Covid -19 jest jak soczewka, w której skupiają się kłamstwa polityków, interesy wielkich korporacji, brak autorytetów i zaufania społecznego. Wszystkie te procesy ujawniły się w ostatnim czasie, ale erozja trwała latami. Także fundamenty demokratycznego państwa prawa podkopywały w Polsce kolejne ekipy w imię swoich interesów.
Protesty w Polsce
Każdy ma swoją diagnozę, ale chyba wszyscy zgodzą się z tym, że protesty w Polsce pokazały zmianę pokoleniową. Na ulice wyszły całe rodziny, najwięcej było jednak młodych. To dzieci 50 i 40 latków protestowały wspólnie ze swoimi rodzicami. Większość uczniów i studentów nie pamięta Polski poza UE i NATO, nie pamięta też JP II. Widzi za to pogoń za pieniądzem, kłamstwa i manipulacje polityków, obłudę kościoła, korporacji, dyktat banków oraz szybko postępujące wielkie zmiany środowiska naturalnego! Dlaczego więc złamanie przez Jarosława Kaczyńskiego tzw. kompromisu aborcyjnego w czasie pandemii, przelało czarę goryczy? Władza, która na każdym kroku pokazuje, że są równi i równiejsi, zastąpiła wąskie prawo wyboru – bezwzględnym zakazem! Młodzi nie pamiętają wielkiego autorytetu JPII, dzięki któremu udało się osiągnąć kompromis aborcyjny. Dlatego nie są w stanie dogadać się z ludźmi władzy. Nie pamiętają zniewolenia komuny, biedy tamtych czasów i braku demokracji. Nie rozumieją mentalności ludzi władzy, którzy wychowali się w poprzednim systemie, są pokoleniem internetu i smartfona. Odbierają właśnie lekcję historii na ulicach, nie rozumiejąc dlaczego w demokracji odbiera im się prawo wyboru.
Protesty w USA
W USA konflikt na tle rasowym i kryzys ekonomiczny związany z Covid-19 pokazał, że problemem jest segregacja majątkowa nakładająca się na rasową. W Ameryce gołym okiem widać jak pandemia staje się katalizatorem zmian społecznych. Niektórzy mogliby powiedzieć nawet, że to rodzaj pełzającej rewolucji. Czy jednak protesty w USA, ale też w innych krajach zachodu, mogą być początkiem rewolucji w rozumieniu rewolucji francuskiej? Raczej nie ten czas i nie ta skala, ale w USA jest ciekawiej niż w Europie, bo na kryzys pandemiczny (zdrowotny i ekonomiczny) nakłada się odwieczny problem czarnej mniejszości.
Obrazki protestów czarnoskórej mniejszości, połączone ze zwykłymi rabunkami sklepów, zostały wyolbrzymione przez amerykańskie media, w tym także społecznościowe. Nie oddają one jednak nastrojów większości społeczeństwa (w przeciwnym razie w Waszyngtonie już pojawiłby gilotyny, z których toczyłyby się głowy polityków oraz byłych polityków, czyli lobbystów…). Groźnie może zrobić się dopiero po zmianie tych proporcji, tym bardziej, że w Stanach wielu obywateli jest po prostu uzbrojonych. Pozostając w terminologii militarnej – bomba tyka coraz głośniej, bo rozwarstwienie społeczne pogłębia się, a rządzący nie wyciągnęli żadnych wniosków z kryzysu 2008 roku. Innymi słowy bogaci są coraz bogatsi, a biednych jest coraz więcej.
Segregacja majątkowa, silniejsza od rasowej
Dziennikarz „New York Timesa” Nelson D. Schwartz opisał w książce „The Velvet Rope Economy: How Inequality Became Big Business”, segregację majątkową w USA. Pokazał jak miejsce arystokracji szlachetnie urodzonych zastąpiła arystokracja finansowa. Wszyscy już wiedzą, że niskie podatki dla bogatych, są korzystne tylko dla nich samych. „Bogactwo nie skapuje” jak słusznie zauważył Papież Franciszek w swojej najnowszej encyklice „Fratelli tutti”. Tymczasem przez całe lata 90 oraz pierwszą dekadę nowego millenium najwięksi ekonomiści zapewniali – jeśli bogatym będzie żyło się lepiej, będą mieli niże podatki, wtedy będą tworzyć miejsca pracy. Należy wszystko sprywatyzować, by firmy były bardziej wydajne. Niestety okazuje się, że państwowa firma przestrzega kodeksu pracy, a prywatny przedsiębiorca najpierw obetnie pensje, a później raczej zwolni pracowników niż sam pozbawi się zysku! Dlaczego? Bo może, bo państwo, na którego czele stoi bogaty biznesmen pozwala mu na to ( to wersja na USA) (teraz wersja na Polskę) bo państwo na którego czele stoi bankowiec mu na to pozwala! Dowód? Szefostwo Disneya zwolniło 28 tysięcy ludzi, głównie pracowników tymczasowych z parków rozrywki. Co ciekawe menedżerowie w The Walt Disney Company i Fox Corporation dostali wyższe wypłaty, pensje przywrócono do poziomu sprzed COVID-19…!
A teraz kilka przykładów ze wspomnianej książki, dlaczego bogatych nie obchodzą zwykli ludzie. Znacie pojęcie „private dining”? Robi furorę w USA. Wyobraźcie sobie drogą restaurację, która serwuje potrawy warte powiedzmy pensję minimalną. Tu wstęp mają wszyscy śmiertelnicy, raz w miesiącu odbierają pensję i idą zaszaleć. Niestety to wersja dla plebsu. Na ostatnie piętro w wieżowcu nigdy nie wejdą. Taki widok, zarezerwowany jest dla wybrańców, których stać na roczną opłatę i wpisowe do specjalnego klubu. Podobnie jest ze szkołami, służbą zdrowia, a ostatnio nawet autostradami w USA (prywatne pasy za abonament). Jeszcze w latach 80 nie było to tak widoczne, bo grupą dominującą była klasa średnia. Niestety globalizacja zmieniła te proporcje i obraz w zaledwie dwie dekady. Swoją drogą jak byście nazwali spotkania w Davos, gdzie zjeżdżają najbogatsi ludzie świata, szefowie i właściciele największych korporacji, banków oraz przedstawiciele najsilniejszych rządów? Ustalają np. kurs na globalizację, po czym światowa gospodarka zmienia kierunek i przenosi się do Azji, Ameryki Łacińskiej, czy Europy Wschodniej!? W efekcie pracę tracą ludzie w USA, Francji, Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii. Zyskują ją m.in. Azjaci, czy wschodni Europejczycy. Jednak najbardziej zyskują korporacje, które na różnicy w kosztach produkcji, niskich lub zerowych podatkach w nowych krajach zyskują krocie.
Podsumowanie
Po kryzysie w 2008/9 roku spece od PR politycznego PiS słusznie zdiagnozowali, że liberalizm gospodarczy traci rację bytu w Polsce i na świecie, a kapitał jak najbardziej ma narodowość. Pomylili się jednak w warstwie społecznej, próbując narzucić społeczeństwu obywatelskiemu (szczególnie w miastach) rodzaj nacjonalizmu narodowego z dwudziestolecia międzywojennego, podlany sosem autorytarnych rządów Piłsudskiego. Zamiast wzmacniać, konsolidować i udoskonalać instytucje demokratycznego państwa prawa, PiS zaczęło je podporządkowywać władzy wykonawczej, zamieniając proces demokratyczny w farsę. Polacy widzą te fasadę demokracji, którą zafundował nam Jarosław Kaczyński. Po wyroku TK zrozumieli, że władza z większością sejmową nie poprzestanie na zawłaszczaniu instytucji politycznych i publicznych, że próbuje narzucić każdemu obywatelowi swoją ultrakonserwatywną filozofię i narrację. Ludzie tak tłumnie wyszli na ulicę mimo koronawirusa, bo uznali że jeśli nie zareagują, dadzą milczące przyzwolenie na autorytarne rządy Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tymczasem wyrok jakże „niezaleznego” Trybunału Konstytucyjnego może stać się początkiem końca „naczelnika”, mimo że do końca kadencji PiS pozostało kilka lat.
Marcin Bartnik
Dziennikarz, radiowiec, socjolog.
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony: