Lemury, kameleony, kosmiczne stwory… to Madagaskar!

3

Dwa tygodnie na Madagaskarze – to dużo czy mało? Właściwie jedno i drugie. Dużo – bo da się zobaczyć całkiem sporo na tej ogromnej wyspie, a wszystko potęguje niemal permanentny zachwyt, zdziwienie czy niedowierzanie nad niesamowitą florą, fauną i krajobrazami. Mało – bo jednak tyle jeszcze zostało, do tylu miejsc się nie dotarło, tyle trzeba było wyrzucić z programu, żeby nie spędzić całego pobytu w samochodzie, telepiąc się na dziurawych drogach… Ale jak na pierwszy raz to wystarczy, apetyt mocno zaostrzony, już się odgrażam, że znów mnie na Madagaskarze zobaczą, i to raczej w niedalekiej przyszłości ;-)

Madagaskar, jak wiadomo, to ojczyzna lemurów – występują one tylko tam i jest ich ponad 100 gatunków. W ogóle 90% zwierząt i roślin obecnych na wyspie jest endemicznych, dlatego nazywa się ją często ósmym kontynentem. Jak się okazało, lemury można dość łatwo znaleźć w wielu parkach narodowych. O wiele łatwiejsza sprawa niż szukanie Wielkiej Piątki w RPA! ;-) Różnica polega też na tym, że na Madagaskarze w parkach chodzi się z przewodnikiem. My zaczęliśmy od mini-rezerwatu Marozevo w drodze do Parku Narodowego Andasibe-Mantadia. Mają tam grupkę lemurów, które wprawdzie żyją sobie swobodnie w lesie, ale jak pojawiają się ludzie, to pędzą na spotkanie – wiedzą, że będą banany :-) To było nasze pierwsze bliskie spotkanie z lemurami. Zwierzęta te są bardzo łagodne, ciekawskie, nie boją się ludzi, i mają mięciutkie futerka. Cieszyłam się jak dziecko, bo karmienie lemura bananem okazało się wielką frajdą!

W tym samym rezerwacie znajdziemy także sporą kolekcję kameleonów i gekonów, jak również węże boa, ćmy, motyle czy żaby. Przewodnik wyławiał je dla nas z gęstej roślinności, można było sobie też potrzymać różne okazy :-)

Dorosłe kameleonki :D

A to tenrek – podobny do jeża i prowadzący nocn tryb życia, więc czuł się trochę zagubiony w pełnym słońcu, bo go obudziliśmy ;-)

W Parku Narodowym Andasibe-Mantadia wybraliśmy się na wieczorny spacer z przewodnikiem w poszukiwaniu lemurów, ale akurat tych nie udało nam się tym razem spotkać. Za to znaleźliśmy pająki (bleee), żaby, ćmy, wielkiego kameleona i węża z gatunku Pseudoxyrhopus. Na Madagaskarze występuje wiele gatunków węży, ale żaden nie jest groźny dla człowieka, bo nie są jadowite.

Za dnia park Andasibe-Mantadia jest oazą spokoju. Podczas wycieczki z przewodnikiem natknęliśmy się na kilka gatunków lemurów. Najważniejszy to Indri – jedyny bez długiego ogona, śpiewający i, jak wszystkie lemury, pełne gracji, gdy przeskakują 10 metrów z jednej gałęzi na drugą. Biegliśmy przez las deszczowy, podążając za ich śpiewem, a potem dość długo po prostu gapiliśmy się na nie i podziwialiśmy ich miękkie ruchy i umiejętności wokalne :-) Potem spotkaliśmy jeszcze zagrożony gatunek lemurów sifaka. Radośnie skakały sobie z drzewa na drzewo, konsumowały liście (wszystkie lemury to wegetarianie), a jeden bardzo zainteresował się kijkami typu nordic walking pewnej amerykańskiej turystki. Kijki stały oparte o drzewo, a lemur powoli schodził z drzewa. Gdy nagle wyciągnął łapkę w ich kierunku, tylko refleks przewodnika amerykańskiej grupy uratował ich właścicielkę od spędzenia reszty wakacji z jednym kijkiem albo w ogóle bez nich ;-)

Lemur brązowy

Indri

Diademed sifaka – to on właśnie zasadził się na kijki amerykańskiej turystki :-)

Madagaskar zachwyca też różnorodnością owadów i motyli, a boa dusiciele wygrzewają się w słońcu na przykład na moście, przez który przechodziliśmy.

Żyrafka madagaskarska – chyba najbardziej uroczy owad, jakiego w życiu widziałam :-)

Tuż obok parku Andasibe-Mantadia znajduje się prywatny rezerwat przyrody Vakona, a nim – wyspa lemurów. Cóż to za radocha, móc nakarmić lemura bananem, a on wskakuje na plecy i chce więcej! Dawno się tak nie uśmiałam, najlepsza terapia na wszelkie smutki :-)

Te urocze pluszaki to lemury żywiące się bambusem – więc niestety nie skorzystały z bananowej uczty! ;-)

 

Kolejnym parkiem narodowym, do którego zawitaliśmy, był Ranomafana. To przepiękny las deszczowy, w którym oprócz lemurów znajdziemy też kameleony, gekony, żaby, orchidee, bambusy, ogromne palmy i paprocie – i jakimś cudem ani jednego komara :-) Na wieczornym spacerze udało nam się zobaczyć nocny gatunek lemura, jest najmniejszy i dlatego zwany mysim. Było ich kilka i bardzo szybko biegały i skakały po drzewach, ale udało mi się zrobić zdjęcie, gdzie widać go w miarę wyraźnie, zwłaszcza oczy :-)

Maleńka orchidea

Jedno z najbardziej niesamowitych stworzeń – gekon Uroplatus Phantasticus, o szatańskim wyrazie „twarzy” i ogonie w kształcie liścia.

Widzicie żabkę? :-)

Uroczy kameleon, a w tle orchidee.

Lemur mysi – wygląda trochę jak chomik z wytrzeszczonymi oczami :-D

Najbardziej chyba znanym lemurem jest catta – to ten z długim ogonem w biało-czarne pasy. Nazwa gatunka wzięła się stąd, że lemury te miauczą jak koty :-) Widzieliśmy ich mnóstwo w małym, lecz pięknie położonym parku Anja (czyt. anza). Catta niespecjalnie się nami interesowały, zajmowały się sobą, ganiając się po drzewach, wypoczywając na kamieniach, i zajadając liście i owoce.

Ostatnim parkiem narodowym, do którego zawitaliśmy, był zachwycający Isalo. Krajobraz chwilami jak na Księżycu, w niektórych miejscach jak w tropikach, kaniony, skały, rzeki, wodospady i jeziorka o krystalicznie czystej wodzie… Coś przepięknego! Nad naszymi głowami krążyły kanie i myszołowy, na drzewach kryły się kameleony i patyczaki, a pod kamieniem znaleźliśmy nawet malutkiego skorpiona. Niewinnie wyglądające czerwone kwiaty na skałach to w rzeczywistości rośliny mięsożerne, szarańcza jest ogromna i bardzo kolorowa, a białe włoski na gałęzi to gatunek insekta… Jak inna planeta :-)

Widzicie patyczaka? Był naprawdę bardzo długi! :-)

Lemury catta też znajdziemy w Isalo.

Kolejny gatunek lemura :-)

Nie sposób podczas jednej wizyty zobaczyć wszystkich cudów Madagaskaru. Ale to, co udało mi się zobaczyć, utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto zapuszczać się w mniej oczywiste rejony świata, by na nowo zadziwić się różnorodnością naszej planety :-).

 


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułAMBELOPOULIA – ZAKAZANY PRZYSMAK
Następny artykułPierwszy raz w USA
Marianna in Africa
Spędziłam prawie 4 lata w RPA, od ponad roku mieszkam w Rwandzie. Na blogu piszę głównie o tym właśnie kraju, ale także o moich podróżach po innych państwach Afryki. Zapraszam do czytania i pozdrawiam serdecznie! Marianna :-)

3 KOMENTARZE

  1. Czesc.w gisenyi pracowalem prawie rok na bralirwa.rwanda jest przepiekna.
    A na madagascarze ja mieszkam blisko 8 lat i organizuje wycieczki po tej pieknej wyspie..ja zapraszam kazdego do odwiedzenia madagascaru

  2. Wyprawa była rzeczywiście fantastyczna! Ja akurat węże lubię, więc nawet do tego tłustego boa dusiciela nie bałam się podejść, zwłaszcza że spał sobie smacznie ;-) Ale pająków się brzydzę, a takich większych po prostu strasznie się boję, właściwie nie wiem dlaczego! :-)

  3. Cudna wyprawa! Ależ zazdroszczę.
    Dobrze, że można chociaż myślami przenieść się w takie miejsce.
    Ps. Chyba umarłabym na zawał napotykając węża nocą w parku krajobrazowym :P

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj