W całej magii podróżowania może zdarzyć się też tak, że ta magia pryska, gdy wszystko zobaczy się na żywo, na własne oczy, bez photoshopa. W drugą stronę też to możliwe. Miejsca, które oglądałam na monitorze komputera, brzydkie, nieciekawe, w rzeczywistości stawały się moimi ulubionymi zakątkami, do których zawsze będę chętnie wracała. Przykłądem może być nawet szwedzkie Falun, do którego przeprowadziłam się na rok. Przed wyjazdem, gdy jeszcze nigdy nie widziałam Szwecji na oczy, sprawdzałam miejsce, w którym miałam spędzić najlepsze studenckie miesiące mojego życia i… wyglądało okropnie! Nie tylko ilość zdjęć była bardzo mała, ale także same zdjęcia: szare, bure, z jakąś kopalnią i skocznią. Już nawet myślałam przez chwilę ,,co ja najlepszego narobiłam?” jednak już od pierwszego dnia po przyjeździe wiedziałam, że to mój raj na ziemi. Ta natura! Jeziora, lasy, spokój, cisza, a przede wszystkim moje ukochane czerwone domki!
Są jednak takie miejsca, które niestety nie przypadają mi do gustu, pomimo odwiedzenia ich na żywo. Dlaczego jednym z takich punktów stała się czarnogórska Podgorica i dlaczego nie chciałam się tam zatrzymać?
Zapraszam do dalszego czytania i standardowo zapraszam po więcej podróżniczych inspiracji na mojego bloga: thedailywonders.pl
Natura w Czarnogórze jest naprawdę piękna
To niezaprzeczalne, że widoki i czarnogórska natura były warte uwagi. W trochę chorwackim klimacie przemierzanie kolejnych kilometrów w drodze do Podgoricy nie byłoby kłopotem, gdyby nie stan dróg i czas, który musieliśmy poświęcić na całą podróż. Jednak już nie raz zdarzyło mi się źle wykalkulować trasę przez górskie przejazdy, które zajęły dłużej, niż planowałam, więc nie zrzucę tu całej winy na Czarnogórę. Ani na krowy, które same schodząc z pastwisk torowały czasem ulicę na dłuższy czas.
Jeziora widoczne w oddali i górzyste tereny były czymś, co zapadło mi w pamięć na długo. Oprócz nas w podobnych miejscach często zatrzymywali się inni podróżnicy i motocykliści, by zrobić parę zdjęć, odpocząć i ruszyć dalej. Jednak nie samą naturą człowiek żyje, a dalej nie było zbyt dobrze.
Opuszczone domy w Czarnogórze
Opuszczone domy podczas całej podróży były czymś, co dziwiło mnie i fascynowało jednocześnie. I tak jak na przykład w Albanii częstym widokiem były prawdziwe, kilkupiętrowe wille, ale… bez elewacji lub okien; tak na przykład Czarnogóra oferowała nam widoki składające się z całych dzielnic, czy miasteczek kompletnie opuszczonych domów. Niczym miasto duchów, choć często w naprawdę pięknych lokalizacjach.
Przejazd graniczny wyglądał podobnie. Czekając na kontrolę paszportów można było dotrzymać towarzystwa lokalnym psom, które przesiadują na stacji w oczekiwaniu na jedzenie, a strażnicy ostentacyjnie wyrzucali zużyte butelki po napojach w stronę rowu… mając kosz na śmieci na wyciągnięcie ręki. Nie zrobiło to na mnie dobrego wrażenia.
Podgorica, stolica Czarnogóry

Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy: 25
Wszystkie wyświetlenia strony: 27