Zabierzemy Was dzisiaj na długi spacer po Santiago. Nasz pomysł na kilkunastogodzinny city tour. Pokażemy część miejsc, które do tej pory odkryliśmy przechadzając się codziennie po ulicach miasta o wielu twarzach. Uprzedzamy, że nie będzie egzotycznie, wręcz przeciwnie, prawdopodobnie poczujecie się jak w jednym z europejskich miast. Bo Santiago jest europejskie, taka mieszanka Sztokholmu, Barcelony, Warszawy, Paryża… Nie przeżyje się tu dużego szoku kulturowego. Po niego trzeba jechać gdzieś na północ i wschód.
Startujemy na Plaza de Armas. Jest to główny plac Santiago z najważniejszymi budynkami: m.in. ratuszem, katedrą, Pocztą Główną czy Narodowym Muzeum Historii. Różni się od naszych polskich starych rynków tym, że po środku nie stoi ratusz, a mnóstwo drzew i ławek, na których mieszkańcy i turyści przesiadują praktycznie przez cały dzień. Wiele się tutaj dzieje i warto zatrzymać się i poobserwować jak lokalni zbierają się tu by spędzić wspólnie trochę czasu i porozmawiać. Warto pochodzić też po bocznych uliczkach, gdzie spotkamy tłumy ulicznych sprzedawców, muzyków i stoiska do czyszczenia butów. Wszyscy jednak ostrzegają, aby nie chodzić tu samemu wieczorem i w nocy, bo robi się nieprzyjemnie.
Z Plaza de Armas przemieszczamy się cztery przystanki zieloną linią metra (oszczędzamy nogi na dalszą część dnia) na stację Santa Isabel, aby przejść się po jednej z najładniejszych dzielnic Santiago – Barrio Italia. W tym miejscu zakochają się wszyscy lubiący ładne przedmioty, szczególnie odrestaurowane meble i dekoracje. Zdecydowanie nie na każdą kieszeń, więc raczej oglądamy. Cała Avenida Italia przepełniona jest galeriami i sklepami z antykami i rękodziełem oraz klimatycznymi kawiarniami i restauracjami. Budynki pochodzą z pierwszej połowy XX wieku i jeszcze do niedawna były prywatnymi domami. Kilka lat temu zostały przerobione na sklepy tworzące długie pasaże. Niektóre z nich zakończone są patio, na których teraz znajdują się kawiarniane ogródki. Zatrzymujemy się w kawiarni na rogu Av. Italia i Santa Isabel na cappucino, rogala i świeżo wyciskany sok.
Przechadzamy się jeszcze chwilę po uliczkach i idąc przez park Bustamante docieramy do Plaza Italia – duży plac-rondo, z którego zobaczymy wzgórze San Cristobal i unoszące się nad miastem Andy. To punkt wyjściowy do odwiedzenia dwóch kolejnych dzielnic – Barrio Lastarria i Bellavista. Zaczynamy od Lastarii. Tu znów poczujemy artystycznego ducha. Otoczą nas kina, teatry, galerie sztuki, sklepy z płytami, uliczni sprzedawcy rękodzieła i muzycy. Na uwagę zasługuje piękny kościół Vera Cruz z XIX wieku. Ponownie spotkamy wiele klimatycznych restauracji i kawiarni. Dla fanów sushi polecamy dobrą restaurację prowadzoną przez Polaka – Zabo przy Merced 346. Po lekkim obiedzie czas na lekką wspinaczkę – idziemy na wzgórze Santa Lucia skąd możemy podziwiać panoramę miasta. Warto przyjść tu na zachód słońca, ale my zachodzące słońce obejrzymy gdzieś indziej. Santa Lucia była dawniej miejscem pochówku dysydentów, obecnie nie ma już śladu po katakumbach. Codziennie o 12.00 słychać tu wystrzały z armat z pobliskiego Fortu Hidalgo. Wieczorem wzgórze jest oświetlone i można spotkać tu wielu randkowiczów.
Schodzimy ze wzgórza i idziemy w stronę Museo de Bellas Artes. Po drodze mijamy jeden z najładniejszych ulicznych murali w Santiago. Do Muzeum warto wejść choć na chwilę, bo sam budynek robi wrażenie. Muzea zostawiamy jednak na inny dzień. Jesteśmy w Parku Forestal. Tutaj możemy zatrzymać się na chwilę, aby poleżeć na trawie jak dziesiątki innych osób. Aby dostać się do kolejnej dzielnicy wartej odwiedzenia przechodzimy jednym z mostów nad rzeką Mapocho. Jest to prawdopodobnie najmniej imponująca rzeka jaką widzieliśmy, przypomina raczej wartką długą kałużę. Rekompensują ją piękne Andy w tle – niestety najczęściej zamglone.
Dotarliśmy na Barrio Bellavista, do miejsca gdzie toczy się wieczorno-nocne życie towarzyskie. Idąc ulicami Bombero Nunez i Lopez de Bello podziwiamy kolorowe domy i murale, niemalże na każdym budynku. Trafiamy na Pio Nono, która zaprowadzi nas do kolejnego wzgórza – San Cristobal. Jest to drugie co do wysokości wzgórze Santiago, zaraz po Cerro Renca. Przed wejściem jest dość odpustowo, główną rolę gra kolorowa lama, z którą za opłatą można zrobić sobie zdjęcie. Tutaj możemy zatrzymać się na Mote con Huesillo – tradycyjny chilijski napój z pszenicą i brzoskwiniami. Jesteśmy u bram Parku Metropolitano, Park jest ogromny i warto poświęcić osobny dzień, aby po nim pospacerować. My skręcimy w prawo do Zoologico National. Nie wszyscy przepadają za oglądaniem zwierząt w klatkach, ale tutaj warto zajrzeć. Zwierzęta wyglądają na zadowolone, a samo zoo położone jest w przyjemnej scenerii, niemal przez cały czas widzi się panoramę miasta. Spotkamy tu m.in. lamy, guanaco, pingwiny, flamingi, a nawet niedźwiedzia polarnego.
Mimo wszystko większą atrakcją będzie wjechanie kolejką na sam szczyt wzgórza, gdzie znajduje się kościół, amfiteatr i pomnik Virgen Maria (która czuwa nad miastem jak Chrystus w Rio). Tutaj tym bardziej możemy podziwiać panoramę miasta i Andy. Idealne miejsce na obejrzenie zachodu słońca. Oglądając zdjęcia z Santiago można zobaczyć charakterystyczną kolejkę linową z kolorowymi wagonami. To właśnie stąd byśmy nią odjechali, gdyby była czynna.. Niestety ma to nastąpić dopiero w drugiej połowie 2016. Na dole skręcamy jeszcze na chwilę w lewo, aby obejrzeć dom chilijskiego poety, noblisty – Pablo Nerudy.
Nasz intensywny dzień zbliża się do końca. Dobrze się składa, że jesteśmy w miejscu, które o tej porze tętni życiem. W Patio Bellavista możemy zjeść coś tradycyjnego i napić się Pisco Sour lub Terremoto (typowych chilijskich drinków). Jeśli jeszcze nam mało, przechodzimy przez rzekę i jesteśmy z powrotem na Lastarri, którą też warto odwiedzić wieczorem, gdzie głośne rozmowy mieszają się z muzyką na żywo.
Wydaje nam się, że po tym spacerze polubilibyście Santiago. To miasto ma wiele twarzy, które jeszcze pokażemy, a ta jest pewnie najprzyjemniejsza – dla oka i ducha. Oczywiście jeśli będziecie mieli tu więcej czasu warto rozłożyć sobie ten spacer na kilka dni i pooglądać różne zakamarki dokładniej. Na pewno warto zaglądać i wchodzić, bo wiele rzeczy dzieje się „w środku”, nie tylko przy głównych ulicach. Jeśli ktoś z czytających przyjedzie do Santiago, obiecujemy, że rzucimy wszystko i zabierzemy Was na spacer ;))
Chwile w Chile
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony:
Jeśli to Ty Kasia to dotrzymaliśmy słowa i już się poznaliśmy ;)
Hola! Dzięki za dobre wskazówki, mama podrzuciła mi waszego bloga i właśnie robię notatki, bo za dwa tygodnie już tam będę! Mam nadzieję, że ostatnie zdanie jest prawdziwe („Jeśli ktoś z czytających przyjedzie do Santiago, obiecujemy, że rzucimy wszystko i zabierzemy Was na spacer ;)) „) i że możemy się zobaczyć i wówczas poznam „lokalsów” :-) czekam na odpowiedź