Amulet dla każdego czyli Bułgaria wita wiosnę

0

Puk, puk…

– Kto tam?

– To ja, pani Wiosna.

Wielkimi krokami nadchodzi moment, w którym pani Wiosna zapuka do bułgarskich drzwi. Ale to nie ona jest bohaterką tego dnia. Oczy wszystkich zwrócone są na Babę Martę, bo to od niej zależy czy będziemy cieszyć się słońcem. Każdy rozsądny człowiek stara się nie zdenerwować złośliwej staruszki, która potrafi grymasem na twarzy przywołać okropną pogodę.

1 marca wszyscy uśmiechają się do siebie i obdarowują nawzajem martenicami, biało-czerwonymi bransoletkami i broszkami wykonanymi z włóczki. Nie można ich zdjąć wcześniej niż 9 lub 25 marca, niektórzy noszą je do czasu kiedy zobaczą kwitnące drzewo lub np. bociana. A żeby  marteniczka – amulet  zadziałała, żebyśmy byli zdrowi i szczęśliwi, należy po zdjęciu, zawiesić ją na krzewie lub drzewie. Dzięki temu rytualnemu nakazowi i milionom powiewających na wietrze bransoletek, świat pozostaje na dłużej biało-czerwony.

Ten piękny obyczaj ma swoje korzenie w czasach Traków i jest mnóstwo legend opowiadających o Babie Marcie i o tym jak powstała pierwsza martenica. Nie będę dziś przytaczała tych smutnych historii, opowiem prozą o jednej, którą kiedyś przeczytałam przekazaną w uroczym wierszyku.

Dawno, dawno temu w składziku rzeczy nieużywanych Baby Marty, leżały w koszyczku dwa kłębuszki wełny, czerwony i biały jak śnieg. Kiedy po okolicy rozeszła się wieść, że nadchodzi wiosna, miękkie kuleczki rozmarzyły się.

– Ach, mógłbym być paltkiem dla wróbelka.

– Hm, ja bym mogła stać się czapeczką dla jakiejś przemarzniętej żabki.

– Ale kto zechce nas wiosną? – Zapłakały dwa kłębuszki i zmieszały się ich biało-czerwone łzy.

Tymczasem dobra (tylko w tej opowiastce) Baba Marta, podśpiewując wzięła się za porządki. Lubiła nadchodzący miesiąc Mart (marzec) nie tylko dlatego, że nosił jej imię. Raz, dwa – odkurzała. Raz, dwa – zamiatała podwórze. I przyszła jej podczas pracy myśl: zrobić niespodziankę wnukom! Z domowego składziku wydobyła dwa kłębuszki wełny.

– Z czerwonej kuleczki zrobię chłopczyka, z drugiej, dziewczynkę jak śnieżyczka białą. Piżo i Penda będą się nazywać i kochać się będą – na wieki.

1 marca we wsi wybuchła wielka wrzawa.

– Olele-male! Spóźnia się Wiosna -pierwsza dama. Ptasie karety utknęły w niebie.

Piżo i Penda ruszyli śmiało.

– Dokąd idziecie i kto was zrobił?

– Do Wiosny biegniemy, wskazać jej drogę! Baba Marta nas zrobiła i niech nam będzie żywa i zdrowa.

I tak Wiosna dotarła szczęśliwie. A o białej dziewczynce i czerwonym chłopczyku mówi się od tego czasu „martenica”. Baba Marta, chociaż w krzyżu jej strzyka i słuch już nie ten, do dziś robi marteniczki.

Poza biało-czerwoną bransoletką na ręku, w każdym domu od 1 marca jest też Piżo i Penda – symbol wiecznej miłości.

Jeśli ktoś ma ochotę uczestniczyć w bajkowym święcie i mieć u siebie bajkową parę, zapraszam tu – na krótki film o tym, jak błyskawicznie zrobić Piżo i Pendę.

Zapraszam:  www.po50ce.blogspot.com


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułZakupy w Tokio, czyli modowy raj!
Następny artykułFRANCUSKIE BIKINI

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj