Dlaczego w Indiach krowy chodzą po ulicach?

1

Krowy w Indiach widziałam w zasadzie wszędzie. Chodziły po ulicach dużych miasta i snuły się po kamienistych drogach małych osad. Dreptały wolno, rozglądały się leniwie i snuły się pomiędzy tuk-tukami oraz samochodami.

Grzebały w śmieciach w poszukiwaniu pożywienia, skubały trawę i leżały tam, gdzie zapragnęły. W niektórych przypadkach nie miały właściciela i przemierzały świat wraz z psami. Innym razem wylegiwały się przed małymi domami bądź szły na postronku za gospodarzami. Taki widok był całkiem normalny i nikt nie ośmieli się przegonić krowy w inne miejsce. Jeśli miała ochotę stanąć na środku ulicy – proszę bardzo. Jeśli zablokowała ruch – nie ma sprawy.

Co ciekawe w Indiach działają specjalne schroniska dla krów, gdzie przebywają osobniki słabe i schorowane. Tam właśnie dożywają swoich dni, gdyż za zabicie krowy grożą konsekwencje karmiczne. Taka osoba w kolejnym wcieleniu zostanie przez krowę pożarta. Sam Gandhi o krowach wyrażał się następująco:

Dla mnie krowa jest ucieleśnieniem wszystkich form życia poniżej ludzkiej. Dzięki niej wierzący człowiek może odczuwać swoją jedność ze wszystkimi żywymi istotami… Chronić krowę to chronić wszystkie boże stworzenia.

Jadąc do Indii zastanawiałam się kiedy zobaczę swoją pierwszą krowę i czy faktycznie będzie traktowana z szacunkiem. Wypatrywałam tych zwierzaków z wielkim podekscytowaniem. Wreszcie ukazała się. Cała biała przechadzała się wokół autokaru żując coś ospale. Pozwalała się oglądać i człapała wcale nie pospiesznie prezentując swoje wdzięki. A ja stałam zadziwiona i przyglądałam się jej otwartymi ustami.
p1060515
Więc jak to jest z tymi krowami? Czy faktycznie są tak poważane? Otóż, jak się okazało, powodów dlaczego krowy uważane są za święte stworzenia jest kilka (…)
Ciekawi jesteście jak to jest z tymi krowami? Zobaczcie sami!

Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułChimarrão – tradycja brazylijskich Gaúchos
Następny artykułAwantura o liście, czyli o niemieckiej miłości do dysput
wedrujacaruda
Jestem niespokojnym duchem bez stałego miejsca, gdzie mogłabym zarzucić kotwicę. Gnam do przodu, a przed oczami migają mi mijane krajobrazy i ludzie. Nie poszukują regionu, w którym mogłabym pozostać na stałe. Miłuję się w zmianach. Żyję, aby obserwować, poznawać oraz smakować świat wszystkimi zmysłami. W moim otoczeniu nic nie stoi w miejscu. Wszystko się rusza, pulsuje oraz przechodzi ciągłe przemiany. Nie liczę godzin, nie zastanawiam się co będzie za kilka lat. Najistotniejsze są obecne chwile i dni. Odwiązałam liny, opuściłam swoją rodzinną przystań i żegluję. Przede mną wszystkie cudowności oraz niesamowitości tego świata!

1 KOMENTARZ

  1. Po kilku latach mieszkania w Indiach i obserwowania 'świętych krów’ mogę powiedzieć, że żal mi ich. Lepiej już być zwykłą domową krową niż świętą, która została poświęcona bogom i ma sobie sama radzić w świecie. Krowa to udomowione zwierzę i bez karmienia, codziennego dojenia 'nie daje sobie rady’. Dzikie ssaki produkują tylko tyle mleka aby wykarmić swoje młode, udomowione krowy, zostały tak genetycznie zmodyfikowane, aby produkowały mleko przez cały rok, trzeba je więc codziennie doić, w przeciwnym razie cierpią i chorują. Na twoim blogu padło pytanie o to czy ktoś te krowy doi, więc odpowiadam, że często tak. Indie to kraj biedy więc nikt nie pogardzi mlekiem.
    Więcej o tym jak to jest ze świętością tych krów pisaliśmy kiedyś na blogu: http://rajscy.blogspot.com/2012/08/o-swietych-krowach.html
    Czytając twoje posty o Indiach mam wrażenie, że jeszcze kiedyś tam wrócisz :-)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj