Chimarrão – tradycja brazylijskich Gaúchos

1

Chimarrão to zdecydowanie jedna z tych rzeczy, za które kocham Brazylię! I bez której już się nie potrafię obejść.

Chimarrão to brazylijska yerba mate, którą pije się przede wszystkim na południu kraju. Nie jest to jednak zwykła herbata, a jej picie to istny rytuał. Jest to napój, który jednoczy. Chimarrão pije się w gronie rodziny, znajomych, w domu, w samochodzie, zabiera się do pracy, na spacery czy też na uczelnię. Innymi słowy, pije się wszędzie.

Ale zacznę może od początku. Napój przyrządza się wnaczynkach mate (najczęściej drewnianych), zwanych w Brazylii cuia, a pije się przez metalową rurkę bombillę, określaną jako bomba. Yerba, której używa się do przygotowania chimarrão ma postać drobno zmielonego suszu, wręcz proszku, z dorbnymi patyczkami (łodyżkami).  Sposób przyrządzania chimarrão jest jeden, nie ma mowy o jakichkolwiek odstępstwach. Bo chimarrão to nie tylko herbata, to przede wszystkim tradycja.

IMG_20160508_115858180

Do cui wsypuje się susz, tak aby była wypełniona do 2/3 wysokości. Następnie naczynie przechyla się pod kątem 45 stopni, tak aby susz znajdował się po jednej stronie. Ważne jest tutaj potrząsanie naczynkiem w celu przemieszczenia łodyżek na samą górę suszu -zapobiega to blokowaniu się bomby, podczas picia. Aby nie doszło do wysypania proszku poza cuię, można pomóc sobie płaską podstawką (sposób dla mniej doświaczonych) bądź zakryć górną powierzchnię naczynką wewnętrzną stroną dłoni – i właśnie tak zazwyczaj robią Gaúchos (mieszańcy Rio Grande do Sul). Do przechylonego pod kątem 45 stopni naczynka, powoli wlewa się gorącą wodę. Wodę wlewa się oczywiście do wolnej przestrzeni, starając się prowadzić strumień powoli, po ściankach cui, aby nie zniszczyć usypanego suszu. Przy pierwszym zalaniu należy odczekać minutkę bądź dwie, gdyż proszek wciąga wodę, którą następnie należy dolać do naczynia. Dopiero na tym etapie umieszcza się bombę w cui. Jej właściwe umieszczenie jest niezwykle istotne, aby zapobiec jej ztkaniu.mn

Jak tak o tym tutaj piszę, to nawet mnie wydaje się to dziecinnie proste. Niestety to tylko pozory. Minęło sporo czasu zanim nauczyłam się przyrządzać chimarrão poprawnie, szybko i bez uszczerbku na zdrowiu : D Gdy zaczynałam swoją przygodę z chimarrão, za każdym razem cała kuchnia była w zielonym proszku, moje ręce wiecznie poparzone, a napoju i tak nie dało się wypić, bo bomba była niewłaściwie umieszczona i ciągle zatkana. Ale jak to się mówi, praktyka czyni mistrza, i tak też było w moim przypadku. Ostatnio usłyszałam, że przyrządzam chimarrão jak rodowity Gaúcho, co było dla mnie ogromnym komplementem.

Jak wspomniałam na początku, chimarrão jednoczy. A to dlatego, że pije się go z jednej cui, używając tej samej bomby. Bez znaczenia w jakim gronie sie znajdujemy. Nigdy nie zapomnę mojego zdziwienia, gdy będąc w punkcie turystycznym w małej górskiej miejscowości na południu Brazylii, pracująca tam pani zaproponowała mi chimarrão. Oczywiście nie odmówiłam, bo odmówić jest trochę niegrzecznie.

Chimarrão to tradycja, tradycja z twardymi zasadami. Osoba, która przygotowuje napój, a jest to zazwyczaj właściciel domu, zobowiązana jest wypić pierwszą cuię. Błędem jest proponowanie pierwszego naparu drugiej osobie. A to dlatego że pierwsze zalanie jest bardzo mocne, czasami tak mocne, że się go nie pije, tylko wypluwa, co również jest tutaj na porządku dziennym. Dopiero drugie zalanie proponuje się gościom. Obowiązuje kolejność picia. Osoba, która akurat jest w posiadaniu cui, po wypiciu zwraca naczynie osobie serwującej, która następnie napełnia mate i przekazuje dalej. Za chimarrão dziękujemy tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie chcemy już więcej.  Nie jest niegrzecznym, a jest wręcz wskazanym siorbnięcie przez rurkę sygnalizujące zakończenie picia. Jest to ważne, aby pokazać innym, że wypiło się wszystko, nie zostawiając resztek wody.

Nie należy „zasypiać z cuią w dłoni” (não durma com a cuia na mão), co oznacza, że nie można jej przetrzymywać zbyt długo. Wypija się szybko i zwraca osobie serwującej, tak aby inni nie musieli zbyt długo czekać na swoją kolej. I tutaj muszę przyznać, że z tym miałam największy problem. Uwielbiam chimarrão, ale nie lubię się spieszyć. Lubię pić wolno i delektować się tym przepysznym napojem, co niestety przeczy tutejszemu zwyczajowi.

Niedopuszczalne jest dotykanie bomby podczas picia. Nawet jak wydaje nam się, że jest ustawiona nieporawnie. Tylko osoba serwująca ma prawo ją poprawić, gdy uzna to za stosowane.

Bardzo niewłaściwym jest komentowanie smaku mate. Gdy zaczynamy swoją przygodę z chimarrão, bardzo często wydaje nam się gorzka, powiedziałabym za gorzka, wręcz niemożliwa do wypicia. I tutaj nasuwa nam się pomysł dodania cukru. Co jest oczywiście zabronione. Zabronione jest nie tylko dodanie cukru, ale przede wszystkim zaproponowanie tego pomysłu osobie serwującej. Aby nieco złagodzić gorzki smak można dodać kilka ziaren kopru (erva doce). Ale robi to tylko i wyłącznie osoba serwująca, tylko i wyłącznie gdy sama tak zdecyduje.

Woda, którą dodaje się do mate jest zazwyczaj bardzo gorąca. Czasami, tak gorąca, że trzeba chwilkę odczekać, aby nadawała się do wypicia. Jest tutaj nawet stare indiańskie przysłowie mówiace, że woda musi być tak gorąca, że gdy napluje się nią na psa, zacznie on uciekać skompląc (água boa para mate é a que se cospe no cusco e ele sai ganindo). Kwestia temeratury uległa nieco zmianie. Pojawiło się wiele badań, mówiących że picie tak gorącego chimarrão jest zwyczajnie niezdrowe. Wśrórd społeczeństwa spożywającego ponad przeciętną ilość chimarrão, odnotowano zwiększoną zapadalność na raka jamy ustnej czy przełyku, co naukowcy tłumaczą zbyt wysoką temperaturą.  Obecnie przyjmuje się, że odpowiednia temperatura to 75 °C. Ponadto yerba mate to rodzaj zielonej herbaty, która traci swoje właściwości gdy jest zalana wodą o wyższej temepraturze.

Znana jest też zimna wersja chimarrão – tereré. Świetnie sprawdza się w upalne dni, których w Brazylii jest niemało. Bardzo dobrze smakuje z niewielkim dodatkiem soku z limonki.

Tradycję picia chimarrão zapoczątkowami Indianie. Jest ona bardzo zakorzeniona na południu Brazylii, co nie oznacza jednak, że nie spotkamy tego napoju w innych częściach kraju. Nieważne jednak gdzie jesteśmy, wszedzie obowiązuje ta sama tradycja.


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułUchodźcy na wyspach greckich
Następny artykułDlaczego w Indiach krowy chodzą po ulicach?
First-hand experience
Już jako dziecko nie potrafiłam usiedzieć na miejscu. Babcia nazywała mnie powsinogą i tak mi zostało do dzisiaj. Bo na miejscu faktycznie usiedzieć nie mogę. Będąc maluchem, namiętnie kolekcjonowałam „Wally zwiedza świat” i marzyłam o wielkich, dalekich podróżach. O malowniczej Portugalii, egzotycznej Ameryce Południowej, orientalnych Indiach czy australijskich kangurach. Już wtedy obiecałam sobie, że kiedyś to wszystko zobaczę! I tak z biegiem czasu wprowadzałam plan w życie. Podrożowałam w każdej wolnej chwili. Na początku tylko po Europie. Ale w końcu i Europa przestała mi wystarczać. Po studiach chciałam koniecznie do Ameryki Południowej, ale tak na dłużej, nie na wakacje. Myślałam o Argentynie. Zaczęłam się nawet uczyć hiszpańskiego, ale… zakochałam się, zamieniłam hiszpański na portugalski i tak oto wylądowałam w Brazylii. First-hand experience to świat widziany moimi oczami. To moje podróże i przede wszystkim Brazylia. Tak bardziej od zaplecza, niekoniecznie z pozycji turysty : ) Klaudi

1 KOMENTARZ

  1. Mam w domu chimarrao, ale brakuje mi odpowiedniego naczynia. Jakie najlepiej i najtaniej kupić na początek?
    Pozdrawiam!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj