dobre, czy miejsca urodzenia rodzeństwa są wpisane. Pierwsze podejście się nie udało – znalazł się błąd w jednym tłumaczeniu. Na szczęście szybko udało się poprawić i po 3 godzinach być spowrotem. I teraz już się udało. Jest już zwycięstwo! Pierwszy października będzie w annałach zapisany. Pani wpisuje mnie do magicznej księgi (widziałem takie na ekspozycjach przedstawiających listy jeńców…) wypisuje pokwitowanie i … już. Teraz tylko czekać 5 miesięcy i będzie pozwolenie. A potem meldować się co roku. I wykazać dochody. I dostać zezwolenie na pracę. A potem pracę. A potem może jakimś cudem otrzyma się pozwolenie na pobyt stały. Stały to znaczy na 10 lat, a nie na 3 tak jak tymczasowy. Z górki.

sprawka

(ten elektrokardiogram na górze to podobno moje nazwisko)

Moja niespodziewana radość z otrzymania  papierka z potwierdzeniem uświadomiła mi, że można zaznać biurokratycznego katharsis. Co tam trudy, co tam znoje, co tam absurd, w tyle zostaw bezsens, nie patrz na stracony czas i pieniądze – jesteś zwyciemscą, masz papier! Po co się przecież chodzi w góry? Po to, żeby je oglądać, ale też po to, żeby się zmęczyć i zdobyć nowe. Challenge accepted. Mission complete. Next level. Co nie zmienia faktu, że wolę góry.

Ten i inne wpisy na petersburski.com


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułTortury stosowane w Irlandii Północnej
Następny artykułDieta Putina

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj