Pierwszy raz w USA

2

Po raz pierwszy przylatuję do USA, aby podczas trzytygodniowego pobytu zwiedzić wschodnie wybrzeże – stany: New York, New Jersey, D.C. oraz – położoną na zachodnim wybrzeżu – Californię. Wtedy też po raz pierwszy czuję, co znaczy być 'zjetlagowanym’.

Wyruszam już po raz trzeci za 'wielką wodę’. I odświeżam sobie obraz USA, z którym zetknęłam się poprzednio i który mnie wtedy zaskoczył.

Toaleta w miejscach publicznych. 
Wchodzisz do toalety w USA i pojawia się pytanie, czy ją polska ekipa budowlana robiła i zajumała przy tym połowę materiału na drzwi i ścianki oddzielające kabiny? Czemu to wszędzie takie krótkie jest? Żeby widzieli, czy nie kombinujesz i nie chcesz się wysadzić? Bomba!

Kibelek. 
Kiedy upewnisz się już, że nie będziesz świecił tyłkiem, pora zasiąść. I tu Cię pragnę uspokoić. Nie! Ten sedes nie jest zepsuty. Nie wymaga wizyty hydraulika. Ten poziom wody taki ma być. Ze 3 razy wyższy niż w Europie. Tak! Ma się ponownie tak dłuuugo nalewać. Ta woda się nie przeleje. Nie bój nic. W końcu przestanie się lać. Słowo! Ściągnij to koło ratunkowe!

Prysznic. 
Z regulacją ciśnienia wody się tam raczej nie spotkasz. Ale o tym przekonasz się dopiero po udanej próbie uruchomienia prysznica. Najlepiej w środku nocy, jeszcze na jetlagu, po 6 godzinach podróży przez pustynię. Dajesz! Co Ty?! Chcesz iść spać brudny? Kombinuj! Naciśnij, pociągnij, przekręć, wepchnij. Nie wiem. Próbuj. Nie zapamiętuj kombinacji, jeśli będziesz zmieniał miejscówkę. Kombinacja też ulegnie zmianie.

Woda w restauracji.
Jeśli prosisz o wodę do picia, to doprecyzuj. Inaczej dostaniesz wodę z kranu pachnącą i smakującą chlorem. W szklance, której pojemność odpowiada pojemności małego wiaderka. Jeśli Cię 'suszy’, to wypijesz całą, chętnie i za free wypełnią Ci ją ponownie, a Ty będziesz się zastanawiał, czy nie wpadłeś do basenu i nie pochłonąłeś z niego połowy wody (razem z kołem ratunkowym, którego jednak nie użyłeś w toalecie).

Ceny netto.
Masz już dość 'basenówki’. Wchodzisz do sklepu po butelkę wody mineralnej. Odliczasz gotówkę, żeby nie tracić czasu przy kasie i nie czekać na resztę. A przeliczyłeś sobie wartość brutto tej wody? Bo widzisz… Podane ceny są cenami netto, do nich doliczany jest przy kasie VAT (inny w zależności od stanu). Taka niespodzianka!

Karta kredytowa.
Poza nielicznymi przypadkami płacenia kartą kredytową i towarzyszącą jej prośbą pokazania ID, zakup przy użyciu karty w większości przypadków nie wymaga ani identyfikacji, ani PIN. Wymaga czasem ZIP code. I tu możesz zaszaleć. Wpisz, co chcesz. Naciśnij ok. Przyjmie wszystko. Patrz pod nogi. Może akurat komuś karta wypadła…

Klimatyzacja w miejscach publicznych. 
Kiedy wybierasz się do Stanów, niezależnie od pory roku, nie zapomnij ze sobą zabrać przynajmniej jednej kurtki puchowej, jeśli będziesz przebywał w zamkniętych pomieszczeniach publicznych (a będziesz). Ależ oni chłodzą! Do tego stopnia, że kiedy jesteś na zewnątrz, a ktoś wychodzi z klimatyzowanego pomieszczenia, masz ochotę krzyknąć: „Stary, zamykaj szybko, bo piździ!”

Traffic. Co Ty wiesz o trafficu?!
Tak, wyjechałeś z miejsca postojowego na Manhattanie. Nic Ci się sie wydawało. Co to za pytanie czemu stoisz? Ruch jest. Ja wiem, że się nic nie rusza. Tak, wiem, że to nie robi sensu. Tak, 'Nieruchomy Poruszyciel’ robił większy sens… Ciesz się, że nie dojeżdzasz codziennie do pracy 2-3 godziny i tyle samo z niej nie wracasz.

Jaki szybki lewy pas? 
Jeżeli się złościsz w Europie na 'babę’, która się ślimaczy na lewym pasie i nie zamierza zjechać na prawy, to jedź do Stanów. Tam wszystkie pasy są szybkie. Oczywiście, jeśli akurat wszystkie nie stoją. Kiedy siedzisz komuś na 'ogonie’, nie czekaj aż Ci zjedzie, tylko bierz go z której strony Ci się podoba.

Otyłość.
W Stanach duże (czytaj: ogromne) jest wszystko: mała kawa, mała cola, auta, drogi, budynki, parki. Także ludzie. Dużo Amerykanów wygląda jak ludzik Michelin. Ale to nie jest do końca prawda. Oni czasami wyglądają jak pięć ludzików zlutowanych w jednego.

Wiedza Amerykanów o Europie.
Wow, jesteś z Europy?! Czy tam jest egzotycznie?
Skąd jesteś? – Z Polski. – I dojeżdzasz codziennie do NYC do pracy? – Nie. Weekendy mam wolne…

Powiem Wam coś jeszcze w tajemnicy. Uwielbiam te podróże do USA. I chyba nigdy nie będę miała ich dość!


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułLemury, kameleony, kosmiczne stwory… to Madagaskar!
Następny artykułWspomnienie dwóch wież…
Sagitta
Jeśli ktoś z Was grał w Gothic II/Gothic II: Noc Kruka, to pewnie pamięta ukrytą pośród lasu, w okolicach farmy Sekoba, jaskinię i mieszkającą w niej Sagittę. Kim jest Sagitta? Zielarką i uzdrowicielką, przekonaną, że wszyscy w okolicy mają ją za starą wiedźmę i przychodzą do niej tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują. Wiedźmą nie jestem. Przynajmniej nie starą... :) Zielarką również nie. Ale mogę Was uzdrowić! :) Zabiorę Was w piękne miejsca, które odwiedziłam, od czasu do czasu ugotujemy coś razem, pokażę Wam kraj 'czekoladą płynący', w którym obecnie mieszkam. Możecie przychodzić tu tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujecie :) Chociaż mam wielką nadzieję, że będziecie stałymi Gośćmi...

2 KOMENTARZE

  1. Toalety w innych krajach potrafią faktycznie być przygodą. Mama przyjaciółki studiowała w czasach socjalizmu w ówczesnym Leningradzie. Kiedyś mi opowiedziała o tamtejszych toaletach publicznych: za krótkie drzwi, niskie ścianki oddzielające, a wszystkie „kabiny” były usytuowane na czymś, co konstrukcją przypominało pnącą się do góry koliście klatkę schodową – tak, że jak ktoś stał po środku na dole, mógł dokładnie widzieć, co kto robi w swojej kabinie…
    Ja zaś sama przeżyłam szok korzystając kilka lat temu z toalet publicznych na Ukrainie – niskie ścianki działowe, BRAK drzwi, a w podłodze dziura. Pewnego razu, gdy musiałam skorzystać z takiej toalety zaraz pojawiła się w niej jakaś kobieta i mimo, że wybrałam najdalej oddalony zakamarek, to ta mimo szerokiego wyboru otworów toaletowych w posadzce wybrała dziurę leżącą dokładnie naprzeciw tej przeze mnie wybranej… I tak kucając patrzyłyśmy sobie nawzajem w oczy… W eleganckich restauracjach nie koniecznie bywało lepiej. W jednej z nich dziury w podłodze były tak krzywe, jakby ktoś je kilofem wyrąbał – dwie obok siebie, bez żadnych drzwi, czy ścianek działowych… Gdy w restauracji w Jałcie trafiliśmy do knajpy z ludzką w naszym pojęciu toaletą, tzn. z normalną muszlą klozetową i spłuczką, to cała grupa poszła ją sfotografować.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj