O poranku zostawiłam za sobą podniszczone kamienice Hawany i wyruszyłam w poszukiwanie doznań przyrodniczych. Zaraz po opuszczeniu gwarnej stolicy Kuby, krajobraz zupełnie się zmienił. Ulicami ciągnęły stare ciężarówki przewożące na przyczepach ludzi, konne zaprzęgi, a nawet woły, które człapały z wolna.
Po około trzygodzinnej podróży autokarem dotarłam do małego miasteczka Viñales położonego na zachodzie Kuby. Kiedy tylko wysiadłam z pojazdu, rzucił się na mnie cały tłum Kubańczyków oferujących pokoje w swoich casach. Wymachiwali rękoma, ulotkami i krzyczeli w najlepsze. Jak się okazało jest to całkiem zwyczajne zjawisko w każdym mieście dokąd zawita autokar pełen turystów.
Tak zaczęła się moja wielka przygoda z jazdą konną.
Pierwszym przystankiem na trasie była plantacja tytoniu. Jak się okazało tytoniowe sadzonki w ciągu miesiąca osiągają wysokość 1,5 metra. Wówczas ścięty zostaje kwiat, aby zahamować wzrost rośliny i nie pogorszyć jakości tytoniu. Następnie zrywa się liście, sortuje, nawleka na nitkę i suszy w domkach zwanych casas de tabaco.
Po krótkiej lekcji zwijania cygar wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w kierunku jaskini.
Jeśli jesteście ciekawi jak wyglądał świat z końskiego grzbietu i co spotkało nas na plantacji kawy? Przeczytajcie koniecznie! cały wpis.
https://wedrujacaruda.blogspot.com/2017/03/konno-przez-doline-vinales.html
Więcej wpisów tej autorki. Zapraszamy
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony: