Polacy w USA

0

Polacy w USA pracują na czarno. Polacy są nierozgarnięci, krąży o nich wiele dowcipów. Polacy wykorzystują innych Polaków zatrudniając ich do pracy na czarno, płacąc im marne grosze pod stołem, bez ubezpieczenia i świadczeń i traktując jak psa. Polacy nadużywają alkoholu, lubią się obnosić przed bliźnimi, są zawistni i tylko im pieniądze w głowie.

Otarłam się o taki stereotyp Polaków w Stanach, ale tylko z drugiej ręki. Słyszałam o podobnych sytuacjach, które przytrafiły się komuś, kogo znam, lub znajomym moich znajomych. Odnoszę wrażenie, że opis z pierwszego paragrafu jest prawdą, ale reprezentuje tylko mały procent rodaków i częściej występuje w większych skupiskach ludzkich jak np. w Nowym Jorku czy Chicago, gdzie jak w każdym wielkim mieście znajdzie się pełno cwaniaczków i szui niezależnie od narodowości.

Przez 14 lat mieszkania w Stanach niezmiennie spotykam się z bardzo pozytywnym odbiorem Polaków i na każdym kroku widzę silne wpływy polskie na tutejszą kulturę. USA to tzw. „melting pot”, czyli mieszanka wielokulturowa, a kultura polska zostawiła niemałe dziedzictwo.

Kiedy tylko tu przyjechałam i ktoś z tubylców dowiadywał się, że jestem z Polski, znaczna ich część natychmiast mnie informowała z dumą, że oni też są Polish. Oczywiście natychmiast ich pytałam, czy mówią po polsku, na co się okazywało, że nie tylko nie mówią po polsku, ale nigdy w Polsce nie byli, za to ich babcia ze strony mamy była Polką. Na początku czułam z tego powodu głęboką irytację, bo jak można mówić komuś, że się jest Polish, kiedy się nie jest. Trochę mi zajęło zrozumieć, że ludzie tutaj są dumni ze swoich korzeni i zawsze cię poinformują, że są Irish, Polish, English czy Hungarian. W odbiorze takich stwierdzeń miały znaczenie różnice językowe, bo w Polsce ktoś z babcią Irlandką nie powiedziałby, że jest Irlandczykiem, ale że jest irlandzkiego pochodzenia. Tutaj powiedzieć I’m Irish może znaczyć zarówno obywatelstwo jak i pochodzenie. Tak czy inaczej, moje pochodzenie zawsze przyczyniało się do pozytywnej reakcji moich rozmówców, popartej albo przyznaniem się do własnych korzeni, albo do znajmości kogoś Polish (interpretację zostawiam Wam), albo też do wyznania miłości w kierunku pierogies, golupki, czy kielbasy (nieodmieniane).

Kiedy po raz pierwszy poznałam swoich teściów, on niemieckiego, a ona włoskiego pochodzenia, pierwsze słowa jakie wypowiedział do mnie starszy pan było Daj mi buzi. Możecie sobie wyobrazić moją minę! Potem pochwalił się znajomością swinia i idz do domu mama w dupe bije i paroma innymi zwrotami. Teść wychował się w Utica i jego rodzina była jedyną niepolską rodziną w sąsiedztwie – wychował się wśród Polaków i jego natychmiastowa sympatia do mnie miała podłoże w jego wysokiej opinii o Polakach. Do dziś wspomina ze łzami w oczach, że jako młodzik w czasie wielkiej depresji pracował dla polskich farmerów, gdzie mógł mieć to, czego brakło innym: jedzenie. On płacze, kiedy mówi co na tej farmie jadł kiedy inni głodowali. Ponoć nawet miał się ożenić z jedną z ich córek. Z historii teścia jak i wielu innych zebranych przeze mnie na przełomie lat, Polaków charakteryzuje przede wszystkim jedno słowo: dobroć. Kindness. Potem to, że są pracowici.

Polskie wpływy widać wszędzie. Na północ od Syracuse jest miejscowość Pulaski, w górach Adirondacks miejscowość Poland, w Nowym Jorku most Kosciuszko (i pewnością setki innych nazw ulic i miejsc). W najzwyklejszym sklepie spożywczym można kupić mrożone pierogies, pakowane chrusciki, produkowaną przez miejscowe firmy kielbasa polska, w monopolowym wódki Sobieski, Chopin i Luksusowa. W Chicago i Nowym Jorku odbywają się coroczne parady polskie, w Syracuse od 60-ciu lat odbywa się doroczny polski festiwal. Ludzie kupują koszulki z napisem I’m Polish, piją polskie piwo, kupują pączki i celebrują. Dla mnie to była farsa, granie poleczek i muzyki, której nikt w Polsce nie słucha, kupowanie szalików Lecha i figurek Matki Boskiej, ale prawda jest taka, że Amerykanie polskiego pochodzenia są dumni ze swoich korzeni i je świętują najlepiej jak umieją.

Wpływy polskie widać też w literaturze. Żałuję, że nie zanotowałam ile razy w książkach anglojęzycznych napotykałam nawiązania do Polski i Polaków. Jedna z nowszych pozycji jaka mi zapadła w pamięć to Woda dla słoni kanadyjskiej autorki Sary Gruen. Akcja dzieje się w moim rejonie – centralnym Nowym Jorku w Ithaca, gdzie mieści się Cornell University i w Utica, gdzie wychował się mój teść. Główny bohater ma polskich rodziców i wśród zawiłych zwrotów akcji odkrywa, że słoń w którego posiadanie wszedł, reaguje na komendy… po polsku. Niezależnie od polskich wpływów, książka jest naprawdę warta przeczytania, więc jeśli jeszcze jej nie czytaliście – gorąco polecam.

Poza skupiskami Polonii w Nowym Jorku i Chicago, są mniejsze skupiska w innych miastach. W Syracuse są dwie polskie dzielnice. Jedna jest skongregowana woków Bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa – Basilica of the Sacred Heart of Jesus – w zachodniej części miasta, tam też znajduje się Dom Polski – Syracuse Polish Home. Druga obejmuje dzielnicę Eastwood w centralnej części miasta przy kościele Transfiguracji – Transfiguration Church. Obie dzielnice są dość podupadłe i cierpią na brak napływu nowej krwi, podobnież z parafiami – moja znajoma Annie, 90-cio letnia kobieta mówiąca dość czystym polskim pomimo tutejszego urodzenia mówi, że coraz mniej młodych ludzi chodzi do kościoła. Myślę, że te dzielnice, pomimo postępującej erozji, zachowają swój polski charakter w takim czy innym stopniu.

Niezależnie od skupisk Polonii, Polaków można spotkać dosłownie wszędzie. Większość liczących się amerykańskich uniwersytetów ma polskich profesorów i naukowców – polskich z Polski jak i tych polskiego pochodzenia. Polacy bezpośrednio zasilają świat nauki i wiele innych dziedzin.

Polskość jest wszczepiona, w różnych stopniach, w świadomość Amerykanów, miesza się w codzienność, historię, kuchnię, kulturę i geografię. Jak na niewielki kraj porównywalny wielkością do stanu Texas, Polacy mają niezwykłą siłę przebicia. Nawet jeśli ostatnia osoba opuszczająca Polskę zgasi światło, polskość płynie obecnie w żyłach całego świata, a już na pewno Stanów Zjednoczonych.


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułIrlandzkie puby
Następny artykułSzczebrzeszyn w Walii
AnetaCuse
W USA mieszkam od 1999 roku. Z wykształcenia jestem anglistką (w Polsce) i informatykiem (w USA). Pracuję jako informatyk przy wdrażaniu systemów komputerowych do zarządzania kapitałem. Interesuję się kajakarstwem, turystyką, sportem, blogowaniem i zdrowym żywieniem. Uwielbiam zwierzęta. Lubię czytać i przebywać na łonie natury.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj