Bernina Express, od szwajcarskich Alp po włoskie palmy.

1

Nasi serdeczni znajomi podrzucili pomysł skorzystania z oferty Bernina Express i spędzenia wspólnego weekendu. Do propozycji tej dołączyli stronę Dein Deal, na której udało Nam się zakupić bilety w dość korzystnej cenie. Oferta tańszych biletów jest wciąż aktualna, odsyłam więc do podanego wcześniej linka tych, których moja dzisiejsza relacja zachęci do spędzenia czasu w ten sposób :)

 

Bernina Express to najwyżej położona kolej górska, która łączy Alpy z południową częścią Europy. Smaczku trasie nadaje fakt, że prowadzi ona przez 55 tuneli, 196 mostów oraz wspina się po 70. stopniowych nachyleniach, aby przejechać przez szczyt na wysokości 2253 m n.p.m.! Brzmi niesamowicie, prawda? Nie bez powodu trasa od szwajcarskiego Thusis do włoskiego Tirano wpisana jest na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Podróżujący mają okazję przejechać przez region, w którym położonych jest najwięcej zamków w całej Europie, mroczną przełęcz oraz wiadukt Solis, którego wysokość wynosi 90 metrów. Kolejną atrakcją jest wiadukt Landwasser oraz Tunel Albula mający długość ponad 5. kilometrów, a który prowadzi do pięknego St. Moritz. Pnąc się dalej w górę mijamy lodowiec, a naszym oczom ukazuje się prawdziwa potęga gór. Zbliżając się już do Włoch mamy przyjemność przejechać przez wiadukt Brusio, który widzicie na powyższym zdjęciu. Przystankiem końcowym jest włoskie Tirano.

IMG_0630

Powyższy obrazek prezentuje trasy jakie pokonuje Bernina Express. Musicie wiedzieć, że jadąc jednym pociągiem niestety nie doświadczycie wszystkich atrakcji. Nasz pociąg pokonywał trasę od Chur, najstarszego miasta Szwajcarii, przez Tiefencastel, St. Moritz, aż do Tirano. My wyruszaliśmy ze stacji początkowej (można się dosiąść na trasie), do której dotarliśmy z Zurychu samochodem. Auto zostawiliśmy na parkingu przy Dworcu Głównym. Za 10. godzinny postój zapłaciliśmy 16 CHF. 

 

 

 

Przeszklona konstrukcja pociągu pozwala na cieszenie oka widokami zapierającymi dech w piersiach.

Niestety część wagonów ma normalne okna, ale nie utrudnia to obserwacji. Nie zależy to od klasy, ponieważ klasa 1. od 2. wydaje się różnić wyłącznie układem i rodzajem siedzeń. Mimo wszystko na te w 2. klasie narzekać nie można, były dostosowane do długich podróży. Pociąg wyposażony jest oczywiście w toaletę, stolik, kosze na śmieci i sprawiał ogólnie wrażenie czystego, zadbanego i przestronnego. 

IMG_0406

Co ważne, w Berninie nie ma wagonu restauracyjnego. Możemy jedynie dostać picie oraz pamiątki, które rozwożone są na wózku przyozdobionym nieco przerażającym mnie koziorożcem. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to zwierzę to znajduje się w godle kantonu Graubünden, po którym podróżujemy. Dobrze jest więc zaopatrzyć się we własne jedzenie, bo w pociągu nic nie zdobędziemy. My mieliśmy smakowite kanapki, owoce, słodycze, termos z herbatą oraz piersiówkę z czymś rozgrzewającym. W pociągu oczywiście było ciepło, ale widoki za oknem i termometr pokazujący ponad -20 stopni wymagały ocieplenia organizmu odpowiednim trunkiem ;) Piwo i alkoholowe małpki również można nabyć w pociągu. Ah, przez około cztery godziny mieliśmy przyjemność podziwiania tego piękna natury :) Gdyby kogoś znudziło zachwycanie się, zwłaszcza w drodze powrotnej, polecam zabrać ze sobą dobrą książkę!

 

Powyższe zdjęcia pochodzą z przystanku Alp Grün gdzie mieliśmy jedyną okazję wyjścia z pociągu na 15 minut, spaceru po śniegu i porobienia zdjęć. Ja wyjście to wspominam z rozbawieniem, ponieważ chciałam pochodzić po śnieżku trochę, wlazłam na ogromną zaspę i zapadłam się w niej po kolana :D Współpasażerowie mieli niezły ubaw, a ja się nieco zawstydziłam, że taka ze mnie gapa.

 

Raj dla ludzi lubiących sporty zimowe :) Ja ani na nartach ani na desce nie miałam jeszcze okazji jeździć, ale znajomi żarliwie namawiają na próbę, więc na pewno się skuszę. Mieć takie możliwości pod nosem i z nich nie skorzystać byłoby grzechem! Na pewno też wybiorę się na saneczkowe szaleństwo

Jak widzicie śniegi ustępują, robi się zielono i wiosennie, a więc zbliżamy się do Włoch :)

Hotel, który z powodzeniem mógłby posłużyć za plan mocnego horroru ;)

Jesteśmy w Tirano. Niestety, trafiliśmy na siestę w związku z czym wszystkie sklepy były pozamykane. Nici więc ze zrobienia zapasu makaronów, sosów czy włoskich słodyczy. Mieliśmy też tylko około 30 minut na zapoznanie się z miasteczkiem, a to nie wiele. Czemu tak mało? Ano dlatego, że wracaliśmy od razu tym samym pociągiem. Mając już za sobą to doświadczenie, polecam Wam nie szarpać się na osiem godzin jazdy jednego dnia! Dobrą opcją byłoby spędzenie nocy we włoskim miasteczku, bądź udanie się autobusem do Lugano i stamtąd kombinowanie trasy powrotnej :)




 

Z wycieczki jestem bardzo zadowolona, choć nie wiem czy zdecydowałabym się na nią, nie mając możliwości kupna tańszego biletu. Trasa pokonana jednego dnia w obie strony jest dość męcząca, pod koniec poszły już w ruch książki, gazety i poduszki. Widoki wspaniałe, jak wiecie ja jestem osóbką, która stęka i ślini się do szyby mając przed oczami góry w szwajcarskim wydaniu. Jestem w pełni usatysfakcjonowana tym co zobaczyłam, a moja dusza raduje się, że miałam taką możliwość :) Kusi Nas troszkę wybranie się w ponowną podróż pociągiem, ale już ciut krótszą i w miesiącach letnich. Wyobrażacie sobie soczystą zieleń traw, przejrzystą taflę jeziora, a w tle ośnieżone szczyty? No własnie, kusi niesamowicie! Uznaliśmy jednak, że najlepiej będzie dojechać samochodem do St. Moritz, zrobić piknik nad jeziorem i dopiero tam wsiąść w Bernina Express, aby nacieszyć oko odrobinę większą ilością śniegu i skoczyć na zakupy do Włoch. Pewnie za jakiś czas o tym pomyślimy, na pewno się o tym dowiecie :) 

 Pamiętajcie, że bilety należy zarezerwować wcześniej, ponieważ wycieczka cieszy się sporym zainteresowaniem. Miejsca są numerowane, jeśli korzystacie ze stałej oferty biletowej musicie dopłacić 10 CHF za rezerwacje fotela. W Bernina Express honorowane są różnego rodzaju zniżki oraz bilety. Rozkład jazdy oraz ceny biletów znajdziecie na stronie http://www.rhb.ch/Bernina-Express.2188.0.html

 Więcej zdjęć z Naszej wyprawy znajdziecie TUTAJ.

Buźka!


Statystyki odwiedzin strony (dane Google Analytics)

Unikalni użytkownicy:

Wszystkie wyświetlenia strony:


Poprzedni artykułIrlandzka kanapka z chipsami i nie tylko..
Następny artykułJak według Greczynki wzorcowo prowadzić dom?
Anna Paszkowiak
Rodowita wrocławianka, w Szwajcarii od 2013 roku. Z wykształcenia pedagog, z zamiłowania blogerka. Otwarta na nowe kontakty, miłośniczka literatury, kotów i sypanej herbaty. Kolekcjonerka pozytywnych chwil w życiu, magnesów z podróży, pocztówek z całego świata i słoni z różnego tworzywa. Uwielbiam gotować, podróżować i spędzać czas z najbliższymi. Jestem dobrym słuchaczem, co wynika z aktywnego zainteresowania różnymi dziedzinami psychologii. Staram się być dobrym człowiekiem :)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj