Budapeszt atrakcje nieoczywiste

0

Jeśli ktoś jest tu pierwszy raz albo po prostu woli zwiedzać miasto mainstreamowo to niczego pewnie tu dla siebie nie znajdzie, lepszy jest wówczas dowolny przewodnik turystyczny. Poniższa lista wychodzi poza zestaw obowiązkowych rzeczy do zwiedzenia. Poniższe propozycje to nie jakiś plan, który trzeba realizować w całości albo po kolei, każdą z rzeczy można robić oddzielnie.

  • Autobus wodny. W przeciwieństwie do statków turystycznych, które wożą po Dunaju za sporą opłatą autobus wodny kosztuje sporo mniej (750 forintów dla dorosłych, 550 dla dzieci). Trasa prowadzi z Római fürdő do Kopaszi-gát (przejściowo z powodów administracyjnych kończy się o jeden przystanek wcześniej) czyli przez cały Budapeszt. Zajmuje to, z przystankami w dziesięciu miejscach miejscach około godziny. Obie stacje końcowe zasługują na specjalną wizytę, można połączyć ją z przejazdem autobusem wodnym. Autobus wodny kursuje co nieco ponad pół godziny, rozkład jazdy tu.
  • Półwysep Kopaszi (Kopaszi-gát). Jak pisałem już, to najpiękniejszy park w Budapeszcie. Trawa jest ponętnie czysta, można tam sobie po prostu pójść, żeby poleżeć nad Dunajem gapiąc się na pluskające się w wodzie mimo zakazu dzieci.
  • Bangla büfé. Mikroskopijna restauracja na zapyziałej uliczce siódmej dzielnicy prowadzona przez dwóch uroczych Bangladeszteńczyków. Wszystkie danie robione są na świeżo, co zajmuje nieco czasu, więc wielu ludzi wychodzi na spacer po złożeniu zamówienia. Adres: Akácfa utca 40.
  • Wybrzeże Római (Római part). Warto tam zajrzeć, bo być może za jakiś czas miejsce będzie wyglądała już zupełnie inaczej: bardziej schludnie i nudniej. Obowiązkowe punktem program się piwo albo fröccs oraz zjedzenie smażonego morszczuka (węg. hekk ? ta morska ryba cieszy się tu oszałamiającym powodzeniem w nadwodnych smażalniach, także nad Balatonem). Odwiedzenia warta jest też knajpka nad samą wodą o nazwie Fellini. Odważniejsi mogą wypożyczyć łódkę (kenu, kajak albo kilboat) i popłynąć sobie w górę rzeki na przykład do wyspy Szentendryńskiej. Robiłem to parę razy biorąc łódzie z wysoko polożonej (=mniej wiosłowaniaJ) wypożyczalni Béke II.
  • Wyspa Lupa (Lupa sziget). Ta nieduża wyspa na Dunaju między Szentendre a Budapeszten jest unikalna. Do tego małoznanego miejsca najlepiej chyba dojechać rowerem, a potem promem. Na miejscu można sobie zjeść prosty posiłek w jadłodajni, obejrzeć domki letniskowe na palach i poleżeć na trawie.
  • Rowery. Czy jeździcie w domu na rowerach czy nie warto, wypróbować tej miejskiej przyjemności w Budapeszcie. Miasto ma coraz lepszą infrastrukturę a i zachowanie tak kierowców jak i pieszych jest coraz bardziej przyjazne rowerzystom. Wypożyczalni jest sporo, na przykład Hi Bike, Budapest Bike czy Lemon Bike. Warto pamiętać, że poza trasami wzdłuż rzeki po Budzie jeździ się trudno bo wciąż jest pod górkę a tylko rzadko z. W internecie sporo jest map rowerowych Budapesztu ale można po prostu ruszyć w miasto po prostu unikając najbardziej ruchliwych ulic.
  • Spinóza. Ta kawiarnia na ulicy Dob (między ulicami Holló a Rumbách Sebestyén) poza urokiem osobistym, pięknym wnętrzem, miłą obsługą i niezłym jedzeniem/piciem warta jest uwagi także dlatego, że wieczorami grywają tam pianiści barowi. Rozrywka bardzo budapesteńska, miło sobie posiedzieć wieczorem popijać kawę lodową i słuchając tej muzyki.
  • Nauka swinga w barze L?kál (nazwisko panieńskie Mumus). Bar mieści się na ulicy Dob i wieczorami we wtorki i czwartki, od 21 przez jakieś półtorej godziny można się bezpłatnie uczyć tańczyć swinga w licznych towarzystwie innych praktycznie zainteresowanych tym tańcem.
  • Pasaż Gozsdu (Gozsdu udvár). Piękny, długi pasaż, do którego w końcu powróciło po remoncie życie. Pełno tam kawiarni, barów i restauracji, życie pulsuje a nie przy tym nie jest to tak strasznie trendy miejsce jak plac Ferenca Liszta (Liszt Ferenc tér). Zainteresowani sportem łatwo znajdą tam bar z telewizorami ustawionymi na aktualny mecz czy zawody.
  • Festiwal Sziget. Jeśli ktoś będzie tu między 6 a 11 sierpnia to czeka Sziget! Na ten festiwal na dunajskiej wyspie Hajógyári (Stoczniowa) można wejść z biletami dziennymi w cenie of 17 do 49 euro (zależy ona od dnia i tego czy się bilet kupuje na miejscu czy w przedsprzedaży, szczegóły tu). Program to studiowania ? po polsku! ? tu, sam festiwal to jednak dużo więcej niż szereg koncertów każdego dnia jako że codziennie jest to masa wydarzeń wszelkiego rodzaju, na pewno każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego.
  • Łaźnia Veli Bej (Veli Bej fürdő). Wiadomo, że w Budapeszcie jest sporo łaźni, część jeszcze z okresu tureckiego. Łaźnia Király jest jedną z nich. Wyróżnia się tym, że dopiero co została odnowiona i trafić do niej trudno. Wchodzi się przez szpital Bonifratrów przy ulicy Árpád Fejedelem útja 7. Uwaga: sam jeszcze tam nie byłem, o miejscu mi opowiadano.
  • Autentyczny budapeszteński suwenir. Zapomnijcie przesadnie drogie sklepiki z pamiątkami z zamku czy okolic bazyliki oraz stragany z turystycznym barachłem na górze Gellérta. Polecam sklepiki ze starzyzną, gdzie przedmioty mają duszę. Dwa przykłady: Bizi Bazár z hali na placu Klauzála (Klauzál tér) oraz fotograficzny antykwariat Soós na Wesselényi utca 10 (niedaleko Wielkiej Synagogi), napiszę o nich niedługo osobno.
  • Bar winny Kadarka. Bar winny to nowy gatunek lokalu. Od tradycyjnej winiarni (borozó) różni się jakością podawanego wina (lepsze), wyborem (szerszy) i wystrojem (współcześniejszy). Dobrym przykładem takiego baru jest Kadarka na rogu ulic Király i Vasvári Pál. Jeśli ktoś lubi wino to tam znajdzie ich niebanalny, szeroki i dobry wybór.
  • Bar Bors. W tym mikroskopijnym barze można sobie poprawić zdanie na temat fastfoodu. Zapiekanki i zupy z kubka tam podawane są świetnej jakości, czego gwarancją jest due kucharskich gwiazd (Tamás Lipher i György Rethling). Adres: Kazinczy utca 10
  • Niedzielny rynek w Szimpla Kert (ulica Kazinczy 14.)Ta wiodąca romkocsma w niedzielę przeistacza się w maleńki rynek ze świeżymi i często rzadkimim owocami i jarzynami (tam po raz pierwszy kupiliśmy fioletowe ziemniaki), serami od małych producentów, dziwnymi dżemami, sokami czy pieczywem. Jest żywa muzyka, można zjeść śniadanie i obiad.
  • ZOO: W tym roku urodziło się tam sporo małych zwierząt (galeria tu), najważniejsze spośród nich oczywiście słoniątko Asha. Miło też się napić kawy w palmiarni.
  • Widok Budapesztu z dachu bazyliki. Wjeżdza się windą, zabawa jest płatna, ale widok całego śródmieścia wart jest tego.

A może ktoś ma swoje propozycje? Chętnie je dodam do listy.


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułIndonezja : Wyspy Niepoliczone!!
Następny artykułStadion Croke Park w Dublinie
Jeż Węgierski
Jerzy Celichowski mieszka na Węgrzech od 1991 roku. Bloga Jeż Węgierski z podtytułem Moje zdziwienia budapeszteńskie prowadzi od grudnia 2004 roku. Jeż Jerzy okazjonalnie pisze również dla prasy, głównie polskiej. http://jezwegierski.blox.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj