Słońce mocno przygrzewa i dobrze, że czasem pojawiają się chmury, niosąc ze sobą chłodny powiew. Jest sobotnie popołudnie, a my spacerujemy pomiędzy pozostałościami neolitycznej osady, zwanej Chirokitia.
Pierwsi osadnicy przybyli na wyspę już w IX wieku p.n.e. Przywieźli ze sobą zwierzęta i nowe rośliny. Z niewiadomych powodów zerwali kontakty z kontynentem i postanowili samodzielnie rozwijać się na Cyprze. Zbudowali osadę na zboczu wzgórza i otoczyli ją solidnym murem z kamieni rzecznych spojonych gliną. Wioskę opływała też rzeka Maroni. Mieszkańcy osady byli ludźmi dość niskimi – kobiety mierzyły sobie około 150 cm wzrostu, a mężczyźni – 160 cm. Ich domki też były niewielkie – niskie i okrągłe, o średnicy zewnętrznej od 10-11 metrów, a wewnętrznej – 7-7,5 metra. Miały płaskie dachy, a w ścianach po dwa otwory, zapewniające dopływ powietrza i światła. Osadnicy trudnili się hodowlą zwierząt (kóz, świń i owiec), rolnictwem i myślistwem. Żywili się mięsem, ziarnami zbóż i owocami (figami, śliwkami i oliwkami). Zmarłych chowali w pozycji embrionalnej, pod podłogami swoich domów i na ostatnią drogę wyposażali ich w przedmioty codziennego użytku, które zazwyczaj były wykonane z kości zwierząt i krzemienia.
Chirokitia została odkryta w 1934 roku przez Porfiriosa Dikaiosa. Od 1998 roku obiekt figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Na samym dole zwiedzamy kilka zrekonstruowanych domostw. Wchodzimy do nich, zaglądamy do środka, czytamy informacje i próbujemy wyobrazić sobie, jak mogło wyglądać życie pierwszych mieszkańców Cypru.
Następnie wspinamy się po stopniach coraz wyżej i wyżej, by dotrzeć do kolejnych pozostałości po neolitycznej wiosce. Co chwila zatrzymuję się i robię zdjęcia.
Za plecami wzgórze, wokół rzeka (obecnie wyschnięta…), a do tego świeże powietrze, drzewa oliwne, kwiaty, piękne widoki i świergot ptaków – to musiały być idealne warunki dla pierwszych osadników. Część wykopalisk jest ogrodzona i przykryta dachem. Z jednej strony szkoda mi, że nie mogę pochodzić sobie pomiędzy starymi murami, a z drugiej strony rozumiem, że to ogrodzenie ma chronić zabytkowe obiekty przed zniszczeniem. Na stromym zboczu wzgórza sąsiadującego z osadą dostrzegam otwory – to wejścia do małych jaskiń, które kiedyś też były zamieszkiwane. Pochylam się bardzo nisko i wchodzę do jednej z nich. Jest tam całkiem przytulnie…
Schodzimy z powrotem, w dół. Wracamy do zrekonstruowanych domków, które lśnią w słońcu pośród szaro-rudo-zielonych roślin. Wsiadamy do samochodu. Jedziemy autostradą w kierunku Limassolu. Na zboczach wzgórz widać pełno nowych osiedli. Patrzę na migające za szybą nowoczesne, komfortowo wyposażone wille i zastanawiam się, czy ich właściciele są szczęśliwsi od dawnych mieszkańców małych, skromnych domków w neolitycznej osadzie. Czego tak naprawdę potrzeba człowiekowi, by życie miało wartość i sens? Czy współczesny człowiek byłby w stanie przetrwać w tamtych czasach, w tamtych warunkach, bez bieżącej wody, elektryczności, centralnego ogrzewania, antybiotyków, internetu i telefonów komórkowych?…
……………………………………………………………………………………………………
Filmik z mojej wycieczki:
https://www.youtube.com/watch?v=JmD3A720AHU
Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)
Unikalni użytkownicy:
Wszystkie wyświetlenia strony: