Cars Ireland czyli czy krowa zapięła pasy?

0

Polscy mechanicy w Irlandii jak również wszyscy ci, którzy interesują się tym co samochody mają pod maską zgodnie twierdzą, że samochody w Irlandii nie są zbyt dobre. Poczynając od takich podstaw jak wyposażenie. Samochód, który miałam w Polsce był określony wersją „luksusową”. :) Dla mnie nie miało to znaczenia jak go określono. W Irlandii mam ten sam samochód, z tego samego rocznika i też jest niby w wersji luksusowej. Nie ma jednak nawet 1/3 bajerów, które miał ten polski. Ok, ale bez bajerów można żyć. Taką dość bolącą różnicą jest podobno stan samochodów. Powszechna opinia jest taka, że Irlandczycy nie dbają o samochody. Porysowane maski z różnych stron to dość powszechny widok. W sumie nie ma się co dziwić, zatłoczone ulice wzdłuż których się parkuje, wąskie, wielopoziomowe parkingi tylko temu sprzyjają. Do tego dochodzi opinia, że Irlandczycy nie za dobrze potrafią obsługiwać samochody, skrzynie biegowe są rozklekotane a silniki zatarte. I do tego mówi się, że nie zwracają uwagi na czystość czy estetykę o samochodów, są one zasyfione i niektóre prawie jak chlew…Podobno…
To co na pewno odróżnia Irlandczyków od nas to ..pasażerowie samochodów. Irlandzcy rolnicy potrafią przewozić samochodem osobowym snopki siana lub owieczkę czy też świnkę. Kolega opowiadał mi niedawno jak widział jeżdżącego po polu Nissana z przyczepionym pługiem. No co, pole trzeba zaorać, nie ma że traktor się zepsuł. Zresztą, ten sam kolega widział też kiedyś konia na myjni. Gdybym sama nie mieszkała w Irlandii, pewnie zaczęłabym martwić się o kolegę, że coś bierze. Ja sama niedawno byłam świadkiem dość zabawnej scenki rodzajowej. Miała ona miejsce na jakiejś dalekiej wsi. Zrobiłam sobie przerwę w podroży, siedziałam na ławce przed sklepem z dystrybutorem paliwa (o tych miejscach pisałam już tu) i piłam kawę. Podjechał samochód. Wysiadła z niego pani, przywitała się ze mną i zaczęła tankować. Po chwili otworzyła bagażnik żeby pan siedzący na tylnym siedzeniu mógł wysiąść. No co, nie wysiadaliście nigdy państwo przez bagażnik? W sumie ja też nie, ale co tam. Pan po przeczołganiu się z siedzenie poprzez bagażnik tez się ze mną przywitał. Wiedzieli ze nie jestem ani tutejsza ani nawet z sąsiedniej wioski (w takich miejscach wszyscy się znają). Oboje nie robili żadnego halo z powodu w jakim pan wysiadł z samochodu. Ze stoickim spokojem wiec odpowiedziałam na ich pozdrowienia, udając nudę typowego sobotniego popołudnia. W środku trzęsłam się ze śmiechu. Po zakończeniu tankowania i zapłaceniu, oboje do mnie machnęli i wsiedli do samochodu, pan oczywiście przez bagażnik.

Jakiś czas temu rozmawiał ze mną znajomy który przyjechał do Cork z Polski. Szukał samochodu do kupienia i radził się mnie w kilku sprawach. Powiedziałam mu o tym przewozie zwierząt gospodarczych itp przez rolników. Śmiał się bardzo. Zadzwonił ponownie po tygodniu może. Powiedział że widział kilka samochodów, którymi był zainteresowany. Ale żadnego nie kupił bo prawie wszystkie miały zapach zbyt intensywnie kojarzący się z trzodą chlewną. Dodał jeszcze że już się nie będzie śmiał jak ktoś wspomni ze świnka lub sianko bywa stałym pasażerem.

Udało mi się znaleźć kilka zdjęć w sieci, żeby nie być gołosłowną.

Żniwa były udane

zniwa

Cielaczki dwa

cielaczki

A tu jeden…

krowka

 Za to osły jeżdzą na miesięcznym bilecieosiolek

A gdy Dublin Bus strajkował to i własną furą

osioł

Owieczki też nie gorsze

owieczka

Tu też żniwa były udane

sloma


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy: 1

Wszystkie wyświetlenia strony: 2

Poprzedni artykułYerba Mate. Co jeszcze piją Argentyńczycy?
Następny artykułChorwackie zwyczaje bożonarodzeniowe
Kasia w Krainie Deszczowców
Polka w Dublinie. Anglistka. Ekonomistka. Realistka. Hobbystycznie socjolożka. Raz spotkałam Roberta Makłowicza i podobno Franka Kimono ale tego nie pamiętam bo byłam za mała żeby pamiętać. Oprócz tego kilkunastu ministrów irlandzkich. Z pewnością robiłam wiele rzeczy w życiu, czasem za dużo i za intensywnie. Kiedyś miałam cztery różne prace na raz. Kiedyś uczyłam angielskiego kilku prezydentów pewnego polskiego miasta. A jeszcze bardziej kiedyś pracowałam w pubie należącym do pierwszoligowej drużyny futbolowej w Londynie. Odkąd przyjechałam do Irlandii zajmuję się technologią, przedsiębiorczością, gospodarką i polityką irlandzką. Nie dlatego że chcę, ale zawodowo. Chociaż coraz częściej też chcę. W rozmowie lubię wyrażać się dosadnie. Jestem poprawna politycznie tylko służbowo, ale jeśli myślę, że ktoś jest idiotą to dam mu to odczuć. Osiągnęłam wiek w którym już mogę sobie na to pozwolić. I nic nie muszę. Mogę za to nie być słodka. Przeklinać też lubię, ale dopiero jak kogoś lepiej poznam bo to niegrzecznie przeklinać w twarz nieznajomemu. Pijałam latte gdy byłam młodsza. Teraz wolę Americano. Miłość do czerwonego wytrawnego wina pozostała tak samo mocna. Gdy sytuacja wymaga zmiany trunku to przerzucam się na whiskey. Zmieniam zdanie z doświadczeniem. A Ty?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj