OKO PROROKA

1

Im dłużej mieszkam w Grecji, tym mocniej umacniam  się w przekonaniu, że Ellada tylko geograficznie należy do Europy. Biorąc pod uwagę grecką mentalność, jest to już kosmos…

Grecka codzienność  przesiąknięta jest niezliczoną ilością wróżb, zabobonów, codziennych, drobnych przejawów wciąż  żywej wiary w duchy, magiczne moce, czary i tym podobne.  Idealnym tego przykłademjest wiara w rzucanie złego uroku, zwanego  przez Greków  mati (w języku greckim mati oznacza oko). Pamiętam, że kiedy tego lata prowadząc moje wycieczki, opowiadałam turystom o tej zaskakującej  tradycji, na początku nikt mi nie wierzył. Za każdym razem, moje opowieści potwierdzał jednak każdy napotkamy Grek, traktując wiarę w mati  z pełną powagą.  W moc uroku mati wierzą niemalże wszyscy, nawet bardzo nowoczesne, młode greckie pokolenie.
     Czym więc jest mati? Jeśli Greczynkę lub Greka boli głowa, najczęściej jest przekonany, że jest to wina rzuconego uroku. Ktoś na kogo został on rzucony musiał najpewniej dobrze wyglądać, ktoś mu czegoś pozazdrościł i  zbyt intensywnie się w daną osobę  wpatrywał. Takie właśnie intensywne wpatrywanie się, czy też myśli,  czasem  powstające  nawetzupełnie nieświadomie, mogą spowodować u drugiej osoby ból głowy. Ujmując krótko,  mati  to urok który został rzucony świadomie bądź też nie, pożądliwym najczęściej zazdrosnym spojrzeniem.
       Posiadacie  coś czego, mogliby pozazdrościć inni? Od podziwu czy  też chciwości innych, może Was rozboleć głowa. No cóż… w naszej polskiej kulturze, głowa najczęściej boli  przez złą pogodę lub niskie ciśnienie. Brzydka  pogoda to jednak zjawisko, które w Grecji występuje sporadycznie. Dlatego właśnie przyczynę bólu głowy typowa Greczynka będzie szukać w swoim pięknym wyglądzie. Czyż nie jest to fantastyczne podejście do sprawy? Boli Was głowa – znaczy to, że wyglądacie pięknie! ;)))
     Co ciekawe, fakt  że ból głowy mogą wywołać intensywne i pożądliwe myśli innych, jest oficjalnie uznany przez Grecki Kościół Prawosławny. Jak jednak takiego bólu się pozbyć? Od razu uprzedzam, że nie pomoże tu żadna tabletka. Według nauki kościoła, żeby uniknąć takiego bólu głowy, trzeba się po prostu pomodlić lub mieć przy sobie krzyżyk. Wszystkie inne sposoby, które niżej podaje nie są już przez kościół uznawane. Są one traktowane jako zabobony.
Sposób nr 1 – NAPLUĆ NA KOGOŚ czyli „ftusu! ftusu!” – plucie (na szczęście tylko symboliczne) na inną osobę jest bardzo często spotykaną  praktyką w Grecji. Najczęściej pluje się na ładne, małe dzieci, szczególnie dziewczynki. Dzieci są tak słodkie, że ich urody można im często pozazdrościć. Dlatego, już w celach zapobiegawczych, żeby uniknąć ewentualnego bólu, na ładną osobę warto  napluć. Jeśli będąc w Grecji, ktoś umownie na Was pluje, wydając przy tym  dźwięk „ftusu! ftusu!”, broń Boże nie obrażajcie się! Takie zachowanie to znaczący komplement!
 Sposób nr 2 – OKO PROROKA – jest jednym z najczęściej przywożonych typowo greckich gadżetów. Występuje w postaci paciorków,  wisiorków, bransoletek, breloków, kolczyków,  itp. Te ozdoby bynajmniej nie są  noszone jako amulety mające przynosić szczęście. Według Greków, takie ozdoby są „tarczą” mającą chronić, tego kto je nosi przed złą energią mati. W tego typu ozdoby  wyposażyć można wszystko! Drzwi wejściowe do domu, nowo kupiony  samochód, ukochane  zwierzątko. Ostatnio, zupełnie przypadkowo znalazłam takie oko w sklepie w dziale ogrodniczym…  Było wielkie i można je było wbić w ziemię, w miejscu gdzie rosną ładne kwiaty. Ktoś przecież może pozazdrościć ich urody, a szkoda by było, żeby i kwiatka rozbolała głowa…
Sposób nr 3 – „MODLITWA” – takich „modlitw” mających odczynić urok mati jest wiele, są ich różne rodzaje. Przy ich wypowiadaniu można też  używać różnych gadżetów (sól, nożyczki, oliwa, woda). Ale uwaga! Są to tylko  rodzaje zabobonów, zaklęć nie uznawanych  przez grecki kościół. Takie  „modlitwy” przekazywane są  z pokolenia na pokolenie i znają je tylko wybrane osoby. Zazwyczaj kobieta przekazuje je mężczyźnie, mężczyzna kobiecie. Jeśli stanie się inaczej – modlitwa traci swoją moc. Takie modlitwy są zawsze wyszeptywane, tak żeby nikt inny ich nie słyszał. Jeśli w czasie  ich wypowiadania, osoba która je wyszeptuje ziewa, oznacza to że mati ma bardzo silną moc i być może trzeba nawet kilka godzin  poczekać, żeby przestało aż tak silnie działać. W naszej sałatkowej rodzinie te modlitwy znają  tylko dwie osoby. Jest nią Oliwa z Oliwek oraz  Pomidor. To właśnie do nich dzwoni się, w razie bólu głowy, zamiast brania tabletki. Najczęściej, jak można się domyślać, dzwoni… Cytryna! Pomidor nieustannie tłumaczy jej, że nie jest aż tak piękna, żeby głowa mogła  ją boleć  co najmniej raz w tygodniu i prosi, żeby dała mu już święty spokój. Cytryna  jednak zawsze powtarza, że co jak co, ale mężczyznom nie wolno wierzyć!
     Ale, ale…  Tutaj pojawia się pytanie: jak rozpoznać, czy ból głowy wywołała zła energia mati, czy cokolwiek innego?  Nic prostszego! Wystarczą dwa  gadżety: woda oraz oliwa. W każdym normalnym przypadku oliwa nigdy się nie rozpuści i zawsze wypłynie. Jeśli jednak mamy do czynienia z siłą  mati,  oliwa  w niewytłumaczalnych okolicznościach rozpuści się w wodzie. Wtedy już wiadomo czarno na białym  – ktoś  Wam czegoś pozazdrościł! Co robić? Niezwłocznie skontaktujcie  się z Oliwą z Oliwek lub też z zawsze niezawodnym  Pomidorem ;))) Kilka minut i jak ręką odjął!
***
      Jakiś czas temu miałam do załatwienia pewną sprawę w banku. W przeszklonym sześcianie, w środku bankowego budynku,  siedziała kobieta. Nad jej biurkiem wisiała plakietka – „doradca klienta”. Akurat nie było kolejki, więc   usiadłam naprzeciwko na miękkim fotelu.
     Kobieta w białej, oficjalnie wyprasowanej bluzce spytała, w czym może pomóc i sprawnie przeszłyśmy do akcji. Zwyczajna, bankowa sprawa. Nic ważnego, ani tym bardziej interesującego. Rozpoczęło się: wypełnianie papierów, wklepywanie danych do komputera. Przeglądanie  regulaminów, wstawianie  parafek  i podpisów. Jak to w banku…
    Nagle Anastasia (takie imię widniało na identyfikatorze), dotknęła swoich skroni.
    -Nie mogę… – powiedziała do siebie.
    –Mati… Ise matiazmeno…  – odpowiedziałam, czując już o co chodzi.
    -Skąd wiesz? Widzę, że nie urodziłaś się wczoraj. Ach tak… Wiem, wiem… To wszystko przez to, że tak ślicznie dziś wyglądam!
     Wszelki komentarz był zbędny. Dodałam więc tylko:
    -Tak! Rzeczywiście przepięknie! Ale przysięgam, że to nie ja rzuciłam urok!
     Anastasia bólem była już bardzo zmęczona, mimo to pracowała dalej. Wypełnianie. Wklepywanie. Przewracanie kartek i wbijanie pieczątek. Jak to w banku… Nagle rzuca długopisem, który trzaska o biurko i chwyta za telefon. Z wściekłością, kolorowymi tipsami,  wystukuje jakiś numer, poczym krzyczy do słuchawki:
   -Christina! Już nie mogę! Głowa mi pęka z bólu! MatiMaaatiii! Zmów „modlitwę” bo już nie wytrzymuje!!!
    Krótka wymiana  zdań, poczym Anastasia wraca do pracy. Pięć minut później, wszystkie papiery wypełnione, wszystko wklepane, podpisane i przypieczętowane. Żegnamy się, ale grzecznościową rozmowę przerywa telefon. Dzwoni  Christina:
    -Dzięki! Jesteś niezastąpiona! Już wszystko przeszło… Jak ręką odjął! – mówi do słuchawki Anastasia, poczym dodaje: –  A jak tam u ciebie? Masz dziś wieczorem może czas na kawę?
      Uwielbiam te zwyczajne momenty, w których przez mundurki i uniformy wielkich firm  czy też korporacji, przeciska się niczym nieskrępowane  życie. W Grecji zdarza się to  częściej. Taka najprawdziwsza Ellada, która zawsze wymykać się będzie wszelkim  kodeksom, prawom i zarządzeniom. Człowiek zawsze jest tu przede wszystkim sobą – drugim człowiekiem. Greczynki podziwiam, uwielbiam za  zdrowo  zadarte głowy  i plecy proste jak struna. Wiele można się od nich nauczyć…
Za pomoc przy zbieraniu informacji do tekstu bardzo dziękuję Marcie O. A.
Odwiedź mój blog:
http://salatkapogrecku.blogspot.gr

 


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:

Poprzedni artykułCzy warto studiować koreanistykę?
Następny artykułZjednoczenie Niemiec
Dorota Kamińska
Z wykształcenia jestem historykiem sztuki. Z życiowej pasji – wielbicielką wszystkiego, co szeroko rozumiejąc jest piękne. Od ponad dwóch lat mieszkam nad Zatoką Koryncką. Mimo, że wszędzie głośno o greckim kryzysie, nigdzie się stąd nie ruszam! Słońce niezmiennie ma tutaj magiczną jakby moc. Grecja to już chyba moja druga ojczyzna… I uwielbiam o niej pisać!

1 KOMENTARZ

  1. Dzień dobry Doroto! Fajnie się czytało Twój tekst. Zazdroszczę tego słońca i morza! Przed laty też mieszkałem nad Zatoką Koryncką, w Assos i Kato Assos, nieopodal Koryntu. Czasami strasznie tęsknię za tymi „klimatami”, ale odwiedzenie dawnych miejsc jakoś mi nie wychodzi…
    Pozdrawiam serdecznie
    Piotr M.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj