Delta Neretwy

0

Każdy, kto udaje się „Magistralą adriatycką” w stronę Dubrownika będzie przejeżdżał przez piękną dolinę okoloną górami i poprzecinaną wieloma kanałami i odnogami rzeki to właśnie Delta Neretwy. Pośród tych wodnych cieków usytuowanych jest niezliczona ilość pól i poletek, na których uprawiane są wszelkiego rodzaju warzywa i owoce. Przeważają jednak mandarynki, arbuzy, cytryny, figi a także pomidory, ogórki i sałata.

Teren ten, zwany przez miejscowych „Chorwacką Kalifornią” to ujście rzeki Neretwy. Widok, jadąc wzdłuż rzeki czy wspinając się na okoliczne wzgórza, jest niesamowity. Szczególnie jest on piękny końcem września i w październiku, kiedy dojrzewają mandarynki. Cała dolina jest pomarańczowa. Żeby jednak móc podziwiać prawdziwe uroki rzeki trzeba wsiąść do łodzi i popłynąć tymi kanałami mając jej piękno na wyciągnięcie ręki. Miałem niedawno okazję przekonać się o tym i stwierdzić na własne oczy ile czaru i uroku posiada delta rzeki Neretwy. O tym za chwile, teraz trochę informacji o samej rzece. Większości polskim (i nie tylko) turystom rzeka kojarzy się z filmem wojennym o walkach partyzantów Tity z niemieckimi najeźdźcami. Notabene walkami przegranymi przez Jugosłowian, a nie jak pokazano w filmie zwycięskimi. Dopiero w bitwie nad Sutjeską partyzanci odnieśli zwycięstwo nad przeważającymi siłami wroga (o bitwie tej również został nakręcony film, gdzie postać Marszałka Josipa Broz Tity zagrał Richard Burton). Rzeka Neretwa licząca 218 km długości to najdłuższa rzeka wpadająca do Adriatyku.

Wypływa ona z bośniackich gór, a ściślej mówiąc z przełęczy Gredelja leżącej u podnóża góry Lebršnik. Najpierw płynie w kierunku północno-zachodnim, by po zatoczeniu szerokiego półkola bieg swój skierować w stronę południową. Płynąc tworzy w krasowym terenie wiele wąwozów i kotlin, a na końcu deltą z dwunastoma odnogami wpada niedaleko Ploče do Adriatyku. Nad rzeką leżą Opuzen, Vid, Metković (HR); Čapljina, Potoci, Jablanica czy najbardziej znany Mostar (BiH). Od dawien dawna w okolicach delty Neretwy osiedlali się ludzie pomimo częstych powodzi i terenów bagiennych, a to za sprawą żyznych gleb nanoszonych tu przez rzekę jak i wielkiej ilości ryb znajdujących się w rzece. Duża ilość ryb to także wiele gatunków wodnego ptactwa.

Na początku tereny te zamieszkiwali Ilirowie jednak w V w p.n.e. przybywają tu Grecy, którzy z kolei zostali wyparci przez Rzymian. Ci ostatni zakładają kolonię Narona (Colonia Julia Narona) ważne centrum usytuowane przy trakcie wiodącym w głąb lądu. W średniowieczu Neretwańska Kraina (Neretljanska Krajina) nie ma najlepszej opinii, jako, że panują tu niepodzielnie piraci, którzy napadają na statki przepływające morskim szlakiem. Proceder ten kończy się, kiedy Król Chorwacki Petar Krešimir IV przyłącza te tereny do państwa chorwackiego. W dalszej historii tereny te zajmują Bośniacy, Wenecjanie, Turcy, ponownie Wenecjanie a potem Austriacy (z paroletnią przerwą na państwo iliryjskie Cesarza Napoleona). Po I wojnie światowej to część Królestwa Jugosławii (wcześniejsza nazwa to Państwo SHS), a po drugiej tereny stanowią część Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Jugosławii. Przy czym tereny na południe od Metković, a więc prawie cała delta Neretwy należały do Chorwacji a tereny w górę rzeki do Bośni i Hercegowiny. Tak też zostało po 1991 r., kiedy to powstała niepodległa Republika Chorwacka.

Wracajmy jednak do teraźniejszości a więc do płynięcia łodzią po neretwańskich kanałach. Wsiadamy do łódki, która jak się okazało w normalnym życiu służy mieszkańcom do zwożenia płodów rolnych z pól. Wynika to z tego, że do większości pól czy poletek nie ma innej możliwości dotarcia jak tylko rzeką tymi właśnie łodziami. Mają one specyficzną budowę pozwalającą mieć małe zanurzenie i jednocześnie umożliwiającą zabranie jak największej ilości towarów. Dzisiaj te łodzie napędzane są silnikami, ale jeszcze w nie tak odległej przeszłości jedynym napędem było wiosło. Zdarzało się też, że przy wąskim korycie kanału nie było miejsca na wiosła wtedy trzeba było łódź ciągnąć linami. Bardzo często pracę tę wykonywały kobiety, jako, że mężczyzn nie było. Część z nich emigrowała za „chlebem” do innych krajów, a część pracowała na statkach jako marynarze. Kobiety wykonując tę ciężka pracę miały nadzieję, że ich mężczyźni wrócą do nich, a nie pozostaną w dalekich krajach. DSC04211 [800x600]Płyniemy zmieniając, co chwilę kierunek jazdy. Przepływamy z kanału do kanału, z odnogi do odnogi. Cały czas towarzyszy nam sitowie i pięknie kwitnące nenufary. Co chwila mijamy poletka z uprawami, na których stoją domki gospodarcze. W jednym miejscu mijamy również kapliczkę, którą można by porównać do naszych przydrożnych kapliczek, ale pewnie trzeba by ją nazwać „przywodną” kapliczką. W dalszej perspektywie rozpościerają się wzgórza okalające całą dolinę. I ten zapach. Zapach rzeki pomieszany z zapachem rosnących na jej brzegach ziół i traw. To wszystko sprawia, że nasza „podróż” trwająca prawie dwie godziny minęła nam w okamgnieniu tym bardziej, że pogoda była wyśmienita, a słońce odbijające się w rzece nadawało jej pięknego kolorytu. I pomyśleć, że jeszcze jakieś siedemdziesiąt lat temu delta Neretwy to w przeważającej części były mokradła i bagna.

Terenów uprawnych była znikoma część. Dopiero przeprowadzona melioracja spowodowała, że dzisiaj miejscowa ludność może uprawiać ziemię, a na dodatek tereny te stanowią wielką atrakcję turystyczną. Klucząc kanałami (w pewnym momencie tracimy wręcz orientację) dopływamy do jednego z ośmiu jezior, jakie znajdują się w delcie Neretwy na dnie, którego jak się okazuje znajduje się część zatopionego miasta Narona. Miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi w wyniku, którego część miasta zapadła się, a w zapadlisku powstało jezioro. W pobliskiej wsi Vid utworzono Muzeum Archeologiczne posiadające w swoich zbiorach pozostałości z Narony. Po dzisiejszy dzień organizowane są wyprawy nurkowe na dno jeziora w poszukiwaniu archeologicznych skarbów. Warto dodać, że część znalezisk, tych bardziej cenniejszych, zostało umieszczonych w Muzeum Archeologicznym w Splicie. DSC03524 [800x600]Nam jednak nie w głowie muzea, bo dopłynęliśmy do miejsca gdzie będziemy kosztować neretwańskich specjałów. W pięknej scenerii zieleni i dojrzewających fig, czereśni i jeszcze paru innych drzew wchodzimy do sali z nakrytymi stołami. Na początek obsługa przynosi bochenki chleba pieczone w specjalnych garach, które podczas wypieku są obłożone całe w żarze. Chleb był wyśmienity. Następnie podano zupę rybną (ryblja juha), a potem „brujet” czyli rybny gulasz, do którego serwowano specjalne kluseczki (njoke). Na stole pojawiła się też ryba z grilla (dla tych, co nie lubią ryb była opcja mięsna), rybne kotleciki mielone (pychota), warzywa z grilla, sałatki, kiwi i słodkie ciasteczka, do których podano kawę specjalnie parzoną. Kawę wymieszaną z cukrem podgrzewa się na lekkim ogniu. W tym samym czasie gotuje się wodę, a kiedy się zagotuje zalewa się nią kawę, którą daje się na ogień aż do zagotowania. Po lekkim ostudzeniu ponownie zagotowuje się, powtarzając ten manewr trzykrotnie. Tak przygotowaną kawę dopiero się podaje. Oprócz tych wszystkich specjałów na stole cały czas była zimna woda i wino, którego ewentualne braki na bieżąco uzupełniano. Żeby jedzenie nie „zaległo” w naszych ciałach cały czas Pan grał i śpiewał chorwackie piosenki powodując, że po sutym jedzeniu mogliśmy trochę poruszać w tańcu nasze lekko ociężałe ciała. Tu chciałbym nadmienić, że w miesiącu sierpniu dla podtrzymania pirackich tradycji miejscowa ludność organizuje szereg zabaw i festynów, podczas, których przystrojonymi na wzór pirackich statków łodziami pływają po odnogach delty przeprowadzając sfingowane bitwy piratów, a po tych bezkrwawych walkach bawią się wspólnie do białego rana. I nasza zabawa była świetna, że trudno było się od niej oderwać, ale wszystko ma swój koniec. Ponownie jesteśmy na łodzi, którą podpływamy do stałego lądu mogąc jeszcze, chociaż trochę nacieszyć oczy niezwykle piękną przyrodą tej wspanialej rzeki.DSC04216 [800x600]


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułSzlak wzdłuż całego wybrzeża Walii
Następny artykułJAK UBIERAJĄ SIĘ EGIPCJANKI
Adam Żurek
Nazywam się Adam Żurek pseudonim "Stary Chorwat". Jestem pilotem wycieczek specjalizującym się w krajach dawnej Jugosławii, ale przede wszystkim w Chorwacji. W związku z tym, że jeszcze pracuję moje wyjazdy są ograniczone tylko do ilości dni urlopowych. Staram się jednak być w "mojej" Chorwacji parę razy w roku. Jestem także autorem strony internetowej o Chorwacji www.mojachorwacja.eu , do której to odwiedzenia zapraszam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj