Myślicie, że się nie da? Trzeba tylko znaleźć wystarczająco mały kraj! Na początku grudnia wybraliśmy się na weekend na Wyspę Man. Ta mała wyspa położona na Morzu Irlandzkim pomiędzy Wielką Brytanią a Irlandią, wbrew powszechnej opinii jest osobnym krajem! Jako taka nie wchodzi w skład Zjednoczonego Królestwa, ale jest od niego zależna pod względem polityki zagranicznej i obronności. Ogólnie było mi dość ciężko zrozumieć, na czym ta zależność i niezależność polega. Jednak w opinii mojego kolegi z pracy, który pochodzi z tej właśnie wyspy, po pierwsze- nie są częścią Zjednoczonego Królestwa, po drugie- jest dla nich bardzo ważne, że nie są częścią Zjednoczonego Królestwa.
Wracając zaś do samej wyspy, jest na tyle mała, że można ją przejechać wzdłuż samochodem w ciągu godziny a w poprzek w ciągu 20 minut. Mieszka tam około 80000 osób. Przed wyjazdem dowiedziałam się, że na wyspie jest podobno tylko jedna góra, w związku z czym spodziewałam się raczej płaskich terenów. Cóż bardziej mylnego, okazuje się, że pod względem wysokości tylko jedno wzniesienie kwalifikuje się jako góra, ale teren jest bardzo pofałdowany a krajobraz w większości przypomina górski , a gdzie nie gdzie zaś tundrowy. Jest tam też bardzo dużo prostych szlaków turystycznych. Niestety nie mieliśmy okazji z nich skorzystać, bo oboje pojechaliśmy na wycieczkę koszmarnie przeziębieni, w związku z czym poruszaliśmy się głównie samochodem. Na szczęście, nie przepadamy za tradycyjnymi atrakcjami turystycznymi, ponieważ w okresie jesienno-zimowym, (w którym odwiedzaliśmy wyspę) praktycznie wszystko było zamknięte. Aczkolwiek dzięki temu nie było tłumów turystów, za czym też nie przepadamy.
Bardzo praktyczny okazał się system parkowania na wyspie. W większości miasteczek i w okolicach atrakcji turystycznych można parkować się za darmo do dwóch godzin. Jest to czas w zupełności wystarczający na obejrzenie większości tego, co jest do obejrzenia. Dzięki temu w równych interwałach czasowych zmienialiśmy naszą lokalizację. W ten sposób pierwszego dnia całkiem sprawnie zwiedziliśmy: Castletown, Sound, Port Erin i Peel. W kolejnym dniu spędziliśmy trochę czasu w Douglas, będącym stolicą kraju, wyjrzeliśmy na północny czubek wyspy, czyli Point of Ayre i odwiedziliśmy najbardziej ikoniczną atrakcję turystyczną wyspy: koło wodne w Lexy. Jak można się było spodziewać, nie działało o tej porze roku, ale można je było spokojnie oglądać za darmo zza płotu. Odwiedziliśmy też Salmon Lake Centre, gdzie znajduje się bardzo ciekawa makieta koła wodnego, pokazującą w jaki sposób było używane do wypompowywania wody z kopalni. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w restauracji w Salmon Lake Centre nie serwowano łososia. A tak właściwie, kiedy tam dotarliśmy, dowiedzieliśmy się, że nie serwują już nic poza kawą i ciastem, ale nawet o wcześniejszej porze łosoś po prostu nie figurował w menu.
Z całej wycieczki najbardziej podobały się nam obydwa krańce wyspy. Kraniec południowy nazwa się Sound. Można tam podziwiać przepiękne klify, wspaniały skalisty krajobraz i widok na malutką wysepkę Calf of Man, na której znajduje się rezerwat ptaków. W lecie podobno można tam czasami spotkać maskonury. Mieszka tam też dużo fok! Mieliśmy szczęście i udało nam się kilka zobaczyć. Point of Ayre, czyli kraniec północny wygląda zupełnie inaczej. Znajduje się tam przepiękna kamienista plaża i stara latarnia morska. Przy dobrej widoczności widać odległe wybrzeże Szkocji. Podobno można tam czasami zobaczyć wieloryby i delfiny, ale nie są one niestety tak popularne jak foki po stronie południowej.
Informacje praktyczne
Kilka ciekawostek na koniec
– I tylko dwa kina
– Mieszkańcy wyspy mają swoją własną walutę: Funt Manx, którą nie można płacić w Zjednoczonym Królestwie
– Na wyspie praktycznie nie ma przestępczości
– Poza terenem zabudowanym nie ma też ograniczeń prędkości
– Tradycyjnymi słodyczami są tak zwane „Manx knobs”, co w wolnym tłumaczeniu można ująć, jako „Manxowe kutaski” – a są to miętowe landrynki
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy: 3
Wszystkie wyświetlenia strony: 3