11 OZNAK, ŻE MIESZKASZ W MALEZJI JUŻ ZA DŁUGO

0

To już 3 lata – moja mająca być tylko krótką przygodą wyprawa do Malezji przedłużyła się w nieskończoność. No i ciągle trwa! Jest coś magicznego w tym kraju, jednocześnie bardzo innego od Europy ale też jednocześnie bardzo łączącego Malezję z Polską (wartości rodzinne, beznadziejna futbolowa drużyna narodowa…). Oprócz mnie znam kilku Polków którzy po przyjeździe tu świetnie się zaaklimatyzowali i postanowili zostać, nie jestem więc jedyna.

Po tych kilku latach coraz częściej ostatnio słyszę „Zuza, ale ty się Malezyjska/Azjatycka zrobiłaś”. I to jest ciekawe, bo o tym się kompletnie nie myśli, pewne rzeczy wykonuję odruchowo, ale nabyłam je dopiero po przyjeździe. Tak więc tego typu komentarze traktuję jako komplement potwierdzający moją aklimatyzację w Kuala Lumpur.

Zajęło mi to kilka dni, aby spisać niektóre z rzeczy które zmieniłam w swoim zachowaniu po przyjeździe do Malezji – właśnie dlatego, że większość z nich wykonuję lub mówię odruchowo, nie zastanawiając się nad nimi.

1. Tańczysz, przechodząc przez 8-pasmową ulicę pełną pędzących samochodów.

Codziennie pokonuję kilka takich przeszkód, dróg z pędzącymi samochodami które prowadzą kompletnie nieprzewidywalni Malezyjczycy. Samochody nigdy nie zwolnią ani się nie zatrzymają widząc pieszego, trzeba więc wypracować własny „taniec” – skakanie między pasmami drogi, czasem przebieganie, zaczem zwalnianie. Do tego choreografia rąk – wyprostowane ramię z dłonią pokazującą „stop” (kierowcy i tak się nie zatrzymają, ale przynajmniej nie będą uważać, że cię nie widzą).

Na początku bardzo się bałam przechodzić samemu przez ulicę, wydawało mi się to niemożliwe. Ale teraz jestem już kompletnie przyzwyczajona, „taniec” wszedł mi w krew i nawet to lubię, traktuję to jak mój poranny sposób na rozgrzewkę :)

Przez taką mniej więcej drogę przebiegam sobie co rano. Przejścia dla pieszych brak.
Przez taką mniej więcej drogę przebiegam sobie co rano. Przejścia dla pieszych brak.

2. Twoje umiejętności gotowania zostają zapomniane i zanikają

Będąc w Polsce sporo gotowałam i nawet to lubiłam. Ale Malezja kompletnie mnie rozleniwiła – jedzenia jest mnóstwo, i jest bardzo tanie. Sprowadza się do tego, że jem „na ulicy” albo w restauracji 3 razy dziennie, 7 dni w tygodniu, i wychodzi mnie to taniej niż gotowanie w domu. No i ta różnorodność! Można spróbować miejsc z jedzeniem koreańskim, japońskim, birmańskim, tajskim – i wszystko w cenach bardzo przyjaznych. Czasem tylko czuję, że mam potrzebę zrobienia czegoś polskiego, bo co jak co, ale najbliższe rodzimym smakom są tylko potrawy z knajpek niemieckich.  Raz na miesiąc robię więc pierogi, albo schabowego z ziemniakami, i to mi wystarcza :)

Kilka ostatnich obiadów z tego miesiąca, wszystko poniżej 10zł:

10649606_10202917640254226_4747827279467418507_n10690084_853233251384255_7877644949452598982_n

 

3. W pracy i w życiu prywatnym skupiasz się bardziej na emocjach i odczuciach ludzi wokół ciebie

W Polsce i Europie generalnie chodzi się „do roboty” bardziej niż do pracy. 8 godzin, krótka przerwa na kanapkę, 2 słowa zamienione z kolegami i równo o 5 po południu fajrant. Na pewno nie jest tak wszędzie, ale moje doświadczenie było mniej więcej takie.

W Azji liczy się przyjaźń, otwartość, także w biznesie. Czasem przed rozpoczęciem negocjacji biznesowych trzeba się spotkać 2-3 razy wyłącznie prywatnie, porozmawiać o rodzinie itp. Dopiero po zdobyciu zaufania można przejść do negocjacji.

W Malezji w pracy spędza się sporo czasu, bo w środku dnia jest godzinna przerwa na lunch podczas której wychodzi się razem z kolegami do knajpy. Instytucja „Pana Kanapki” i jedzenie przy komputerze praktycznie nie istnieją, bo czas obiadowy to czas na integrację i odreagowanie stresu. Do tego nadgodziny są praktycznie normą i osobiście nie zdarza mi się być w domu przed 8-9 wieczorem.

Spędzając tyle czasu w biurze, bardzo ważne są relacje, otwartość i dobre samopoczucie. Są wspólne wyjścia do kina, do pubu, na badmintona. Generalnie otwartość odnośnie dzielenia się sprawami prywatnymi jest dość spora, koledzy z pracy czasem wiedzą o prywatnych sprawach człowieka nawet więcej niż jego rodzina.

Tak samo na konferencjach – pod koniec każdego dnia odbywa się sesja, gdzie chętni mogą podzielić się swoimi uczuciami i odczuciami z danego dnia. I nie chodzi o to, czego się nauczyli, ale o to, czy są zadowoleni, czy poznali kogoś kogo bardzo polubili itp.

PRZECZYTAJ RESZTĘ ARTYKUŁU NA ZUINASIA.COM (KLIKNIJ)


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułZwykłe życie w Chile | obserwacje #3
Następny artykułJezus z Tarcalu (8.5m)
ZuInAsia
Blondynka z Poznania, mieszkająca w Malezji i zakochana w Azji. Podróżniczka, blogerka, miłośniczka ostrych smaków.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj